czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział VII

- Mamo?

Diana oderwała się od przygotowywania obiadu, odwracając się do córki.

- Coś się stało? - zapytała z uśmiechem, odgarniając długie pasmo ciemnych włosów za ucho. Karolina podeszła bliżej i wyciągnęła przed siebie rękę z małą karteczką.

- Zgłosiłam się do jednej akcji, która będzie organizowana w mojej szkole. Chętni mają upiec razem coś słodkiego, a później będziemy to sprzedawać na przerwach. Pieniądze zbieramy dla dzieci z sierocińca. Zresztą nieważne, możesz mi podpisać tę zgodę?

Kobieta podwinęła rękawy jasnej koszuli i oparła się o blat, krzyżując ręce na piersi.

- Jak najbardziej popieram takie akcje, ale nie mogę ci tego tak po prostu podpisać. Potrzebuję więcej szczegółów, Karolina.

- Cóż, musiałabym wtedy zostać trochę po szkole. - Pani Kalinowska obdarowała córkę pytającym spojrzeniem.

- Mówiłaś, że macie to sprzedawać na przerwach. Widzisz, już bym się wkopała, gdybym podpisała ci ten świstek od razu - powiedziała brunetka i westchnęła. - No dobrze, kiedy jest ta akcja?

- Dwudziestego, od rana do osiemnastej. Organizujemy coś jak dni otwarte. W podstawówce obok naszej szkoły są już porozwieszane plakaty.

- Wychodzimy wtedy z ojcem, będziesz musiała zająć się Martą.

Karolina resztką sił powstrzymywała się przed przewróceniem oczami. To była tylko jedna akcja charytatywna, na Boga! Na razie nie wzięła jeszcze udziału w niczym takim, cały czas była zbyt zajęta obowiązkami. Czy naprawdę chciała aż tak wiele?

- Mamo - zaczęła spokojnie. Kobieta odwróciła się, by pomieszać ryż z kurczakiem i warzywami na patelni.

- Słucham?

- Rozumiem, że jest wam z tatą... ciężko. Naprawdę nie przeszkadza mi, że prosisz mnie o pomoc, ale zależało mi na tej akcji. Dlaczego któryś z chłopaków nie może wtedy posiedzieć z małą?

Diana westchnęła ciężko, zdjęła patelnię z palnika i znów odwróciła się do córki.

- Już powiedziałam, że się nie zgadzam. Przykro mi, ale są ważniejsze sprawy. Dominik i Patryk mają sporo rzeczy na głowie, a ciebie Marta wydaje się lubić najbardziej. Zauważyłam. że wydaje się z tobą dobrze bawić, więc moja decyzja jest raczej oczywista.

Nastolatka zacisnęła mocno pięści i przygryzła lekko wargę. Spokojnie, nie powiedz niczego głupiego.

- Przecież Patryk też się nią kiedyś opiekował. Ma dobre podejście do dzieci, więc naprawdę nie rozumiem-

- Boże, Karolina... - przerwała jej matka. - Błagam cię, przestań dramatyzować.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i przyglądała się rodzicielce w milczeniu. Wiedziała dokąd to wszystko zmierzało. Dalsza rozmowa nie miała najmniejszego sensu. Przecież pragnienie choć chwili dla siebie świadczy o egoizmie, prawda? Cóż, hipokryzja tej kobiety czasami zaczynała ją przerażać. Jakby nie patrzeć, to Diana ciągle zostawiała Martę pod opieką starszej córki, bo musiała załatwić swoje sprawy. Tak, pieprzona hipokryzja. Szatynka westchnęła.

- Dobrze, zrozumiałam. Pójdę już do siebie - powiedziała i skierowała się na górę.

Czuła się żałośnie, gdy łzy zaczęły powoli spływać jej po policzkach. Nie lubiła siebie takiej słabej. Cicho pociągnęła nosem i starła dłonią łzy. Nie chciała być teraz zauważona przez nikogo, nie chciała, by matka usłyszała jej szloch. Tłumiła w sobie wiele bolesnych rzeczy przez ostatni czas, jeszcze jeden raz jej przecież nie zabije. Karolina była bystrą dziewczyną, ale to wcale nie oznaczało, że sobie ze wszystkim radziła. Ba! Tacy ludzie mieli przeważnie jeszcze ciężej. Widzieli więcej, reagowali na więcej rzeczy.

Nagle drzwi za nią otworzyły się. Dziewczyna przetarła jeszcze raz oczy i spojrzała w tamtą stronę.

- Co się stało? - zapytał Patryk, patrząc w jej poczerwienione od płaczu oczy. Gimnazjalistka nie odpowiedziała ani słowem. - Karolina, co się stało? - ponowił pytanie.

- Nic ważnego, nie przejmuj się - odparła w końcu i spróbowała się do niego uśmiechnąć.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem.

- Nie to nie. - Uśmiechnął się delikatnie. - Poradzisz sobie sama, prawda?

Szatynka pokiwała głową, mruknęła coś pod nosem i poszła do swojego pokoju. Musiała trochę pomyśleć i zacząć może w końcu być choć trochę bardziej asertywna.


(***)


- Zjemy dziś na mieście? - zapytał Dominik, gdy Patryk wrócił do jego pokoju z telefonem w ręku. Chłopak schował sprzęt do kieszeni, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok brata na dużym łóżku.

- A co cię tak naszło?

Brunet przybrał poważny wyraz twarzy, jakby zaraz miał wygłosić jakąś niesamowicie ważną mowę. Patryk nie mógł zdecydować czy ten widok bardziej go rozczulał, czy jednak bawił.

- Powinno się jeść w miłej atmosferze, nie? Zresztą słyszałem twoją rozmowę z Karoliną i jakoś tak średnio chce mi się siadać teraz z rodzinką do stołu - powiedział. - Po drugie chciałem z tobą spędzić trochę czasu, co chyba nie jest dziwne.

- Trochę czasu, tak? Trochę jakbyś sugerował, że nie przesiadujemy ciągle sami w pokoju jednego z nas.

Dominik westchnął i przeczesał palcami włosy.

- Nie o to mi chodzi, Pati. Siedząc z tobą gdzieś cały czas w tajemnicy czuję się, jakbym musiał cię ukrywać.

- Jakby nie patrzeć, to i tak będziesz musiał mnie ukrywać. Przez cały czas, wiesz?

Starszy chłopak uśmiechnął się tajemniczo i przysunął się bliżej brata.

- Właśnie, że nie. Tak naprawdę mamy trochę możliwości. Myślałem nad tym ostatnio i w sumie doszedłem do wniosku, że są miejsca na ziemi, gdzie możemy być szczęśliwi. Serio, nie zmieniajmy swojego życia na siłę w dramat. - Objął niższego chłopaka ramieniem. - Obcy ludzie nie będą mogli niczego od razu zauważyć, jedynie w okolicy jest ryzyko, że ktoś nas rozpozna, prawda? Kiedyś damy radę wynająć razem mieszkanie czy coś-

- Dobra, zrozumiałem! - przerwał mu Patryk i zaśmiał się cicho. - Możemy na razie skupić się na tu i teraz? Sami musimy jeszcze dużo rzeczy ogarnąć.

Dominik ściągnął brwi.

- W sensie?

- To wszystko nie jest takie łatwe, obaj potrzebujemy czasu, żeby móc podjąć jakieś dalsze kroki.

Starszy chłopak pokiwał głową.

- Oswojenie się z sytuacją, tak?

- Między innymi. Sam dopiero sobie wszystko układam w głowie - powiedział. - No i mówisz z taką lekkością o uciecze od wszystkiego, co na razie znam. Trochę więcej realizmu, dobra? Zresztą przede wszystkim musimy sobie wszystko między sobą poukładać.

Dominik spojrzał na chłopaka z ciekawością.

- Co masz na myśli? Między nami nie jest wszystko w porządku? - zapytał. Patryk pokręcił głową.

- Po prostu dopiero zobaczymy, co się z tego wywiąże. W sensie, jeszcze naprawdę dużo przed nami.

Brunet uśmiechnął się delikatnie i wstał z łóżka. Stanął przed bratem i wyciągnął do niego rękę. Patryk ujął ją trochę niepewnie i także wstał.

- Za dużo myślisz, Pati - powiedział Dominik i przejechał dłonią po policzku chłopaka. - Po prostu posłuchaj siebie i będzie dobrze - szepnął.

- Idź za głosem serca i inne takie głupie powiedzenia, hm?

- Nie są wcale takie głupie. - Uśmiechnął się i pochylił, by złożyć krótki pocałunek na ustach chłopaka. - Po prostu chodźmy już na to miasto, co?

Patryk odwzajemnił uśmiech i ruszył za bratem. Zbiegli po schodach na dół i zatrzymali się na chwilę przy drzwiach do kuchni. Diana wyciągała właśnie naczynia z szafki. Dominik stanął w progu.

- My zjemy poza domem - powiedział za nich obu. Kobieta odwróciła się i objęła starszego syna ciekawskim spojrzeniem.

- A to niby dlaczego? Przygotowałam obiad dla wszystkich, nie wygłupiajcie się.

- To jest... ważna sprawa. Zjemy to na kolację i problem z głowy. - Oparł się o framugę, czując, że przydałaby się jednak jakaś lepsza wymówka. Diana przeniosła wzrok na chowającego się gdzieś za bratem Patryka.

- Czy to naprawdę tak ważne, że nawet nie możecie siąść z rodziną do obiadu? - zwróciła się do drugiego syna. Szatyn zrobił krok do przodu.

- Dosyć ważne. Wybacz, że cię nie uprzedziliśmy, mamo.

Pani Kalinowska westchnęła ciężko i przypatrywała się swoim dzieciom przez chwilę.

- Dobrze, przecież nie będę was zatrzymywać. Tylko wróćcie o jakiejś przyzwoitej godzinie, bo nie mam zamiaru szukać was poźniej po nocy.

Obaj skinęli głowami i chwilę poźniej wyszli z domu.

- To dokąd jedziemy? - zapytał młodszy chłopak, gdy siedzieli już w samochodzie jego brata. Dominik przekręcił kluczyki w stacyjce i wyjechali spod domu.

- Nie mam żadnego pomysłu, tak szczerze mówiąc. Jeśli chcesz coś konkretnego, to po prostu powiedz, nie ma problemu.

- Nie wiem, pizza?

- Więc niech będzie pizza - zgodził się brunet. - Znam akurat jedną fajną pizzerię niedaleko.

Chwilę ze sobą nie rozmawiali. Dominik skupił się na drodze, a Patryk patrzył przez przednią szybę, myśląc o wielu rzeczach równocześnie. Odniósł wrażenie, że to wyjście naprawdę cieszyło jego brata. Sam średnio z początku rozumiał jego entuzjazm, choć teraz powoli zaczynał on mu się udzielać. Może rzeczywiście zamykanie się w jednym z ich pokoi i udawanie, że nic nie robią nie mogło na dłuższą metę wystarczyć. Zresztą każdy czasami chciał wyjść z domu rodzinnego, odciąć się trochę.

Starszy chłopak zaparkował przed niedużym budynkiem, nad którego wejściem widniał duży napis "Buona Pizza". Wyłączył silnik i obaj wyszli z samochodu.

- Widzisz, mimo tak zachęcającej nazwy*, nie jest to jakoś specjalnie oblegane miejsce - odezwał się wyższy chłopak w drodze do pizzerii i puścił Patrykowi oczko. - Wątpię, żebyśmy spotkali tu kogoś znajomego.

- To dobrze, to dobrze... - odparł trochę zamyślony chłopak.

Chwilę później weszli do środka. Tutaj wszystko prezentowało się dużo lepiej niż na zewnątrz. Ściany były pomalowane na jeden z jaśniejszych odcieni pomarańczowego, a niezliczone dodatki ładnie wpasowywały się w całość. Po całym pomieszczeniu porozmieszczano proste, ciemne stoły, do których dostawiono równie proste, wykonane z takiego samego drewna, krzesła. Pod sufitem wisiały białe lampki świąteczne, a w różnych miejscach porozstawiano sporo roślin. Ogólnie był to widok miły dla oka. Miejsce nie wyglądało na stare, więc Patryk pomyślał, że jest ono mało popularne albo przez słabą reklamę, albo przez to, jak wygląda na zewnątrz. Niby nie najgorzej, ale też wcale nie jakoś specjalnie zachęcająco. Ewentualnie mogła być to wina lokalizacji, sam nie wiedział.

Wybrali nieduży stolik w rogu, przy którym stały tylko dwa krzesła. Poza ich dwójką w restauracji siedziała jeszcze jakaś para rozmawiająca po angielsku. Ubiór i fakt, że nie mówili po polsku, sugerował, że to turyści. Patryk po krótkiej chwili przyglądania się rozmawiającej parze odwrócił wzrok i napotkał spojrzenie Dominika. Chłopak opierał się o łokciach i przyglądał mu z nieodgadnioną miną. Patryk oparł się wygodniej na krześle.

- Mam coś na twarzy? - zapytał, uśmiechając się niepewnie.

- Nie, nie. Tak tylko sobie patrzę - odparł brunet. Chwilę później westchnął cicho i usiadł prosto, ale nadal nie spuszczał wzroku z brata. - Cieszę się z tego wyjścia.

Szatyn uśmiechnął się.

- Zauważyłem. No i chyba muszę przyznać ci rację z tym pomysłem, bo też się cieszę. - Uśmiechnął się delikatnie. Nie rozmawiali dłużej, po prostu siedzieli tak, patrzyli sobie w oczy i najzwyczajniej w świecie cieszyli się swoim towarzystwem.

Do stolika podeszła młoda kelnerka z kartą dań. Miała na sobie dość obcisłą, czerwoną bluzkę w krótkim rękawem i prostą, czarną spódnicę przed kolana. Długie, jasne włosy miała splecione w gruby warkocz, a czoło zasłaniała jej grzywka. Jasnymi oczami uważnie przypatrywała się Dominikowi. Kalinowscy podnieśli wzrok i skierowali na nią uwagę. Starszy z rodzeństwa podziękował za kartę. Dziewczyna skinęła głową i Patryk mógłby przysiąc, że nie powinna tu tak długo stać. Tak, to było zdecydowanie kilka sekund za długo. Chłopak odprowadził ją wzrokiem, czując się jakoś... dziwnie. Dominik odchrząknął.

- Osobiście proponuję pizzę z salami, serem i pieczarkami. Do tego sos czosnkowy i keczup - powiedział i spojrzał na chłopaka pytająco, unosząc jedną brew.

- Od początku wiedziałem, że weźmiesz to, co zawsze - odezwał się młodszy i zaśmiał się. - Mnie pasuje.

- No dobra, w takim razie postanowione! - Brunet zamknął menu. - Zanim zaczniesz pytać o pieniądze, to tak tylko powiem, że oczywiście ja płacę.

Patryk skrzyżował ręce na piersi.

- Tak?

- Tak. Zresztą i tak wiem, że nie masz kasy.

Chwilę jeszcze mierzyli się na spojrzenia, gdy wróciła kelnerka.

- Dzień dobry, co podać? - zapytała z uśmiechem.

- Numer dwanaście, średnią. Do tego dwie Pepsi - Dominik złożył zamówienie.

Dziewczyna wszystko zanotowała. Podniosła wzrok znad notesiku, spojrzała na nich obu, jeszcze raz uśmiechnęła się do starszego chłopaka i odeszła. Nie wiedzieć czemu, coś w tym uśmiechu wywoływało u Patryka chęć rzucenia jej czegoś w twarz. Patrzył jak dziewczyna odchodzi na wysokich szpilkach i gdzieś w zakamarkach jego umysłu kryła się nadzieja, że zaraz się wywali.

- Pati, co jest? - Dominik pomachał bratu dłonią przed twarzą.

- Nic takiego - mruknął chłopak i wyprostował się.

Jedna ciemna brew powędrowała do góry w tym charakterystycznym dla bruneta geście. Chwilę później nagle uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie go olśniło.

- Czy ty jesteś zazdrosny, czy mi się wydaje?

- Może jestem - odparł Patryk, patrząc wszędzie, tylko nie na Dominika. Ten zaśmiał się cicho i delikatnie złapał go za podbródek, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.

- Hej, wiesz, że to głupie? Tak, ja też to widzę, ale nic sobie z tego po prostu nie robię. Jezu, przecież wiem, że wiesz. - Szatyn milczał, uparcie unikając odpowiedzi. Starszy chłopak westchnął. - Mimo wszystko jesteś uroczy, gdy jesteś zazdrosny.

Patryk odchrząknął i odsunął się do tyłu.

- Uroczy? Naprawdę nie mogłeś użyć jakiegokolwiek innego słowa?

Dominik wzruszył ramionami.

- Nie wiem, rozczulający? Słodki? Rozkoszny? No mógłbym, ale po co?

- No tak, nie było pytania.

Za około dwadzieścia minut ich pizza była już gotowa. Jeden kawałek, którego żaden z nich nie był już w stanie zjeść postanowili wziąć na wynos dla Karoliny. Większość czasu upłynęła im na rozmowie. Para obcokrajowców zdążyła już dawno opuścić pizzerię, gdy oni powoli zbierali się do wyjścia. Dominik zapłacił za jedzenie i Pepsi i już mieli wychodzić, gdy zatrzymała ich kelnerka. Patryk zauważył, że poprawiła makijaż. Obaj patrzyli na nią wyczekująco.

- Jeśli chciałbyś umówić się kiedyś na jakąś kawę czy coś, to zadzwoń. - Uśmiechnęła się i puściła oczko do Dominika, wyciągając w jego stronę rękę z karteczką ze swoim numerem. Chłopak nie odpowiedział.

Patryk najpierw policzył do pięciu w myślach, po czym zrobił krok do przodu. Uśmiechnął się do niej ostrzegawczo i powiedział:

- Nie, nie chciałby. - Odwrócił się na chwilę do brata. - Prawda, Domi?

Brunet uśmiechnął się łagodnie do chłopaka, po czym spojrzał na dziewczynę przed nim. Jego twarz była beznamiętna.

- Tak, racja - powiedział, obserwując zmiany na twarzy blondynki. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do takich reakcji. - Dowidzenia - rzucił na odchodne i wyszli razem z Patrykiem z restauracji.

Wsiedli do samochodu, ale Dominikowi nie spieszyło się z odpalaniem silnika. Uważnie przyglądał się bratu, który właśnie zapinał pas. Chwilę później młodszy chłopak podniósł wzrok i wbił w brata pytające spojrzenie. Brunet uśmiechnął się pod nosem i nachylił się, żeby złożyć na jego ustach czuły pocałunek.

- Zaskakujesz mnie, Pati - powiedział, wydając się być pod wrażeniem zachowania drugiego chłopaka i ruszył. Szatyn uśmiechnął się delikatnie i, mimo całej tej akcji, do domu wracali w miłej atmosferze.


(***)


Patryk zapukał do pokoju siostry, trzymając w ręku reklamówkę z zapakowanym w środku kawałkiem pizzy. Karolina otworzyła drzwi i zmierzyła brata wzrokiem. Przesunęła się i wpuściła go do środka. Chłopak rozejrzał się po ciemnofioletowym pokoju. Postawił reklamówkę na białym biurku i usiadł na dużej, lawendowej pufie w kącie pokoju. Musiał przyznać, że podziwiał siostrę za ten cały porządek. Niestety jemu nigdy nie udawało się go utrzymać. Tydzień mijał i już wszędzie walały się przybory do rysowania i kubki po zielonej herbacie.

- Byliśmy na mieście z Dominikiem, przywieźliśmy ci pizzę.

Karolina usiadła na łóżku, przytulając się do dużej poduszki z kocimi uszami.

- O, dzięki - powiedziała. - Tak właśnie trochę się dziwiłam, że was nie było. Dobrze się bawiliście?

- Tak, tak. Znaleźliśmy całkiem fajną pizzerię niedaleko. Ładny wystrój, mało ludzi i ogólnie... cóż, fajnie. No, jedynie mają irytującą kelnerkę - przy ostatnim zdaniu zmarszczył nieco nos.

- Mówisz może o "Buona Pizza"?

Szatyn zamrugał kilka razy ze zdziwienia.

- No nie mów mi, że znasz to miejsce.

- Bo nie znam. Po prostu siostra koleżanki tam pracuje - wyjaśniła. - Blondynka, dość wysoka. Pewnie ta "irytująca kelnerka", o której mówisz - zaśmiała się.

- Poznałaś się z nią? - zapytał chłopak, szczerze zaciekawiony.

- Wiesz, dla niej jestem tylko koleżanką młodszej siostry, więc raczej wątpię, żeby pokazała mi się od najlepszej strony. W sensie, byłam u nich tylko raz, ale powiedzmy, że średnio się polubiłyśmy.

- Tak, wygląda na ten typ starszej siostry - zauważył Patryk.

Szatynka przyglądała się bratu przez chwilę.

- Czym ci tak właściwie podpadła, co?

Naprawdę chciała wiedzieć. Była z natury ciekawska, nic nie mogła na to poradzić. Chłopak uśmiechnął się tajemniczno i najwyraźniej wcale nie zamierzał jej odpowiedzieć.

- Załóżmy, że nie wywarła nie mnie dobrego pierwszego wrażenia. - Puścił do niej oczko i wstał. - Dobra, głównie to tylko chciałam przynieść ci tę pizzę. Dobranoc czy coś?

Dziewczyna skinęła głową i położyła się, przytulając do siebie mocniej poduszkę.

- Mhm, dobranoc - mruknęła i przymknęła oczy.

Co prawda był dopiero wieczór, ale Patryk sam lubił leżeć w łóżku cały dzień, więc w sumie nie miał tu nic do gadania. Miewał czasem takie dni, że budził się o dwunastej i resztę czasu marnował w internecie. Cóż, tych dni było kiedyś nawet całkiem sporo. Kiedyś, bo teraz jest ich trochę mniej. W końcu też zażegnał go kryzys twórczy i trochę więcej czasu poświęcał rysowaniu. Jeszcze nie tak dawno jedyną rzeczą, którą chciał zrobić, gdy patrzył na swoje prace było rzucenie tego wszystkiegio w cholerę, więc doszedł do wniosku, że jakiś tam postęp jest.

Wszedł do swojego pokoju i od razu zobaczył siedzącego na jego łóżku Dominika. Chłopak był odwrócony do niego plecami i chyba coś czytał, więc nic nie robił sobie z pojawienia się brata. Patryk zaczął się zastanawiać, kiedy rodzina uzna to ich ciągłe przesiadywanie gdzieś za choć trochę dziwne. Bardzo prawdopodbne było, że nigdy. W końcu raczej nie słynęli ze spostrzegawczości.

Usiadł obok brata i oparł mu brodę na ramieniu, patrząc, co takiego ten czyta. Po czcionce i już kilku pierwszych zdaniach jakie wyłapał rozpoznał Harry'ego Pottera. Dokładnie trzecią część.

- Tym mnie trochę zaskoczyłeś, wiesz? Ze wszystkich moich książek wybrałeś właśnie Pottera?

- Tak tylko chciałem zobaczyć. Wiem, że strasznie się tym jarałeś jeszcze kilka lat temu.

- No tak, w gimnazjum. Teraz za każdym razem czyta mi się to inaczej.

Dominik odłożył książkę na szafkę nocną. Odwrócił się do chłopaka.

- Trochę nie rozumiem, co takiego w tym widzisz lub może widziałeś, ale mniejsza z tym.

- Co, nie podobało ci się?

- Tak średnio, gdybym to czytał w podstawówce, to pewnie byłoby inaczej. - Położył się wygodnie, krzyżując ręce na piersi i przymknął oczy. - Tak w ogóle, to śpię dzisiaj u ciebie.

- Och, a to dlaczego?

- Po pierwsze dlatego, że masz całkiem wygodne łóżko, a po drugie dlatego, że to po prostu genialny pomysł, Pati - wyjaśnił Dominik takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Patryk zachichotał cicho. Położył się obok chłopaka, który zaraz objął go ramieniem. - Zamknąłem drzwi do siebie na klucz, więc jakby ktoś próbował tam wejść, to po prostu pomyśli, że śpię. Tutaj zrobi się tak samo i problem z głowy.

- Jasne, ale i to i tak trochę ryzykowny - mruknął szatyn, jednak mimo wszystko wydawał się bardzo optymistycznie nastawiony do owego pomysłu.

- No tak, a czego się po mnie spodziewałeś, co? Ryzykowne pomysły to moje drugie imię - powiedział Dominik i zaczął bawić się lekko falowanymi pasmami przydługich włosów brata.

- Myślałem, że Nikodem, ale skoro tak mówisz... - mruknął i wtulił się w pierś chłopaka.

Obaj leżeli zadowoleni, nie przejmując się kompletnie niczym jeszcze przez jakiś czas.


"Odnalazłem miłość tam, gdzie być nie powinna -

Bezpośrednio przede mną,

Mówiącą całkiem sensownie."**


----------------------------------------------------------------------------------------------------- 
*"Buona Pizza" to z włoskiego dosłownie "dobra pizza" (tak, bardzo kreatywnie z mojej strony)
**Amber Run - I found

Wróciłam! Jednak wychodzi na to, że pisanie na wakacjach idzie mi jeszcze gorzej, za co jestem na siebie zła, nie ukrywam. Ten rozdział to głównie fluff, trochę Karoliny, zazdrosny Patryk i jeszcze raz fluff. Całe to opowiadanie sprowadza się do fluffu i siedzenia u kogoś na łóżku :') Mimo wszystko mam nadzieję, że choć odrobinkę cieszycie z nowej notki :D

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział VI

Patryk siedział w salonie na sofie i czytał książkę, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Nie musiał nawet odrywać się od lektury, by wiedzieć, że jest to Karolina. Dziewczyna westchnęła ciężko i usiadła obok niego.

- Co tam czytasz? 

- Milczenie owiec, to o kanibalu - mruknął i wrócił do czytania. Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza.

- Chciałam porozmawiać - powiedziała w końcu nastolatka. - Znajdziesz dla mnie chwilę?

Szatyn zaznaczył karteczką stronę, na której skończył i odłożył książkę na stolik. Karolina wyglądała na dość zdenerwowaną, a to nie był częsty widok. Jego siostra była tym typem nastolatki, co zawsze chodzi roześmiana, czyta te wszystkie romansidła i zmienia swój obiekt westchnień co tydzień. Teraz siedziała przed nim cała spięta i nawet prawie zrobiło mu się jej z jakiegoś powodu żal.

- Jasne, co jest?

- Chciałam cię przeprosić - zaczęła, unikając kontaktu wzrokowego. Siedziała ze wzrokiem wbitym we własne dłonie i bawiła się palcami. - Teraz wiem, że moje zachowanie nie jest śmieszne. Wiem już, że to tylko irytuje. - Patryk zaczął się zastanawiać czy Dominik czasem z nią wcześniej nie rozmawiał. Wątpił, żeby Karolina sama doszła do takich wniosków. No, ewentualnie właśnie był świadkiem cudu. - Nie chcę was dłużej denerwować. Widzę jak patrzycie na mnie z Dominikiem, gdy próbuję zażartować, widzę waszą niechęć do mnie. Prawda jest taka, że ja po prostu próbuję wam jakoś zaimponować, wiesz? - Uśmiechnęła się smutnawo. - Świetnie się dogadujecie. On zawsze będzie dla ciebie, a ty zawsze będziesz dla niego. Chciałabym też mieć kogoś, z kim mogę w każdej chwili porozmawiać, taką osobę, która zawsze mi pomoże. Marzy mi się taka fajna relacja z waszą dwójką, naprawdę... Między innymi dlatego postanowiłam przestać zachowywać się jak idiotka.

- Wiesz, tego się zdecydowanie nie spodziewałem - odpowiedział szczerze chłopak, uśmiechając się do niej delikatnie. - Co dokładnie rozumiesz przez "zachowywać się jak idiotka"?

- Nie jesteś, nie byłeś i nigdy nie będziesz z Oliwią. Widzę, że wkurza cię, gdy o tym mówię, więc już nie będę. Nie chcę w ogóle wtrącać się w twoje związki. Jeśli dalej bym to ciągnęła, to nigdy mi o niczym nie powiesz.

- Tutaj masz rację, wiesz? Sęk w tym, że i tak nie bardzo lubię o tym mówić.

- Bo jesteś gejem? - wypaliła szatynka, a Patryk mógłby przysiąc, że na ułamek sekundy serce przestało mu pracować. - Nie martw się - dodała dziewczyna, widząc jego minę. - Nie mam z tym żadnego problemu, naprawdę. Tak właściwie, to mogłam się domyślić już dawno.

- Przecież niczego nie potwierdziłem.

- Nie musisz. Twoja reakcja jest dość oczywista. Serio nie ma powodu do paniki. Nie powiem ojcu.

Chłopak prychnął.

- Ojcu nie, ale matce już tak, co? - Coś na kształt uśmiechu błąkało się po jego twarzy.

- Trochę więcej wiary we mnie, dobra? - Karolina skrzyżowała ręce na piersi i wyglądało na trochę urażoną. - Po całym moim wywodzie, że nie chcę dłużej zachowywać się jak typowa młodsza siostra, której nikt nie lubi nadal mi nie wierzysz?

- Nie da się tak łatwo zdobyć czyjegoś zaufania, nawet jeśli będziesz się bardzo starać.

- Rozbita filiżanka? - podsunęła gimnazjalistka. Patryk uśmiechnął się szczerze.

- Czyli oglądałaś Hannibala, tak?

Dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech i wyciągnęła do niego rękę.

- Między nami zgoda? Może i nie możemy przywrócić tej filiżanki do pierwotnego stanu, ale zawsze można kupić nową.

- Zgoda - odparł chłopak i uścisnął jej dłoń. - Szczerze mówiąc, to nie pomyślałbym, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie.

- W końcu musiałam otworzyć oczy, nie?

Brat tylko przyglądał jej się chwilę ze zdumieniem, jakby właśnie coś sobie uświadomił.

- Jezu, Karolina, czy ty w końcu dojrzałaś? Aż postawiłbym ci teraz lody czy coś.

- Ej, tylko bez podtekstów! - zaśmiała się.

- No dobra, jednak odwołuję wszystko, co wcześniej powiedziałem.


(***)


Wchodząc do pokoju Patryka Dominik spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, co tam zastał. Karolina siedziała z chłopakiem na jego łóżku i pokazywała mu coś na swoim laptopie. Oboje byli tak pochłonięci swoim zajęciem, że nawet nie zwrócili uwagi na najstarszego z rodzeństwa. 

- Co mnie tak właściwie ominęło?

Dwie głowy odwróciły się w jego kierunku praktycznie równocześnie.

- Od kiedy to brat z siostrą nie mogą spędzić razem trochę czasu? Nie rozumiem twojej reakcji - powiedziała Karolina, szczerząc się głupawo. Patryk tylko pokręcił głową, ale lekko uśmiechnął się do brata. Wyglądało to dość zabawnie i Dominik w sumie cieszył się, że chłopak wydawał się jakoś zaczynać dbać o swoje relacje z innymi ludźmi, ale z drugiej strony przeklinał teraz Karolinę w myślach. Każda chwila spędzona z Patrykiem była dla niego bezcenna. Chciał go teraz tylko więcej i więcej. Ach, życie i te jego niespodzianki!

- Dobra, nie wnikam - powiedział i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Oglądacie coś?

- Fanowskie filmiki z Hannibala i ogólnie rozmawiamy o serialu - odpowiedział młodszy chłopak i przesunął się trochę, robiąc bratu miejsce obok. Dominik usiadł.

- Nigdy tego nie skończyłem - wyznał, gdy facet na ekranie wyrzucił właśnie kogoś przez okno. - Porzuciłem po pierwszym odcinku. 

- Dlaczego? - zapytała Karolina. - Tyle tracisz, człowieku...

- Wiesz, gościu kroił ludzkie płuca. 

- No i? Da się do tego przyzwyczaić, serio! Hannibal to przecież taka fajna postać.

Patryk westchnął.

- Przestańcie oboje, dobra? I tak kiedyś to obejrzysz, Domi.

- Zmuś mnie, Pati. - Patryk doskonale znał już ten prowokujący uśmieszek.

Karolina przyglądała się braciom ze zmrużonymi oczami, próbując odnaleźć się w sytuacji. Odniosła nieprzyjemne wrażenie, że nie powinno jej tutaj być.

- O co chodzi z tymi ksywkami? 

- Nie chcesz wiedzieć - odparli bracia równocześnie, a szatynka tylko pokręciła głową.

- Mam do zrobienia matmę na jutro, więc ja się już zbieram. - Wstała z łóżka i spojrzała na Patryka. - Mogę odzsykać swój laptop?

- Ach tak, jasne.

Przekazał jej sprzęt i dziewczyna ruszyła w stronę wyjścia.

- No to do potem - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.

Dominik nasłuchiwał przez chwilę jej kroków. 

- No to o co w końcu chodzi? - zapytał brata.

- Uświadomiła sobie, że tylko irytowała nas swoim zachowaniem i postanowiła spróbować naprawić jakoś nasze relacje. Ach, no i jakimś magicznym sposobem doszła do wniosku, że nigdy nie byłem i nie będę z żadną dziewczyną.

- No proszę, drugi Sherlock. 

- Wiesz, że trochę się teraz martwię?

Brunet ściągnął brwi.

- Co jest?

- Ona się w końcu dowie. Wszyscy się w końcu dowiedzą. Od początku mam tego świadomość, ale nie jestem jeszcze na to gotowy. - Dominik milczał, najwyraźniej zgadzając się z Patrykiem. - Bardzo dużo się zmieni. Strasznie nie lubię zmian, Domi. Nie takich, na które nie mam wpływu.

- Jasne, że masz - odparł starszy chłopak poważnie. - Do niczego cię nie zmuszam.

- Kurwa, nawet nie zaczynaj.

- Dobra, dobra. - Brunet westchnął i pokręcił głową. - Po prostu chciałam wyrzucić z głowy myśl, że robisz cokolwiek wbrew sobie. Jakbyś miał jakieś wątpliwości, to powiedz.

- Przestań, bo naprawdę cię walnę - warknął niższy chłopak. - Problem w tym, że nie mam żadnych uprzedzeń, jasne? Powinienem czuć się z tym wszystkim źle, ale nie mógłbym żyć bez ciebie.

Dominik uśmiechnął się delikatnie.

- Znajdziemy jakieś rozwiązanie, obiecuję ci to - mruknął, odgarniając z twarzy Patryka niesforne kosmyki. 

Młodszy chłopak wziął głęboki oddech.

- Zastanawia mnie ile to będzie ci wystarczyć - powiedział po dłuższej chwili, uśmiechając się.

- Hm?

- No, ten niewinny dotyk. - Dotknął dłoni brata, której smukłe palce właśnie bawiły się jego włosami. Dominik odwzajemnił ten uśmiech.

- Nie można nazwać niewinnym niczego, co ma związek z naszą dwójką. - Pochylił się i lekko przygryzł płatek ucha szatyna. Wolną ręką przyciągnął go do siebie, tak, że chłopak leżał teraz pod nim. - A co, brakuje ci czegoś?

- Nie, nie... - zaprzeczył cicho chłopak. - Jedynie się zastanawiam.

- Podnieca cię to - szepnął mu Dominik na ucho. - Nie oszukujesz samego siebie, jara cię fakt, że jesteśmy rodzeństwem. Jara cię fakt, że nie wolno nam tego robić.

- Karolina jest w domu...

- Wiem. Dlatego przecież nic nie robię, prawda? - Niski głos bruneta rozbrzmiewał Patrykowi w głowie jeszcze przez dłuższą chwilę. Chłopak obrócił się, by móc spojrzeć bratu w oczy.

- Oczywiście, to byłoby do ciebie niepodobne - powiedział i wpił się w usta brata. Dominik ochoczo odwzajemnił ten pocałunek. Jego ręce sunęły wzdłuż tułowia młodszego chłopaka. Kącik ust dziewiętnastolatka uniósł się do góry, gdy leżący pod nim chłopak lekko przygryzł jego wargę.

- Zaczynasz pokazywać pazurki - mruknął brunet, gdy już się od siebie oderwali. Podparł się teraz na rękach i przyglądał bratu z góry. - Śliczny jesteś - dodał, uśmiechając się szczerze.

Patryk podniósł się lekko i skradł starszemu chłopakowi pocałunek. Po chwili odsunął się od niego i uśmiechnął z satysfakcją.

- Wiesz, mógłbym tak z tobą leżeć i nic nie robić cały dzień. - Dominik przyglądał się młodszemu chłopakowi z uwielbieniem. Chwilę później jednak westchnął smutno i odsunął się trochę, siadając obok brata. Patryk obrócił się na drugi bok i podniósł wzrok na bruneta. Był trochę zdezorientowany, szczerze powiedziawszy.

- Nie chcę zrobić niczego głupiego - wytłumaczył Dominik. - Jeszcze nie. 

- Co, znowu gadka typu "nie chcę cię do niczego zmuszać"?

- Nawet nie o to chodzi, wiesz? Ufam ci, jeśli mówisz, że jesteś wszystkiego świadomy, to ja ci wierzę. 

Patryk podniósł się do siadu.

- No to z czym masz problem? 

- Cóż, nie jesteśmy sami w domu. Dzięki za wiarę we mnie, ale nie mam aż tak silnej woli.

Szatyn prychnął i skrzyżował ramiona na piersi. 

- Moim zdaniem po prostu lubisz się nade mną znęcać. Jestem tylko nastolatkiem.

- Ja mam jedynie dziewiętnaście lat, pamiętasz? Serio, przeceniasz mnie. - Chłopak westchnął i przybrał poważny wyraz twarzy. - I jesteś dla mnie zbyt ważny.

Patryk oparł głowę na ramieniu brata. Może Dominik nie sprawiał wrażenia kogoś troskliwego, delikatnego. Ba! On taki ogólnie nie był. Sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że tu rozchodzi się o Patryka, jego oczko w głowie. Uśmiechnął się lekko.

- Nie będę więcej narzekać, dobrze? Przepraszam. 

Dominik przytulił do siebie niższego chłopaka, opierając teraz brodę o jego głowę. 

- Nie myśl sobie, że ja tego nie chcę. Po prostu nie mogę pozwolić sobie teraz na chwilę zapomnienia.

- Ale czy kiedykolwiek będziesz mógł? Dobrze wiesz, że nie ma dla nas miejsca na świecie. 

- W tej chwili to dramatyzujesz. Przecież nikomu nie robimy krzywdy.

- Tutaj się mylisz. Krzywdzimy tym wszystkich bliskich, Domi.

- Nie, to ty się mylisz - powiedział Dominik i odsunął się trochę od brata, ale nadal obejmował go w talii. - Oni krzywdzą ciebie, jeśli nie pozwalają ci żyć w zgodzie ze samym sobą. Mijasz przestępców na ulicy, oni żyją, mają prawa jak inni ludzie. Po ziemi stąpają pedofile i gwałciciele, a ty wyskakujesz z naszą dwójką. Zresztą i tak nie możemy mieć dzieci, więc naprawdę nie robimy nikomu krzywdy.

- Nigdy nie będziemy mogli żyć jak inni ludzie, przecież wiesz.

- No i? Błagam cię, chcesz żyć jak inni ludzie? Obiecałem ci, że coś wymyślę i dotrzymam słowa. Nie marudź już.

Patryk obrócił się tak, by siedzieć przodem do brata. Uśmiechał się smutno, patrząc w te jasne, błyszczące oczy.

- Urodziłem się chory.

- Ale to kochasz, a ja kocham ciebie. Pamiętaj, nigdy nie osiągniesz pełni szczęścia, jeśli będziesz przejmować się opinią innych ludzi.

- Fakt, pieprzyć ich opinię.


(***)


- Patryk! - Usłyszał swoje imię i spojrzał za siebie. Oliwia biegła korytarzem w jego kierunku. Czarna torba podskakiwała za nią zabawnie podczas biegu. Chłopak zatrzymał się i poczekał na nią.

- Tak? - zapytał, gdy już do niego dobiegła. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i spojrzała na niego poważnie.

- Myślę, że musimy pogadać.

- Zgadzam się, ale za minutę jest dzwonek na matmę. Oczywiście zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

- Tak, tak, oczywiście. Poświęcisz się trochę i pójdziesz gdzieś teraz ze mną? Gdziekolwiek, naprawdę chcę porozmawiać.

Kalinowski wiedział, że Oliwia ma rację. Nienawidził się z nią kłócić. To nie było tak, że jej nie ufał, ale po prostu bał się jej reakcji na pewne... rewelacje. Akceptowali swoje dziwactwa, ale bez przesady. On sam nie potrafił tego na początku zaakceptować, a co dopiero inni ludzie. Dobrze, ustalili z bratem, że nigdzie nie zajdą, jeśli będą oglądać się na innych, ale tu chodziło o jego jedyną przyjaciółkę. Kuba też się kiedyś dowie, a Dominik na pewno też będzie się wtedy przejmował jego reakcją. Od tego tematu nie dało się uciec, ale nie dało się też tak normalnie o tym rozmawiać.

- Jasne, że pójdę.

Oliwia skinęła głową i gestem nakazała iść mu za sobą. Udało im się jakoś wyjść ze szkoły niezauważonym. No, przynajmniej przez nikogo z kadry nauczycielskiej. Dziewczyna poprowadziła go za szkołę. Był tam nieduży park - trochę drzew i kilka krętych ścieżek, ot co. Co prawda dość często zbierali się tu gimnazjaliści, żeby zapalić i łatwo było wpaść na jakiegoś pijanego jegomościa, ale klimat nadal był.

Usiedli na jednej z czarnych ławek i trwali przez chwilę w ciszy. Blondynka wzięła głęboki wdech i oparła się o ławkę.

- Po pierwsze chciałam ci przypomnieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny i nie mam zamiaru się na ciebie obrażać. Są między nami sprawy, które pasowałoby domknąć, zdajesz sobie z tego sprawę? - powiedziała i spojrzała na przyjaciela.

- Tak i przepraszam cię. Ostatnio rzeczywiście cię zaniedbałem. Wiedz, że nie utrzymuję z tobą kontaktu "z obowiązku", okay? Miałem coś bardzo ważnego do załatwienia i po prostu odciąłem się trochę od świata. Wydaję mi się teraz, że już jako tako sytuacja opanowana. 

Dziewczyna westchnęła ciężko.

- Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale domyślam się, że musi być ci ciężko. Zgaduję też, że z jakichś powodów nie możesz mi powiedzieć, prawda?

Szatyn pokiwał głową.

- Bingo. Sądzę, że po prostu nie jestem na to jeszcze gotowy. - Wbił wzrok w ścieżkę. - Coraz bardziej zaczynam rozumieć samego siebie, akceptować to, kim naprawdę jestem. Powiem ci, gdy już sobie z tym całkiem poradzę. 

- Poczekam - odparła dziewczyna po chwili. - Poczekam, ale nie odcinaj się znowu ode mnie, proszę. Nie musisz mówić mi o każdym szczególe swojego życia, ale rozmawiajmy jak dawniej. Też nie mówię ci o wszystkim, jeśli mam być szczera. W końcu nie wiedziałeś, że chodziłam z Kubą, chociaż nie trwało to zbyt długo. Po prostu mówmy sobie o ważnych rzeczach. Masz moje wsparcie, o co by nie chodziło. - Patryk spojrzał na przyjaciółkę. Uśmiechała się do niego ciepło, jakby naprawdę chciała okazać mu swoje wsparcie. - Przytulas na zgodę?


(***)


Karolina czuła ostatnio w domu jakąś taką dziwną atmosferę. Ogólnie było jej jakoś dziwnie. Wydawało jej się, że to nie tak człowiek powinien czuć się w domu rodzinnym. Zdawało jej się, że każdy coś tutaj przed nią ukrywa. Kalinowscy nie wyglądali dla niej na rodzinę. Nie było wspólnych rozmów przy stole, troszczenia się o innych. Dobrze, może nie było najgorzej, ale brakowało jej tego ciepła, które panowało w domach jej koleżanek. Ojca prawie w ogóle nie było w domu, a nawet jak był, to zamieniali ze sobą może trzy zdania. Matka też rzadko z nią rozmawiała, a przeważnie te rozmowy kończyły się na prośbie o zaopiekowanie się Martą. Niby zrobiła krok w stronę polepszenia relacji z braćmi, ale nadal nic jej nie pasowało. Była piątym kołem u wozu. Czuła, że między chłopakami jest jakaś taka specyficzna więź. Relacja, do której nie powinna się wtrącać. Kalinowscy nie byli już dłużej rodziną. Nie w tym tego słowa znaczeniu, które ona miała na myśli. Cały czas szukała swojego miejsca, ale wydawało jej się, że nie jest nikomu potrzebna. Nigdzie nie pasowała, więc starała się dostosować pod społeczeństwo. Zgrywała idiotkę, głupio żartowała, popisywała się pod innymi i była w stanie zrobić praktycznie wszystko, by tylko zyskać czyjąś sympatię. Ostatecznie i tak zawsze kończyła z nożem w plecach. Jednego dnia kupowała koleżankom słodycze, drugiego słyszała jak obgadują ją razem w szatni. Patryk był introwertykiem, a mimo to miał przyjaciółkę i kogoś, komu mógł zaufać. Ona miała tylko siebie, a przecież nie była zamknięta na nowe znajomości. Miała przeczucie, że w domu nikt jej nie ufa i nie bierze na poważnie, a poza nim każdy tylko wykorzystuje jej naiwność na swoją korzyść. Karolina mogła po prostu wyczuć tajemnicę unoszącą się w powietrzu.


"Grzmią armaty sprawiedliwości,

Odpalone przez waszych policjantów dla dobra naszych osób.

Wszystkie dzwony w naszych kościołach

Splamione waszą żądzą.

Lecz niebo mi wybaczy,

Że rozkazujemy lub skazujemy.

Nie oddam broni.

Obywatelscy inkwizytorzy, nie jestem wam nic winien."*


--------------------------------------------------------------------------------------------
*Mozart L'Opéra Rock - Le Trublion

No, wzięłam się w garść i w końcu udało mi się coś napisać. *owacje na stojąco* 
Mamy takie delikatne zbliżenie, może Wam się spodoba. Ten rozdział zmienił też jedną rzecz - moja nastawienie do Karoliny. Zrobiła się z niej teraz taka wartościowa postać i nagle strasznie ją polubiłam (może nie jak chłopaków, ale jednak) ;__; No nieważne! Cieszę się, że komuś podoba się ta śmieszna mieszanka dramy i cukru, jaką jest to opowiadanie. 
Serio, jesteście świetni, ludzie!

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział V

Znów zapanowała między nimi cisza. Żaden nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Patryk oparł głowę o pierś brata, nadal trzymając go za rękę. Powinien czuć się winny, obaj powinni. Po części martwiło go, że wcale się tak nie czuł.

Brunet westchnął cicho i począł przeczesywać palcami włosy młodszego chłopaka. To było złe, wiedzieli to. Mimo wszystko na nic była im ta świadomość. To zawsze dążyło do tego miejsca, sami wykopali sobie grób. Były w życiu takie przyjemności, za które przychodziło sporo zapłacić. Dominik oswobodził dłoń z uścisku szatyna, by zaraz przytulić go mocno do siebie.

- Nie obwiniaj się - szepnął, ręką gładząc go po plecach. 

- Świat byłby lepszym miejscem bez takich popierzonych ludzi.

Starszy chłopak zaśmiał się cicho.

- Masz na myśli nas obu?

- Być może - mruknął Patryk w odpowiedzi. - Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz jestem pewny, że spłonę w piekle. Już nie ma dla mnie nadziei, Domi.

- Nie martw się, obaj tam skończymy


(***)


Patryk leżał na swoim łóżku i próbował zasnąć. Jak bardzo by się nie starał, natarczywe myśli nie dawały mu spokoju. Oliwia wróciła do siebie, gdy wyszedł na balkon. Kuba przekazał mu od niej przeprosiny za to, że się nie pożegnała, ale chłopakowi ani się śniło za to gniewać. Nie mógł być na nią zły ani za to zniknięcie, ani za całą tę sytuację z wcześniej. To nie była jej wina. 

Kuba został na noc i położył się na materacu w pokoju Dominika. Patryk zamienił z nim kilka zdań przed pójściem do siebie, ale blondyn nie zapytał go o jego zachowanie sprzed zaledwie pół godziny. Nikt na niego nie naciskał. Chłopak tym razem  naprawdę musiał pobyć sam, przemyśleć sobie to wszystko. Skomplikował sobie życie na własne życzenie. Musiał się liczyć z rodziną czy Oliwią. Nie miał prawa czuć tego, co czuł. Wiedział, że nie będzie w stanie okłamywać wszystkich wokół przez cały czas, że w końcu wszystko się wyda. Wyobrażał to sobie. Złość ojca, zapłakane oczy matki i przerażenie Karoliny. Był zmuszony wybierać między troską o bliskich a własnym szczęściem i byciem szczerym ze samym sobą. Cóż, może i nie radził sobie na wielu płaszczyznach i nie mógł pojąć jeszcze wiele rzeczy, ale jedno wiedział na pewno - na pierwszym miejscu musiał postawić samego siebie. Mówi się, że trzeba pokochać siebie samego, by móc w ogóle kochać kogoś innego. On wiedział tylko, że nie będzie w stanie uszczęśliwić kogokolwiek, jeśli sam będzie okazem nędzy i rozpaczy. Nie chciał nikogo ranić, ale też miał prawo do własnego szczęścia, prawda? Ludzie lubili ustalać sobie jakieś normy, tak było im łatwiej. Dzielili wszystko na czarne i białe, ludzi dobrych i złych. Nie, on tak nie myślał. Pozostawało jeszcze mnóstwo odcieni szarości. Szary kojarzył się z czymś bez wyrazu, czymś niezauważalnym i nieistotnym. Dla niego wszystkie osoby, które nie pasowały do żadnej z grup, których nie dało się zdefiniować jako czarne lub białe, nie były nieistotne czy bez wyrazu. Tacy ludzie znaczyli coś więcej, byli wyjątkowi, a wyjątkowych osób nigdy nie lubiano. Inny znaczył gorszy. Gorszy, ponieważ bano się wyjątkowych ludzi. Ktoś, komu nie dało się przypiąć żadnej etykietki, tylko zawadzał. 

Chłopak westchnął ciężko i przekręcił się na bok. Czuł, że pogrąża się coraz bardziej. Walka ze samym sobą zbyt wiele go kosztowała, by mógł to kontynuować. Zaakceptowanie siebie również nie było dla niego proste, ale zdecydowanie lepsze w skutkach. Zatęsknił za szczęściem, był w stanie zrobić naprawdę wiele, żeby znowu zaznać tego uczucia. Chciał być wolny.

Jeśli miłość dawała tyle dobrego, to jak długo można było mieć ją za grzech, coś nieodpowiedniego? Kochał. Jeśli miał kiedyś tam zapłacić za to uczucie, to był na to gotów. Kochał na tyle mocno i szczerze, że nie przejmował się niczyim zdaniem.

Patryk westchął ciężko i ułożył się wygodniej na swoim łóżku. Był w stanie zaryzykować wszystko. W kóncu co mógł stracić człowiek, który dotychczas nie miał nic?


(***)

Chłopak siedział w sali od angielskiego, nie potrafiąc w ogóle skupić się na lekcji. Nie miał najmniejszych problemów z tym przedmiotem, zawsze posiadał talent do języków obcych. No, z wyjątkiem niemieckiego, którego po prostu nie mógł znieść. Myślami był daleko stąd i nawet nie usłyszał, gdy nauczycielka zwróciła mu uwagę. Oliwia szturchnęła przyjaciela w ramię i szatyn nagle oprzytomniał, szybko orientując się w sytuacji.

- Patryk, dlaczego okazujesz taki kompletny brak szacunku względem mnie? Ja już to wszystko wiem, na lekcję przychodzę dla was, to wam to tłumaczę. - Magdalena Ostrowska była wysoką, chudą kobietą o szczurowatej twarzy. Jasne włosy zawsze upinała w wysokiego koka i ubierała się w eleganckie, czarne sukienki. Nawet zimą czy wczesną wiosną nie sposób było zobaczyć ją w spodniach. Ostrowska była jednym z tych nauczycieli, których szybko się nie zapomina, a słabsi psychicznie uczniowie miewają koszmary z nimi w rolach głównych.

- Przepraszam panią, to się więcej nie powtórzy - odparł spokojnie, sięgając po jedną z najczęściej używanych przez uczniów wymówek. Cóż, oczywiście, że jeszcze kiedyś na pewno się to powtórzy. Mimo wszystko, nie bał się tej kobiety. Tylko on rozumiał angielski na tyle, by można było zabrać go na jakieś olimpiady językowe, więc nauczycielka nie mogła się nad nim "znęcać".

Ostrowska zwężyła oczy i przyglądała się uczniowi przez chwilę. Jej spojrzeniem można by ciąć stal.

- Minus piętanście punktów za brak uwagi na lekcji - powiedziała w końcu i wróciła do prowadzenia swoich zajęć. 

Kobieta napisała kilka regułek na tablicy i tłumaczyła temat klasie. Kalinowski przez chwilę przyglądał się jej poczynaniom, by dać nauczycielce poczuć, że ma jego uwagę. Po około dwóch minutach otworzył leżący na ławce zeszyt na środkowej stronie. Wyjął długopis z piórnika i zaczął bazgrać coś, czego nie potrafił jeszcze nazwać.

- Naprawdę jesteś aż taki głupi? - szepnęła do niego siedząca obok przyjaciółka. - Nie wystarczy ci już te minus dwadzieścia?

Patryk odwrócił się do niej.

- Trochę więcej wiary we mnie - odpowiedział przyciszonym głosem. - Od początku podstawówki rysuję w zeszytach na lekcjach, nie wpadnę. - Uśmiechnął się lekko.

Oliwia prychnęła pod nosem ledwo słyszalnie i odwróciła się przodem do tablicy.

Chłopak nie bardzo przejął się upomnieniem blondynki i wrócił do rysowania. W pewnym momencie linie zaczęły układać się w mocne rysy twarzy. Kilka pociągnięć długopisem i do głowy dołączyła szyja i silne ramiona. Kiedy kończył rysować włosy, musiał powstrzymać się przed głośnym wciągnięciem powietrza. Szybko wyrwał kartkę z zeszytu, złożył ją dwa razy na pół i wsunął do plecaka między książki. Był rozdarty między swoimi obawami a chęcią bycia z Oliwią szczerym. Miał przeczucie, że nadużywał jej zaufania, że powinien dziewczynie cokolwiek powiedzieć. Jednak nadal się bał. Nigdy nie można było dokładnie przewidzieć jak ktoś zareaguje, a zwłaszcza jeśli chodziło o tak... niespotykane rzeczy. Patryk obawiał się, że nie będzie w stanie długo ukrywać się z własnymi uczuciami, gdy w końcu udało mu się je zrozumieć. Absolutnie nie chciał się nijak obnosić z jego i Dominika relacją, ale tak bliskiej dla niego osobie nie będzie trudno zauważyć, że coś w jego zachowaniu się zmieniło. Chciałby móc się podzielić z dziewczyną swoim szczęściem, pochwalić rysunkiem, który podobał mu się milion razy bardziej od wychudzonych, bladych twarzy, które ostatnio zdobiły kartki jego szkicownika. Chciałby powiedzieć jej, że w końcu coś poszło po jego myśli. Chciałby, ale czuł, że musiał zatrzymać to wszystko dla siebie. 

Westchnął ciężko i wbił wzrok w tablicę. Wcześniej musiał sam radzić sobie z własnymi obawami, wtedy też nie mówił o niczym przyjaciółce. Wiedział, że to mogło źle odbić się na ich relacji. Wiedział to, ale czuł, że ma związane ręce.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Patryk szybko wrzucił wszystko do plecaka, zasunął go i wyszedł na korytarz. Stanął obok drzwi do sali, w której właśnie mieli zajęcia i czekał na przyjaciółkę. Po chwili blondynka stała już obok niego.

- Wracasz autobusem czy na piechotę? - zapytała go dziewczyna i oboje ruszyli w stronę głównego wyjścia. 

- Właściwie to jeszcze nie wiem - odparł szatyn zgodnie z prawdą. - Zadzwonię do Dominika, może mnie odwiezie, bo chyba kończy dzisiaj lekcje o podobnej godzinie. - Oliwia skinęła głową i na chwilę nastała między nimi cisza. - Widzę, że coś cię nurtuje. Masz zamiar to z siebie wyrzucić?

- Cały czas nie wiem, co takiego wydarzyło się zeszłej nocy i myślałam, że może mógłbyś mnie oświecić. Nic wcześniej nie mówiłam, bo nie chcę na ciebie naciskać, ale wiesz, że jestem strasznie ciekawska. No i martwię się o ciebie...

Patryk zamyślił się przez chwilę, starając się nie okazać zdenerwowania. Co mógł jej powiedzieć?

- To jest bardzo... skomplikowane. 

Blondynka zatrzymała się. Zmarszczyła brwi i patrzyła na niego tak, jakby próbowała coś wyczytać z jego twarzy.

- Och, jestem całkiem wyrozumiała.

Byłoby miło, żebyś była, naprawdę. 

Wyszli już poza budynek szkoły i stali na przystanku przy drodze głównej.
- Obiecuję, że kiedyś ci to wszystko wyjaśnię, na razie musisz mi po prostu zau-

- Słyszę to już od ciebie któryś raz - przerwała mu dziewczyna odrobinę zbyt ostro. - Kiedy przestaniesz mnie traktować w ten sposób, Patryk? Odzywasz się do mnie coraz rzadziej, wydajesz się ledwo o mnie pamiętać. Jakbyś utrzymywał ze mną kontakt tylko z obowiązku.

Chłopak przełknął głośno ślinę. Myślał, że ma jeszcze trochę czasu, że zdoła jej wszystko wytłumaczyć w swoim czasie. Oczywiście musiał się mylić. 

Patryk usłyszał, że blisko podjeżdża jakiś samochód i spojrzał w tamtą stronę. Pod przystanek podjechało czarne Audi A4, z którego zaraz wyszedł wysoki chłopak. Szatyn odwrócił się znówi do przyjaciółki, nadal nie będąc w stanie jej odpowiedzieć. Usłyszał za sobą kroki i chwilę później poczuł, jak czyjaś dłoń zaciska się na jego ramieniu.

- Co się dzieje? - zapytał stojący za nim Dominik, wbijając wzrok w Oliwię. 

Nastolatka zmarszczyła brwi.

- Co ma się dziać? Zwyczajna rozmowa dwójki przyjaciół. - Przeniosła wzrok na Patryka. - Martwię się, bo zależy mi na tobie - powiedziała nieco ciszej, odwróciła się i odeszła w stronę grupki osób z ich klasy. 

Dominik westchnął cicho za plecami brata. Pochylił się trochę i szepnął do niego:

- Wsiadaj do samochodu, nie chcemy tutaj żadnych scen. - Patryk przytaknął głową i poszedł do auta za starszym chłopakiem. Usiadł na miejscu pasażera, zapiął pas i przez chwilę wpatrywał się przez przednią szybę. Chwilę poźniej brunet również wsiadł do środka i ruszyli.

- O co poszło?

- O nas. 

Dominik zaśmiał się cicho, ale zaraz spoważniał. 

- Na pewno sobie poradzisz? Jakby nie patrzeć, wpakowałem cię w coś bardzo ryzykownego.

Patryk westchnął ciężko i pokręcił głową.

- Wiem, że będzie ciężko. Ludzie nigdy tego nie zaakceptują, nawet się nie łudzę. Mimo wszystko, nigdy nie można być gotowym na coś takiego. W sensie, chodzi mi o te wszystkie konsekwencje. Mam świadomość, że ludzie nas nie zrozumieją, ale nie chcę musieć się ukrywać ze swoim szczęściem.

Para jasnych oczu wpatrywała się w nastolatka ze zrozumieniem i współczuciem. Dominik ujął jedną ręką dłoń brata, chcąc okazać mu swoje wsparcie. Patryk zaśmiał się smutnawo.

- Patrz na drogę, bo nas zabijesz, palancie - powiedział lekko rozbawiony.

Dominik zaśmiał się głośno, ale posłuchał się młodszego chłopaka i skupił się na drodze.

- Pati, jesteś przekonany, że właśnie tego chcesz? - zapytał chwilę później. 

- Tak - odparł cicho szatyn. - Nie mógłbym pomylić tego uczucia, jeśli wiesz o co mi chodzi. - Kącik ust starszego Kalinowskiego uniósł się ku górze. - Już jest mi dość ciężko, a to na pewno nic w porównaniu z ty, co dopiero nastąpi, ale nie odpuszczę teraz. 

Prawa dłoń Dominika okazała się nadal być splątana z tą Patryka. Brunet wzmocnił nieco uścisk. 

- To dobrze, bo nie wiem czy byłbym w stanie z ciebie zrezygnować. - Młodszy chłopak wciągnął głośno powietrze, a uśmieszek na twarzy jego brata jeszcze tylko się powiększył. - Mimo wszystko, zapytanie cię o to wydawało mi się fair. 

- Tak, to rzeczywiście miłe z twojej strony - zachichotał chłopak.


(***)


Po powrocie do domu obaj zaszyli się w pokoju Dominika. Przeważnie każdy z nich zamykał się u siebie zaraz po szkole, więc  nie wydawało się to nikomu ani trochę dziwne. Starszy chłopak wyciągnął ciemną gitarę z pokrowca i usiadł obok brata na łóżku.

- Zagrać ci coś? - zapytał. - Masz śliczny głos, mógłbyś pośpiewać. 

- Nie robiłem tego od kilku lat, Domi. Zresztą jestem trochę przeziębiony. - Wskazał na swoje gardło.

Brunet przyglądał mu się przez chwilę, po czym pochylił się i skradł mu szybki, słodki pocałunek. Na policzkach Patryka pojawiły się lekkie rumieńce.

- Przestań, bo się jeszcze zarazisz... - bąknął. 

Dominik obdarzył go tylko szczerym uśmiechem. Wyciągnął rękę w stronę chłopaka i pogłaskał go po głowie, czochrając mu przy tym włosy. 

- Podobało ci się, więc nie marudź - zauważył. - No i nie mam nic przeciwko twoim zarazkom. - Szatyn prychnął, ale jego usta wygięły się minimalnie w delikatnym uśmiechu. - Dobra, wiem już, co ci zagram.

- Nie mogę się doczekać! - zaśmiał się młodszy chłopak.

Dominik usiadł po turecku z gitarą, musnął raz palcami struny i sekundę później już wydobywał z instrumentu czyste dźwięki.

Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi,
Bo nie jesteś sam.
Śnij nocą, śnij.
Niech zły sen cię nigdy więcej nie obudzi.
Teraz śpij.

Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma,
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój,
Siejąc smutek i zwątpienie.
Pamiętaj, że

 Śpiew brata był dla Patryka czymś, czego mógłby słuchać całe życie. Chłopak miał ciepłą i głęboką barwę głosu oraz bardzo szeroką skalę. Ta muzyka była słodyczą dla uszu młodszego chłopaka, z której nigdy nie mógłby zrezygnować.

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...

Dominik przerwał, by przyjrzeć się reakcji Patryka. Chłopak przyglądał mu się z uwielbieniem w oczach. Brunet ostrożnie odłożył gitarę obok i przysunął się do brata, by objąć go mocno. 

- Myślałem o naszej rozmowie w aucie. - Dominik usiadł teraz na miejscu Patryka, a szatyn usiadł między jego nogami, opierając się o klatkę piersiową starszego chłopaka.

- I co takiego wymyśliłeś? - mruknął Dominik, zanurzając twarz w czekoladowych włosach brata i rozkoszując się ich kakaowym zapachem.

- Kompletnie nie obchodzi mnie teraz opinia i reakcja innych. Niech przyjedzie tu armia z karabinami, ale nikt nie zdoła mnie od ciebie zabrać. 

- Ja myślę - powiedział brunet, przesuwając teraz czubkiem nosa po szyi Patryka. Musnął lekko ustami skórę na szyi młodszego brata. - Dasz mi się pocałować?

- Kiedy tylko zechcesz - odparł Patryk, wykręcając odrobinę głowę w stronę Dominika. Ciemnowłosy wpił się łapczywie w te kuszące usta, nadal ciasno obejmując niższego chłopaka. Pozwolił sobie całkowicie zatracić się w całej fali doznań, nie chcąc nigdy zapomnieć uczucia, które towarzyszyło mu, gdy byli razem.


"Burza przychodzi i odchodzi,

A ja wciąż idę, ja wciąż idę.

Krople deszczu świecą jak złoto.

Skradziono mi serce, skradziono serce"*


---------------------------------------------------------------------------------------------------------
*BOKKA - Town Of Strangers

Dość długo zeszło mi z tym rozdziałem, wybaczcie. Miałam ostatnio trochę do zaliczenia w szkole, ale to już prawie koniec! :D Jestem też świeżo po Magnificonie. Był ktoś z Was? 
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu no i oczywiście będę bardzo wdzięczna za komentarze.

wtorek, 10 maja 2016

Rozdział IV

- Zabierz mnie od niego - mruknęła Oliwia pod nosem.

- No i kto by pomyślał, że tak zmienisz nastawienie w stosunku do mnie?

Patrykowi zajęło chwilę odnalezienie się w tej sytuacji. Przez dobrą minutę stał w miejscu i patrzył się na nich tępo.

- Rozumiem, że się skądś znacie? - odezwał się w końcu chłopak. Blondynka kiwnęła głową, skrzyżowała dłonie na piersi i odwróciła wzrok. - Co jej jest? - zwrócił się do Kuby.

- Cóż - zaczął blondyn - wygląda na to, że umawiałem się jakiś czas temu z twoją przyjaciółką.

Kalinowski otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Albo dziewczyna z jakichś powodów wstydziła się tego związku, albo ich relacja opierała się na czymś... dziwnym. Przecież zawsze opowiadała mu o takich rzeczach! I ta dziewczyna chciała znać wszystkie szczegóły jego życia, tak? No proszę, jacy ludzie są zabawni. Patryk odchrząknął.

- Wchodźcie, jest chłodno. - Przesunął się, by zrobić im miejsce. Piekarczyk posłał mu rozbrajający uśmiech i wszedł do środka. Oliwia nadal wydawała się być obrażona na cały świat. - Chyba masz mi coś do powiedzenia, prawda? - Dziewczyna podniosła na niego wzrok. - Potem pogadamy, właź już, bo zmarzniesz.

Blondynka w końcu się go posłuchała, choć nadal wyglądała na dość przybitą. Natomiast na twarzy Kuby cały czas gościł głupawy uśmieszek. Chłopak rozłożył się wygodnie na sofie, więc nastolatka zajęła miejsce na fotelu, by trzymać się jak najdalej od niego. Patryk usiadł obok przyjaciela jego brata i spojrzał na niego wyczekująco.

- Ja jej nic takiego nie zrobiłem, to ona doszukiwała się wszędzie problemów - usprawiedliwił się chłopak i zachichotał. - Powiedzmy, że Oliwka nie lubi się dzielić.

- Zamknij się! - zareagowała natychmiast. - Nie nazywaj mnie tak, cholero.

- Złość piękności szkodzi. - Uśmiechnął się niewinnie.

- Zaraz cię jebnę, jak matkę kocham.

- Możecie się oboje przymknąć? - zabrał głos Patryk. - Przenieśmy się z tym gdzieś indziej, błagam. Ojciec jest w domu. - Nic nie mógł poradzić na to, że się stresował. Po wcześniejszej kłótni cały czas nie czuł się najlepiej. Miał tylko nadzieję, że Dominik zdążył już się uspokoić. No i dobrze by było, żeby nie spał. Nie żeby Patryk miał niską samoocenę, ale nie sądził, by sam poradził sobie z Kubą i Oliwią.

Oboje mu przytaknęli i udali się na górę. Szatyn zauważył, że Kubę ta sytuacja aż zanadto bawiła. Ciągle tylko się szczerzył i rzucał kiepskimi żartami.

- Wejdźcie do mojego pokoju i postarajcie się nic nie rozwalić. Przyjdę do was za chwilę - powiedział Patryk i otworzył im drzwi.

Szybko opuścił znajomych i wpadł do pokoju Dominika jak burza. Brunet siedział na łóżku i stroił swoją czarną gitarę akustyczną. Spojrzał na brata, unosząc brew pytającym geście. Szatyn westchnął ciężko i zamknął za sobą drzwi.

- Przyszedł Kuba. - Do jednej brwi dołączyła druga.

- Rozumiem, że przyszedł do ciebie, skoro jeszcze go tutaj nie było? - zapytał Dominik i, niech go szlag, wyglądał na rozbawionego.

- Oliwia też tu jest - tłumaczył chłopak. - Okazało się, że byli kiedyś parą i trochę głupio się teraz między nimi czuję...

Starszy chłopak tylko powoli pokiwał głową. Rzeczywiście, przyjaciel mówił mu o jakiejś dziewczynie. Wspomniał też, że obraziła się na niego za kompletną głupotę i wszystko się rozpadło. Sytuacja faktycznie musiała być śmieszna, bo Kuba śmiał się, gdy mu o tym opowiadał.

- Wytłumaczyli ci to?

Patryk pokręcił przecząco głową.

- Kuba wspomniał tylko coś, że Oliwia była o niego zazdrosna. No, chyba o niego.

- Pewnie powinienem pozwolić im ci to wyjaśnić. Mogę ci powiedzieć, bo to raczej żadna tajemnica, ale nie mów im, że wiesz, okay? - Chłopak przytaknął. - Ich związek się rozpadł, bo Oliwię denerwowało, że jej chłopak spędzał więcej czasu w internecie niż z nią. Nic wielkiego, serio - powiedział i wzruszył ramionami.

- Może i nic wielkiego, ale wiesz, że dziewczyny lubią dramatyzować?

- Nie wiem jak wygląda to w związku, Pati, bo nigdy z żadną nie byłem. Ty też nie, o ile się nie mylę. - Spojrzał na młodszego brata, a coś w tym spojrzeniu sprawiło, że chłopak delikatnie się zarumienił.

- Przyjaźnię się z dziewczyną, tyle zdecydowanie mi wystarczy. Zresztą nieważne, potrzebuję twojej pomocy. - Starał się wyglądać poważnie, ale rumieńce na policzkach musiały popsuć cały efekt, bo brat uśmiechnął się do niego rozbawiony.

Dominik położył gitarę na łóżku, podszedł do chłopaka i zmierzwił mu dłonią włosy.

- Nadużywasz mojej opiekuńczości, młody? - zaśmiał się.

Szatyn prychnął.

- Chyba nadopiekuńczości...

- A chcesz mojej pomocy? - Młodszy Kalinowski kiwnął głową. - To bądź grzeczny i nie marudź. - Patrykowi nie bardzo się to podobało, ale przystał na takie warunki.

- Chodź, załatwimy ten twój problem, dzieciaku.

Dominik objął go ramieniem i wyszli razem z pokoju. Przeszli korytarz i zatrzymali się przed pokojem Patryka. Starszy chłopak rzucił bratu pytające spojrzenie. Patryk zrozumiał. Odsunął się od brata i po chwili obaj weszli do pokoju. Kuba rozłożył się na łóżku, a Oliwia siedziała na parapecie.

- Cześć - powiedział blondyn, widząc rodzeństwo wchodzące do pokoju. - Przyszedłem trochę pomęczyć twojego małego braciszka, nie obedrzesz mnie ze skóry?

"Mały braciszek" prychnął. Brunet tylko się uśmiechnął i chłopak przypomniał sobie, jak bardzo Dominik i Kuba potrafili być razem przerażający.

- No dobra - odezwał się Dominik po chwili - co wy tak w ogóle odwalacie?

(***)

Cała sytuacja rzeczywiście okazała się być dość śmieszna. Dość śmieszna, a na pewno głupia. Patryk już wcześniej przekonał się, że woli trzymać się z dala od naburmuszonych dziewczyn. Obrażony facet zamykał się w sobie, wszystko przepracowywyał i było w porządku. Dziewczyny odtrącały od siebie każdego, równocześnie domagając się uwagi. Chłopak w jakiś tam sposób podziwiał wszystkich heteroseksualnych mężczyzn, że w ogóle próbują jakoś zrozumieć te pokręcone istoty. On nie rozumiał. Pod pewnymi względami zdecydowanie łatwiej było być gejem. No, mniejsza z tym, że bardzo łatwo jest się nieszczęśliwie zakochać w kimś hetero, często trzeba ukrywać swoją orientację i - mimo tego, co się mówi - ma się ograniczone prawa. Ale tak, łatwiej było być gejem.

Po tym, jak już wszystko sobie wyjaśnili, Oliwia trochę się rozchmurzyła. Dała sobie spokój ze strzelaniem fochów, choć nadal ciskała w Kubę piorunami z oczu. Dominik szybko wbił im do głów, że zachowują się idiotycznie i niepotrzebnie stresują Patryka własnymi problemami. Oczywiście nie obeszło się bez komentarza Piekarczyka na temat jego kompleksu młodszego brata. W każdym razie, wyjaśnili sobie całą sytuację. Patryk był szczerze zdziwiony, że dziewczyna mogła zerwać z Kubą z powodu czegoś tak głupiego. Przecież sama spędzała mnóstwo czasu w internecie, wyobrażał ich sobie jako parę grającą razem w gry i tak dalej. Cóż, może powinni o tym pogadać, może nie. Sam w końcu nie był święty, takie uczucia ukrywał nawet przed nią. Chociaż to była trochę inna sprawa, bo starał się je ukrywać nawet przed samym sobą, ale mniejsza z tym. 

Ojciec z matką wyszli jakąś godzinę po przyjściu Kuby i Oliwii. Podobno randkowanie odgrywało znaczącą rolę, nawet w małżeństwie z kilkunastoletnim stażem. Diana nie miała nic przeciwko obecności nastolatków, Robert to przemilczał. Po tej całej kłótni sprzed kilku godzin nawet nikt nie próbował czegokolwiek sobie wyjaśnić, ale między ojcem a Dominikiem zawsze tak to wyglądało. Obaj byli strasznie uparci i obaj prędzej by zginęli, niż przyznali drugiej stronie rację. 

W każdym razie, czwórka nastolatków miała teraz dom praktycznie tylko dla siebie. Były jeszcze Karolina i Marta, ale mała spała, a gimnazjalistka robiła to, co gimnazjalistki lubiły najbardziej - siedziała w swoim pokoju i pewnie pisała z koleżankami. Dominik wyszedł z pewnym pomysłem i skończyli razem w salonie, planując obejrzeć film.

- Pomóc ci z czymś? - zapytał Patryk brata, który wyciągał właśnie gotowy popcorn z mikrofalówki. 

- Nie, dzięki. 

Chłopak odłożył miskę na blat i otworzył drzwiczki lodówki. Przez chwilę zdawał się oceniać jej zawartość. W końcu uśmiechnął się słabo i wyciągnął cztery puszki Pepsi. Położył je obok miski z popcornem i spojrzał na szatyna z rozbawieniem.

- Co, mam coś na twarzy?

- Nie, nie. Zastanawiałem się tylko nad wzięciem dla siebie i Kuby piwa, ale stwierdziłem, że nie będę demoralizował dzieci. - Patryk skrzywił się.

- Wypraszam sobie - powiedział, a Dominik tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ale masz rację, odpuśćcie sobie dzisiaj. W sensie, ojciec mógłby się czepiać.

Brunet skinął głową, zgadzając się z nim.

- Tak, pomyślałem o tym. Chociaż mocniejszym argumentem jest dla mnie fakt, że nadal jesteś dzieciakiem. 

Patryk prychnął. Podszedł bliżej brata, by zgarnąć z blatu miskę z przekąską.

- Zabrać coś jeszcze?

- Jezu, mówiłem ci, że sam sobie poradzę... Nie, tyle naprawdę wystarczy.

- Dobrze, ale i tak nie wyszedłbym bez niczego. Jakby nie patrzeć, powiedziałem im, że idę ci pomóc.

Dominik uśmiechnął się do niego, tym razem bez krzty kpiny.

- Tak, tak, oczywiście. Teraz idź już zanieś ten popcorn do salonu, księżniczko.

Szatyn westchnął i pokręcił głową, ale uśmiechnął się lekko. Wyszedł z niedużej kuchni i poszedł do salonu. Mniej więcej na środku stała duża sofa i dwa fotele. Między nimi znajdował się niski stolik, a naprzeciwko był duży telewizor na ścianie. Chłopak postawił miskę na stoliku i usiadł na sofie. Mimo tego, że oficjalnie się pogodzili, Oliwia nadal wolała trzymać się jak najdalej od Kuby, więc każde z nich siedziało na innym końcu sofy.

- Wybraliśmy film - powiedział Kuba, odwracając się do Patryka.

- Nie, to ty wybrałeś - zauważyła dziewczyna.

- Bo jak mogłaś nie oglądać jeszcze Iluzji? - jęknął chłopak. - Nie mam pojęcia, co ty robisz w wolnym czasie...

Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.

- Ja tam jestem za Grą tajemnic - powiedziała Patrykowi. - Film z Benedictem Cumberbatchem. - Poruszyła sugestywnie brwiami i chłopak się zaśmiał.

- Nie jestem jego jakimś specjalnym fanem - odpowiedział rozbawiony.

Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i rozdziawiła usta.

- Jak można nie lubić Bena? - Pokręciła głową, jakby to naprawdę było coś niewyobrażalnego. - Dobra, sama poznałam go dopiero przez Sherlocka, ale teraz widzę, że moje wcześniejsze życie było naprawdę nudne.

- Chwila, nie powiedziałem, że go nie lubię. Możesz czuć się zobowiązana do obrony tego aktora, bo jesteś w końcu typową fanką, ale bez przesady. - Zaśmiał się, widząc, jak dziewczyna wydyma usta. - No dobra, to o czym ten film?

(***)

Blondynka wyszczerzyła się i zaczęła opowiadać z przejęciem. Okazało się, że nie jest najzwyklej w świecie zaślepiona z powodu brytyjskiego aktora i fabuła nawet go zainteresowała. Chwilę później dołączył do nich Dominik, niosąc picie dla wszystkich. W końcu wszyscy wspólnie ustalili, że oglądną tę Grę tajemnic. Film opowiadał historię Alana Turinga, brytyjskiego matematyka i szyfrologa, który opracował narzędzie służące do złamania kodu Enigmy. Patrykowi dawno nie było tak smutno na filmie. Ludzie powinni oglądnąć ten film i zapoznać się z tą historią, zanim będą skarżyć się na to, jak traktuje się homoseksualistów. Nie żeby bronił tych wszystkich homofobów, a skąd. Po prostu chłopak czuł wdzięczność, że nie urodził się w tamtych czasach. Oliwia oczywiście płakała, ale żaden z chłopaków tego nie skomentował. Wszyscy byli poruszeni, choć ci starsi nie dawali tego po sobie tak bardzo poznać. Patryk nie wytrzymał za którymś razem i ścisnął mocno rękę brata. Dominik spojrzał na niego pytająco, ale chłopak uparcie nie chciał spojrzeć w oczu. Brunet niepewnie objął chłopaka delikatnie ramieniem i tak trwali aż do końca seansu. Skończyli film koło godziny dwudziestej pierwszej.

- Zostajecie na noc? - zapytał Dominik. - Nie sądzę, żeby był z tym jakiś problem, najwyżej wezmę to na siebie, więc nie musicie się martwić. Z tobą - zwrócił się do Kuby - pewnie nie będzie żadnego problemu. - Blondyn skinął głową i uśmiechnął się do przyjaciela.

- Ja mogę zostać jeszcze najwyżej półtorej godziny - powiedziała dziewczyna. - Trochę ostatnio przesadziłam i teraz rodzice nie bardzo zgadzają się, bym zostawała gdzieś na noc.

Brunet skinął głową ze zrozumieniem, a Kuba rzucił pod nosem coś, co brzmiało jak "dzieciak".

Posprzątali po sobie w salonie i poszli na górę. Zamknęli się w pokoju Dominika i usiedli wszyscy na łóżku. Patryk był trochę śpiący po filmie, ale szybko się rozbudził.

- Mam pomysł - ogłosił Kuba. - Zagrajmy w butelkę! - Reakcje były różne. Dominikowi pomysł jak najbardziej się podobał, Patrykowi było to w miarę obojętne, a Oliwia nie wydawała się już tak optymistycznie nastawiona. - Będzie fajnie - zapewnił chłopak. - Możemy zacząć od takiej lżejszej wersji, jeśli chcecie - zaproponował, mając na uwadze szczególnie młodszych z towarzystwa.

Nie trzeba było ich długo namawiać.

Dominik pobiegł na dół i po chwili wrócił z jakąś pustą butelką. Przenieśli się na podłogę. Usiedli w czteroosobowym kręgu i Kalinowski położył butelkę na środku.

- Na czym polega ta lżejsza wersja? - zapytał Patryk Kubę.

- Na początku będziemy tylko zadawać pytania, rezygnując z "prawda czy wyzwanie" - wytłumaczył. - Może tak będzie łatwiej się wam przełamać. - Piekarczyk złapał przedmiot i zakręcił nim. Butelka obróciła się szybko kilkanaście razy, po czym wskazała na Oliwię. - No dobra... - Zamyślił się na chwilę. - Miałaś kiedyś myśli samobójcze?

Dziewczyna prychnęła.

- Nie, głupku. - Uśmiechnęła się pod nosem, bo jednak trochę ją to rozbawiło. - To teraz moja kolej. - Zakręciła butelką i wypadło na Dominika. - Ile miałeś już dziewczyn?

- Okręgłe zero.

Blondynka ściągnęła brwi.

- I nie kłamiesz?

- Czemu bym miał? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Oliwia nie dopytywała się już więcej, ale nadal patrzyła na niego podejrzliwie. Chłopak zakręcił butelką i wylosował Kubę. - Wiem, że ta gra polega na pytaniu o jakieś żenujące rzeczy, ale naprawdę jestem czegoś ciekaw.

- No, do rzeczy - ponaglił go.

- Ulubione anime? - Kuba zachichotał, słysząc to pytanie. - Pokazywałeś mi kiedyś z niego jakieś AMV, to wiem. Nawet mi się podobało, wiesz?

- Hellsing Ultimate, przyjacielu - odpowiedział chłopak.

Zagrali tak razem jeszcze kilka rund. Dowiedzieli się chociażby, że Piekarczyk znalazł na śniegu "lody cytrynowe", gdy był w przedszkolu. Oliwia opowiedziała im o swojej pierwszej miłości - poloniście z jej podstawówki. Lubiła brać się za lektury, które czyta się dopiero w gimnazjum, a nauczyciel przerabiał je z nią na zajęciach dodatkowych. Doszli do Romea i Julii i wtedy się tak głupio zauroczyła.

- Teraz moja kolej! - zawołała Oliwia i jednym, energicznym ruchem, wprawiła butelkę w ruch. Wskazała ona na Patryka, który jęknął cicho. - Jezu, nie mam pojęcia, o co cię spytać...

- Miejmy to już z głowy - powiedział chłopak i westchnął. Nie bardzo lubił się komuś zwierzać.

- No dobra - zaczęła - Mistrzu, w kim się podkochujesz?

I nastolatek zamarł. Wybrała najgorsze ze wszystkich możliwych pytań na świecie. Nienawidził o tym mówić, unikał rozmów na ten temat jak ognia. Gubił się we własnych uczuciach, za nic nie mógł ich zrozumieć. Nie chciał nikogo w to mieszać i nie lubił, gdy ktoś zaglądał mu do głowy. Mimo wszystko, zastanowił się nad tym, co powiedziała jego przyjaciółka. Jakoś nigdy wcześniej nie spotkał kogoś, kto przypadłby mu do gustu. Zawsze miał tylko Dominika, Oliwię i czasem rozmawiał z Kubą, gdy odwiedzał jego brata. Nie szukał nowych znajomości, tak było mu dobrze. Sporo czasu zajęło chłopakowi zrozumienie, że nie może tak żyć. Nie mógł zmusić tych ludzi do zostania przy jego boku, oni kiedyś odejdą. Odejdą, a on zostanie sam, złamany. Będzie trwał w martwym punkcie, nie potrafiąc zrobić kroku wprzód. Dopiero niedawno uświadomił sobie, że wiązał swoją przyszłość z czymś kompletnie śmiesznym. Żył iluzją, złudzeniem, które było dla niego ważniejsze od rzeczywistości. I nie chciał tego zmieniać. Lubił tę iluzję.

- Poproszę inne pytanie - powiedział cicho, nie patrząc dziewczynie w oczy.

- Patiś, trzymaj się zasad - upomniał go Piekarczyk. - Wiesz jaka ta historia o śniegu była żenująca? No błagam, nie może być gorzej.

Cóż, zdecydowanie było gorzej.

- Patryk... - zaczęła Oliwia.

- Nie, jest w porządku - odparł chłopak szeptem. - Ja... zaraz do was wrócę. - Wstał i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Przeszedł korytarz i podszedł do przeźroczystych drzwi wychodzących na balkon. Pociągnął za klamkę i wyszedł na zewnątrz. Marcowe powietrze nieco go otrzeźwiło. Chłodny wiatr owiał jego twarz. Nie chciał tam wracać. Potrzebował pobyć sam, nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie Oliwii. Zagięła go. Czuł się słabo i wiedział, że najprawdopodobniej się przeziębi, ale średnio się tym teraz przejmował. Potrzebował spokoju. Zignorował fakt, że zachował się trochę jak obrażona nastolatka, jakby nie patrzeć, był nastolatkiem.

Spojrzał na ciemne niebo. Dlaczego wszystko musiało być takie popierzone? Księżyc tylko odbijał światło słoneczne, a chłopak stał tu i widział jak jasno świeci. Wszędzie tylko iluzje, złudzenia.

Usłyszał kroki na korytarzu i po chwili ktoś otworzył drzwi.

- Patryk, co się dzieje? - doszedł go przyjemny dla ucha głos Dominika. Chłopak nie odwrócił się, nadal opierając się o barierkę i wpatrując się w niebo.

Dominik zamknął za sobą drzwi i wszedł na balkon. Stanął około metr obok Patryka i trwali tak przez chwilę w milczeniu.

- Wiesz co? - odezwał się w końcu cicho młodszy chłopak. - Całe moje życie to jedna, wielka iluzja. Nawet księżyc. Wydaje się, że świeci, a on jedynie odbija światło. Dzieci wierzą w Świętego Mikołaja i inne bajki, co w dużej mierze wpływa na ich światopogląd. Ja już nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Jestem jak te dzieciaki, ja też wierzę w bajki. Powoli zaczynam zdawać sobie sprawę, że to nie jest prawda, ale nie chcę dopuścić do siebie tej myśli. Lubię życie w kłamstwie, Domi, tak jest łatwiej.

Dominik spojrzał na brata. Znów zapanowała między nimi cisza, którą przerywały tylko ich oddechy, bicia serc i dźwięki nocy. Brunet westchnął ciężko i oderwał się od barierki. Stanął przed bratem, przyglądając mu się uważnie.

- Spójrz na mnie. - Patryk odwrócił wzrok i spojrzał na brata szklistymi oczami. Zdawało się, że wypłynęło z niego wszystko to, co nosił w sobie przez cały ten czas. Był złamany, bezsilny. - Nie będę cię oszukiwał, wiem, że mnóstwo ludzi kłamie. Żyjemy na zakłamanej planecie, ludzie wybrali sobie takie życie. Jeszcze mnóstwo osób będzie próbowało cię skrzywdzić, nawet nie warto się łudzić. Musisz nauczyć się odróżniać swoich wrogów od przyjaciół. Musisz nauczyć się odróżniać rzeczywistość od złudzenia.

- Nie potrafię - odparł ledwo słyszalnym szeptem, głos mu się załamywał.

- Patryk, posłuchaj mnie uważnie. - Dominik podszedł bliżej, a szatyn spojrzał mu głęboko w oczy. - Ja jestem prawdziwy.

To zdażyło się zbyt szybko, by zdążył w ogóle zareagować. Miękkie wargi brata spotkały jego własne i musnęły je delikatnie, z uczuciem. Patryk ścisnął mocno dłoń wyższego chłopaka i niepewnie oddał pocałunek.

Bo niech spłonie w piekle, ale dopiero teraz zaznał choć trochę spokoju.



"Jeśli nasza miłość jest tragedią,

Dlaczego jesteś tym, 

Co mnie naprawia?

Jeśli nasza miłość jest szaleństwem, 

Dlaczego jesteś tym, 

Co daje mi jasność?"*


-------------------------------------------------------
*Sam Tsui - Clarity

Jestem zadowolona z tego rozdziału. Planowałam jeszcze trochę poczekać ze slashem, ale za bardzo shippuję chłopaków razem. Tak, to jedno z moich otp (chociaż niby da się mieć tylko jedno). Mam nadzieję, że spodobał Wam się taki bieg wydarzeń. Całość ma być tala słodko gorzka, co ja poradzę *wzrusza ramionami*
Dziękuję, że ktoś to czyta, kocham Was!

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział III

Dzień minął mu tak, jak podejrzewał. Pomimo przespania się trochę rano, Patryk przysypiał na lekcjach. Na matematyce zarobił nawet trochę punktów ujemnych. Ta kobieta po prostu uwielbiała się nad nim znęcać. Dominik wspomniał mu kiedyś, że raz usłyszała, jak obraził ją przy kolegach i od tego czasu starała się mu uprzykrzać życie. Cóż, najwyraźniej ta niechęć przeszła również na Patryka. Ewa Królikowska miała już prawie sześćdziesiąt lat, ale jakoś nie spieszyło się jej odejść ze szkoły. Boże, ona miała świra na punkcie swoich lekcji! Było tak strasznie przekonana o ważności swojego zawodu! Patryk może nie był głupi, ale nigdy nie mógł zrozumieć matematyki. Nauczycielka tylko bardziej go zniechęciła do tego przedmiotu.

Chłopak westchnął ciężko i oparł czoło o szybę w autobusie. Może i lepiej, że nie wracał do domu z bratem. Potrzebował zebrać myśli. Był zmęczony fizycznie i psychicznie, ale nie mógł pozwolić sobie teraz na sen. Nie, wróci do domu, odrobi cholernie dużo zadań z matmy i zajmie się sobą. Oliwia powiedziała mu kiedyś, że życie jest jak książka, którą piszemy, że każdy jest panem własnego losu. Może było w tym trochę prawdy, a może jej chwilowe zainteresowanie kwestią sensu życia i innymi takimi głupotami było czymś, czym niekoniecznie należało się przejmować. W każdym razie, powinien wziąć się w końcu w garść. Był już krok do przodu, rozmawiał z Dominikiem na poważnie. Nie żeby coś konkretnego z tego wynikęło, a gdzie tam. Tak właściwie, to tylko zafundował sobie więcej przemyśleń i praktycznie w ogóle nie spał w nocy. Czuł, że jest na doskonałej drodze, żeby wszystko spieprzyć. Dominik miał rację, że ranił ludzi, którym na nim zależy. Coraz mniej rozmawiał z Oliwią, w ogóle zamknął się w sobie jak nigdy wcześniej. Nie chciał zawracać innym głowy, a osiągał tylko coś zupełnie przeciwnego.

Po zajęciach poszedł jeszcze kupić trochę rzeczy. Ołówki, zapas kartek i te sprawy. Normalnie byłby już w domu, ale przecież miękkich ołówków nigdy za wiele. Zresztą miał przypływy weny w dość dołujących chwilach. Coraz częściej rysował siebie. Na tych rysunkach miał rozczochrane włosy, wychudzoną, trupio bladą twarz i zmęczone oczy - wyglądał jak śmierć. Może trochę dramatyzował, ale zawsze był to jakiś sposób na wyładowanie emocji. Niektórzy woleli sobie podciąć żyły, a inni rysowali siebie jako żywe trupy - wolny kraj. Kącik ust chłopaka powędrował ku górze, gdy uświadomił sobie, jakim jest pokręconym człowiekiem. Patryk aż za dobrze wiedział, co działo się z nim w takich chwilach. Zaczynał myśleć o wszystkim i o niczym. Od bezsenności zaczynając, na kolorze nieba kończąc. Zawsze miał bałagan w głowie, czasem bywało to naprawdę wkurzające. Najchętniej zająłby się wszystkim naraz i miał już spokój. Przejmował się praktycznie każdą drobnostką, nie mógł nic na to poradzić. Czasami bardzo zazdrościł bratu tego jego olewającego stosunku do świata. Był też dość ciekawy, jakby to było znaleźć się w jego skórze. Lubiany przez prawie wszystkich, nie lubiący praktycznie nikogo.

- Patiś? - Usłyszał za sobą. Szybko odwrócił głowę i zobaczył chłopaka, który musiał dopiero co wejść do autobusu. Zdawało mu się, że już widział kiedyś tego blondyna, ale dopiero wypowiedziana przez niego ksywka potwierdziła przypuszczenia Kalinowskiego. Niewielu ludzi go tak idiotycznie nazywało. Patryk odwrócił się w stronę starszego chłopaka, uśmiechając trochę niepewnie. - Nie widzieliśmy się od kiedy byłeś w podstawówce, dzieciaku!

- Wypraszam sobie, chodziłem do gimnazjum. - Tak, Jakub Piekarczyk wymyślał czasem równie głupie przezwiska, co Dominik. Szatyn widywał go kiedyś dość często. Blondyn przychodził do nich, grał w gry z jego bratem i nieraz zostawał na noc. Chłopak zawsze wydawał się go lubić, więc często siedzieli razem we trójkę, oglądając filmy, na które niekoniecznie był jeszcze gotowy (później śniły mu się zombie z pistoletami ze słodyczy i inne chore rzeczy). - Wydaje mi się, czy byłeś gdzieś dzisiaj z Dominikiem? - Kuba uśmiechnął się szeroko i usiadł koło niego.

- Yep, twój braciszek powinien zaraz być już w domu - odpowiedział pół żartem i został obdarowany karcącym spojrzeniem. Patryk przyjrzał się chłopakowi jeszcze raz. Różnica trzech lat to przecież nie tak dużo, nie? Cóż, najwyraźniej w tym wieku było to jeszcze widoczne. Czuł się taki mały przy prawie dwumetrowym chłopaku. Wydawało mu się też, że dawniej Piekarczyk nie miał takich długich włosów. Spokojnie sięgały mu za łopatki. - Swoją drogą, coś się stało, młody? Wyglądasz dość żałośnie. - Szatyn prychnął.

- Dziękuję? - Kuba cały czas patrzył na niego poważnym wzrokiem. - Dobra, powiedzmy, że mogłoby być lepiej, ale nie mam zamiaru wskoczyć pod koła pierwszego samochodu, jaki się napatoczy, okay?

Blondyn pokręcił głową i uśmiechnął się smutnawo.

- Niekoniecznie chce ci się zwierzać jakiemuś gościowi, który tak po prostu zniknął sobie na kilka lat, co? - Młodszy chłopak tylko mruknął coś pod nosem. - Wiesz, że jesteś dla mnie trochę jak młodszy brat, Pati? - w jego głosie brzmiała powaga.

- O Boże, czyli jest was dwóch? - jęknął chłopak, starając się jakoś zboczyć z tematu.

- Oj tam, przecież uwielbiacie się z Dominikiem - powiedział blondyn, ale nadal, jak na gust Patryka, brzmiał zbyt poważnie. - Nie wiem, coś się zmieniło?

- Nie, to nie tak - odpowiedział szybko. Mimo wszystko, to był właśnie czuły punkt. Zastanawiał się, co znaczy to całe „uwielbiacie”. Wydawało mu się, że tak właściwie, to wszystko kręci się właśnie wokół jego relacji z bratem. - Zresztą nieważne, co tam u ciebie? - zapytał, mając nadzieję, że to koniec kłopotliwych pytań. Gość umiał wbrew pozorom całkiem nieźle kogoś podejść.

Piekarczyk uśmiechnął się lekko, najwyraźniej postanawiając pójść chłopakowi na rękę.

- Myślisz, że jak może wyglądać życie takiego kogoś jak ja? Oglądam anime i seriale w nocy, ciągle gram w te wszystkie porąbane gry, czytam jeszcze bardziej porąbane mangi i napycham się chipsami. - Patryk przyjrzał się jego sylwetce. Chłopak był bardzo szczupły, co przy jego wzroście wyglądało dość ciekawie. Skubany, musi mieć szybką przemianę materii. Pozostawała też opcja, że żywił się tylko tymi chipsami. - Wiodę bardzo ciekawe życie stuprocentowego nerda, polecam.

Młodszy chłopak zaśmiał się, sprawiając tym, że uśmiech blondyna tylko się poszerzył.

- W końcu nie wydajesz się być na skraju załamania psychicznego, jest sukces! - Autobus zatrzymał się, a Kuba wyjrzał na chwilę przez okno. - Dobra, to mój przystanek. Będę się zbierał, młody. Może za niedługo do was wpadnę. - I zaraz go nie było. Na ustach Patryka ciągle gościł delikatny uśmiech.

Może jednak nie było aż tak źle? Pojawiła się iskierka nadziei i wierzył, że wszystko ma szansę się jakoś ułożyć. No, jakoś ułoży się na pewno.

(***)


Patryk ściągnął płaszcz i zawiesił go na wieszaku koło drzwi. Spojrzał w kierunku salonu i zauważył Dominika rozmawiającego z ojcem. To był zdecydowanie rzadki widok. Robert nie spędzał wiele czasu z rodziną. Mężczyzna pracował do późna, a wolne chwile przeważnie wolał spędzać z kumplami z pracy. Kiedy już łaskawie rozmawiał z którymś ze swoich dzieci, to najczęściej oznaczało to kłopoty. 

- I jaki ty masz z tym problem? - mówił brunet do rodzica, starając się utrzymać spokój, ale Patryk wyczuł jego zdenerwowanie. - Przecież wiesz, że dam sobie radę, jestem mądrym chłopcem. - Szatyn aż za dobrze wiedział, co oznaczał ten uśmieszek na ustach brata. 

Robert zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. Podniósł się z kanapy i obdarzył syna ostrym spojrzeniem. 

- Piszesz maturę w tym roku, nawet mnie denerwuj - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Zachowuj się jak dorosły człowiek, do cholery! Naprawdę muszę ci mówić, byś zadbał o własną przyszłość? Karolina już myśli o egzaminach gimnazjalnych, a tobie wybryki w głowie przed pieprzoną maturą?!

- Skąd pomysł, że w ogóle się tym nie przejmuję? - warknął Dominik, powoli dając się ponieść emocjom. - Nigdy cię nie ma, praktycznie nic nie wiesz o moim życiu. Nie zgrywaj teraz troskliwego ojca, skoro nigdy wcześniej w ogóle cię nie obchodziłem. - W tym momencie Patryk zrozumiał, że powinien się stąd jak najszybciej wycofać. Jego brat był typem człowieka, który ukrywał wszystkie swoje emocje przed resztą świata. 

 Młodszy z braci spróbował się cicho wymknąć na zewnątrz. Oczywiście musiał stanąć na jakiejś skrzypiącej desce i cały misterny plan szlag trafił. Robert odwrócił wzrok w kierunku młodszego syna. 

- A ty? - Patryk poczuł, jak po plecach przechodzi mu dreszcz. Za jakie grzechy? -  Nie powinieneś być przypadkiem w domu z jakąś godzinę lub półtorej wcześniej? 

Chłopak już otworzył usta, by jakoś się wytłumaczyć, ale Dominik go uprzedził:

- Mógłbyś go w to nie mieszać? Chłopak ma szesnaście lat, nie traktuj go jak dzieciaka z podstawówki.

Przez chwilę patrzyli sobie z ojcem w oczy. 

- Oddawaj kluczyki do samochodu - powiedział mężczyzna po dłuższej chwili.

- Nie masz prawa mi go zabrać - odpowiedział dobitnie brunet. - Jestem pełnoletni i sam za niego zapłaciłem. - Posłał ojcu jeszcze ironiczny uśmieszek i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na górę.


Patryk stał w miejscu przez chwilę, po czym podążył za bratem. Cały jego dobry humor zniknął, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Chłopak poszedł na górę, starając się choć trochę uspokoić. Niepewnie stanął przed drzwiami do sypialni brata. Po chwili zastanowienia nacisnął klamkę i wszedł do środka. Brunet leżał na łóżku na plecach. Ręce podłożył sobie pod głowę i wyraźnie o czymś myślał. Wydawał się w ogóle nie zauważyć pojawienia się brata, choć ten doskonale wiedział, że nie była to prawda. Patryk zamknął za sobą cicho drzwi i usiadł na skraju łóżka. Chwilę siedzieli w ciszy.

Mało co wkurzało go tak, jak kłótnie z ojcem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ten człowiek zawsze tak reagował. Wystarczyła byle błahostka, by podnieść mu ciśnienie. Cóż, może dlatego mieli z Dominikiem na pieńku. Niby rodzina, a wydawali się tak różni od siebie jak ogień i woda. Ojciec zawsze dawał ponieść się emocjom i łatwo się denerwował. Dominik może i często wydawał się być zirytowany resztą świata, ale nigdy nie pozwalał sobie na takie wybuchy.

- Wiesz, chyba nie zostanę tu na długo - odezwał się starszy chłopak, nadal nie patrząc na brata. - Może uda mi się znaleźć sobie jakieś mieszkanie po szkole, sam jeszcze nie wiem. - Patryk cały się spiął.

- Żartujesz? - zapytał, chociaż był świadom, że chłopak mówił śmiertelnie poważnie. - Słuchaj, rozumiem cię. Wiem, że chciałbyś być wolny i w ogóle, ale… - zawahał się. Brunet wreszcie odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka pytająco.

- Ale co?

- Ale nie zostawiaj mnie samego. Myślisz, że jak będzie wyglądało moje życie po twojej przeprowadzce? Zresztą, człowieku, bądź realistą. 

- Byłem, jestem i zawsze będę realistą, Pati. Jutro rozglądnę się za jakąś-

- Za niczym się nie rozglądniesz! - przerwał mu szatyn. - Jak możesz być takim egoistą, co? 

Dominik przyglądnął się młodszemu chłopakowi. Podniósł się do siadu i poczekał aż Patryk się uspokoi. 

- Liczę się z tobą, wiesz? - zaczął spokojnie. - Gdyby tak nie było, to bym ci teraz o tym nie powiedział, prawda? Absolutnie nie chcę cię teraz zostawić. Zostało jeszcze kilka miesięcy, mam czas wszystko sobie dograć. - Zrobił przerwę i westchnął ciężko. - Na razie chyba odłożę ten temat. No i pamiętaj, że mimo wszystko, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. 

Patryk pokręcił głową, wydawał się być odrobinę rozbawiony.

- Nie chcę się ciebie pozbywać, głupku. - Uśmiechnął się lekko, a Dominik odwzajemnił ten uśmiech. - Najwyżej poszukamy jakiegoś rozwiązania razem, okay? - Brunet zastanowił się przez chwilę, ale ostatecznie kiwnął głową. Młodszy chłopak westchnął. Nie wyobrażał sobie życia bez brata. Mimochodem zastanowił się, czy tak powinno być. Przecież każdy musiał się w końcu rozstać z rodziną i pójść swoją własną drogą. Cóż, on nie mógł sobie tego wyobrazić. Niby ktoś mógłby mu powiedzieć, że po prostu jeszcze nie jest gotowy na myślenie o takich rzeczach, że jest jeszcze młody i to jest normalne. Może zgodziłby się z tym, gdyby nie fakt, że tu chodziło tylko o Dominika. Całe życie mieli tylko siebie, znali się od zawsze i zawsze byli nierozłączni. Znalazł w nim oparcie, którego tak potrzebował. - Dobra, zbieram się już. Chyba musisz trochę pobyć sam.

Chłopak uśmiechnął się do niego delikatnie.

- Ta, dzięki za zrozumienie. - Patryk pożegnał się szybko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. - Do potem - mruknął jeszcze brunet, nim pochłonęły go własne myśli.

(***)

Dochodziła siedemnasta, gdy do Patryka zadzwoniła Oliwia. Wiedział, że dziewczyna preferuje raczej wysyłanie wiadomości, więc nieco zdziwił go ten telefon.

- Halo? - powiedział.

- Cześć! Zauważyłam, że ostatnio nie wyglądasz najlepiej - odezwała się dziewczyna. Ton jej głosu raczej nie wróżył nic dobrego.

- Dziękuję za szczerość, naprawdę - prychnął, starając się stłumić swoje obawy co do jej zamiarów.

- Ale wiesz co? Już ja mam na to sposób! Stoję właśnie przed twoim domem i mam tę płytę, którą mi pożyczyłeś. Zaraz wchodzę! - po tych słowach się rozłączyła. Szatyn zaklął pod nosem. To zdecydowanie nie był dobry dzień na odwiedziny. Ojciec wrócił wcześniej do domu, a po tym ostatnim spięciu nadal panowała nieprzyjemna atmosfera.

Chłopak odłożył szkicownik na bok i odsunął się od biurka na krześle biurowym. Oparł się o nie i gapił się przed siebie bez wyrazu. Był rozdarty między chęcią powiedzenia dziewczynie, by przełożyć to spotkanie na kiedy indziej a zaproszeniem jej do środka. Była jedyną osobą ze szkoły, z którą utrzymywał kontakt, nie mógł jej tak po prostu wyprosić. No, przynajmniej wydawało mu się, że nie powinien tego robić. Westchnął ciężko i wstał z krzesła. Złapał się za obolały kark i podszedł do drzwi. Po całym tym ślęczeniu nad jednym szkicem nie czuł się najlepiej. Kilka godzin pracy więcej i kręgosłup również da o sobie znać.

Wyszedł z pokoju i powoli zszedł po schodach. Ojciec nie siedział już przed telewizorem, pewnie zamknął się w biurze i nie zobaczą się aż do kolacji. Dominik pewnie dalej siedział w swojej "jaskini", Karolina gadała z kimś przez internet, a matka czytała książkę w sypialni - wszyscy spędzali razem tyle czasu!

Patryk zatrzymał się na chwilę przed drzwiami. Dlaczego Oliwia jeszcze nie weszła do domu? Przecież nigdy nie miała oporów przed wparadowaniem do środka, a jego rodzina ją lubiła.

Otworzył drzwi i zamrugał ze zdziwienia, widząc przed sobą zirytowaną przyjaciółkę i wyszczerzonego Kubę Piekarczyka.


"Mimo znaków na ścianie,

On chce mieć pewność.

Bo wiesz, 

Że czasem słowa są dwuznaczne.

Na drzewie przy strumyku,

 Siedzi ptak,

Który śpiewa.

Czasem nasze myśli są pełne obaw"*


-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Led Zeppelin - Stairway to Heaven
Pozwoliłam zamienić sobie "she" na "he".

Jestem na siebie zła, wydaje mi się, że zepsułam końcówkę. Nie żeby tekst piosenki pasował do ostatniego fragmentu, ale tak bardzo pasuje mi do głównego wątku... No dobra, nieważne! Większość tekstu napisałam sporo wcześniej, ale strasznie ciężko szła mi właśnie ta końcówka </3 No i chyba bierze mnie grypa i tylko leżę w łóżku, a chciałam skończyć fanarta z Alucardem. 
Mimo wszystko, mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :>

P.S
Blogger mnie chyba nie lubi. Skopiowałam sobie tekst i wkleił mi się kilka razy. Oczywiście tego nie zauważyłam i rozdział jest dużo krótszy, niż myślałam :)))