poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział VI

Patryk siedział w salonie na sofie i czytał książkę, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Nie musiał nawet odrywać się od lektury, by wiedzieć, że jest to Karolina. Dziewczyna westchnęła ciężko i usiadła obok niego.

- Co tam czytasz? 

- Milczenie owiec, to o kanibalu - mruknął i wrócił do czytania. Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza.

- Chciałam porozmawiać - powiedziała w końcu nastolatka. - Znajdziesz dla mnie chwilę?

Szatyn zaznaczył karteczką stronę, na której skończył i odłożył książkę na stolik. Karolina wyglądała na dość zdenerwowaną, a to nie był częsty widok. Jego siostra była tym typem nastolatki, co zawsze chodzi roześmiana, czyta te wszystkie romansidła i zmienia swój obiekt westchnień co tydzień. Teraz siedziała przed nim cała spięta i nawet prawie zrobiło mu się jej z jakiegoś powodu żal.

- Jasne, co jest?

- Chciałam cię przeprosić - zaczęła, unikając kontaktu wzrokowego. Siedziała ze wzrokiem wbitym we własne dłonie i bawiła się palcami. - Teraz wiem, że moje zachowanie nie jest śmieszne. Wiem już, że to tylko irytuje. - Patryk zaczął się zastanawiać czy Dominik czasem z nią wcześniej nie rozmawiał. Wątpił, żeby Karolina sama doszła do takich wniosków. No, ewentualnie właśnie był świadkiem cudu. - Nie chcę was dłużej denerwować. Widzę jak patrzycie na mnie z Dominikiem, gdy próbuję zażartować, widzę waszą niechęć do mnie. Prawda jest taka, że ja po prostu próbuję wam jakoś zaimponować, wiesz? - Uśmiechnęła się smutnawo. - Świetnie się dogadujecie. On zawsze będzie dla ciebie, a ty zawsze będziesz dla niego. Chciałabym też mieć kogoś, z kim mogę w każdej chwili porozmawiać, taką osobę, która zawsze mi pomoże. Marzy mi się taka fajna relacja z waszą dwójką, naprawdę... Między innymi dlatego postanowiłam przestać zachowywać się jak idiotka.

- Wiesz, tego się zdecydowanie nie spodziewałem - odpowiedział szczerze chłopak, uśmiechając się do niej delikatnie. - Co dokładnie rozumiesz przez "zachowywać się jak idiotka"?

- Nie jesteś, nie byłeś i nigdy nie będziesz z Oliwią. Widzę, że wkurza cię, gdy o tym mówię, więc już nie będę. Nie chcę w ogóle wtrącać się w twoje związki. Jeśli dalej bym to ciągnęła, to nigdy mi o niczym nie powiesz.

- Tutaj masz rację, wiesz? Sęk w tym, że i tak nie bardzo lubię o tym mówić.

- Bo jesteś gejem? - wypaliła szatynka, a Patryk mógłby przysiąc, że na ułamek sekundy serce przestało mu pracować. - Nie martw się - dodała dziewczyna, widząc jego minę. - Nie mam z tym żadnego problemu, naprawdę. Tak właściwie, to mogłam się domyślić już dawno.

- Przecież niczego nie potwierdziłem.

- Nie musisz. Twoja reakcja jest dość oczywista. Serio nie ma powodu do paniki. Nie powiem ojcu.

Chłopak prychnął.

- Ojcu nie, ale matce już tak, co? - Coś na kształt uśmiechu błąkało się po jego twarzy.

- Trochę więcej wiary we mnie, dobra? - Karolina skrzyżowała ręce na piersi i wyglądało na trochę urażoną. - Po całym moim wywodzie, że nie chcę dłużej zachowywać się jak typowa młodsza siostra, której nikt nie lubi nadal mi nie wierzysz?

- Nie da się tak łatwo zdobyć czyjegoś zaufania, nawet jeśli będziesz się bardzo starać.

- Rozbita filiżanka? - podsunęła gimnazjalistka. Patryk uśmiechnął się szczerze.

- Czyli oglądałaś Hannibala, tak?

Dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech i wyciągnęła do niego rękę.

- Między nami zgoda? Może i nie możemy przywrócić tej filiżanki do pierwotnego stanu, ale zawsze można kupić nową.

- Zgoda - odparł chłopak i uścisnął jej dłoń. - Szczerze mówiąc, to nie pomyślałbym, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie.

- W końcu musiałam otworzyć oczy, nie?

Brat tylko przyglądał jej się chwilę ze zdumieniem, jakby właśnie coś sobie uświadomił.

- Jezu, Karolina, czy ty w końcu dojrzałaś? Aż postawiłbym ci teraz lody czy coś.

- Ej, tylko bez podtekstów! - zaśmiała się.

- No dobra, jednak odwołuję wszystko, co wcześniej powiedziałem.


(***)


Wchodząc do pokoju Patryka Dominik spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, co tam zastał. Karolina siedziała z chłopakiem na jego łóżku i pokazywała mu coś na swoim laptopie. Oboje byli tak pochłonięci swoim zajęciem, że nawet nie zwrócili uwagi na najstarszego z rodzeństwa. 

- Co mnie tak właściwie ominęło?

Dwie głowy odwróciły się w jego kierunku praktycznie równocześnie.

- Od kiedy to brat z siostrą nie mogą spędzić razem trochę czasu? Nie rozumiem twojej reakcji - powiedziała Karolina, szczerząc się głupawo. Patryk tylko pokręcił głową, ale lekko uśmiechnął się do brata. Wyglądało to dość zabawnie i Dominik w sumie cieszył się, że chłopak wydawał się jakoś zaczynać dbać o swoje relacje z innymi ludźmi, ale z drugiej strony przeklinał teraz Karolinę w myślach. Każda chwila spędzona z Patrykiem była dla niego bezcenna. Chciał go teraz tylko więcej i więcej. Ach, życie i te jego niespodzianki!

- Dobra, nie wnikam - powiedział i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Oglądacie coś?

- Fanowskie filmiki z Hannibala i ogólnie rozmawiamy o serialu - odpowiedział młodszy chłopak i przesunął się trochę, robiąc bratu miejsce obok. Dominik usiadł.

- Nigdy tego nie skończyłem - wyznał, gdy facet na ekranie wyrzucił właśnie kogoś przez okno. - Porzuciłem po pierwszym odcinku. 

- Dlaczego? - zapytała Karolina. - Tyle tracisz, człowieku...

- Wiesz, gościu kroił ludzkie płuca. 

- No i? Da się do tego przyzwyczaić, serio! Hannibal to przecież taka fajna postać.

Patryk westchnął.

- Przestańcie oboje, dobra? I tak kiedyś to obejrzysz, Domi.

- Zmuś mnie, Pati. - Patryk doskonale znał już ten prowokujący uśmieszek.

Karolina przyglądała się braciom ze zmrużonymi oczami, próbując odnaleźć się w sytuacji. Odniosła nieprzyjemne wrażenie, że nie powinno jej tutaj być.

- O co chodzi z tymi ksywkami? 

- Nie chcesz wiedzieć - odparli bracia równocześnie, a szatynka tylko pokręciła głową.

- Mam do zrobienia matmę na jutro, więc ja się już zbieram. - Wstała z łóżka i spojrzała na Patryka. - Mogę odzsykać swój laptop?

- Ach tak, jasne.

Przekazał jej sprzęt i dziewczyna ruszyła w stronę wyjścia.

- No to do potem - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.

Dominik nasłuchiwał przez chwilę jej kroków. 

- No to o co w końcu chodzi? - zapytał brata.

- Uświadomiła sobie, że tylko irytowała nas swoim zachowaniem i postanowiła spróbować naprawić jakoś nasze relacje. Ach, no i jakimś magicznym sposobem doszła do wniosku, że nigdy nie byłem i nie będę z żadną dziewczyną.

- No proszę, drugi Sherlock. 

- Wiesz, że trochę się teraz martwię?

Brunet ściągnął brwi.

- Co jest?

- Ona się w końcu dowie. Wszyscy się w końcu dowiedzą. Od początku mam tego świadomość, ale nie jestem jeszcze na to gotowy. - Dominik milczał, najwyraźniej zgadzając się z Patrykiem. - Bardzo dużo się zmieni. Strasznie nie lubię zmian, Domi. Nie takich, na które nie mam wpływu.

- Jasne, że masz - odparł starszy chłopak poważnie. - Do niczego cię nie zmuszam.

- Kurwa, nawet nie zaczynaj.

- Dobra, dobra. - Brunet westchnął i pokręcił głową. - Po prostu chciałam wyrzucić z głowy myśl, że robisz cokolwiek wbrew sobie. Jakbyś miał jakieś wątpliwości, to powiedz.

- Przestań, bo naprawdę cię walnę - warknął niższy chłopak. - Problem w tym, że nie mam żadnych uprzedzeń, jasne? Powinienem czuć się z tym wszystkim źle, ale nie mógłbym żyć bez ciebie.

Dominik uśmiechnął się delikatnie.

- Znajdziemy jakieś rozwiązanie, obiecuję ci to - mruknął, odgarniając z twarzy Patryka niesforne kosmyki. 

Młodszy chłopak wziął głęboki oddech.

- Zastanawia mnie ile to będzie ci wystarczyć - powiedział po dłuższej chwili, uśmiechając się.

- Hm?

- No, ten niewinny dotyk. - Dotknął dłoni brata, której smukłe palce właśnie bawiły się jego włosami. Dominik odwzajemnił ten uśmiech.

- Nie można nazwać niewinnym niczego, co ma związek z naszą dwójką. - Pochylił się i lekko przygryzł płatek ucha szatyna. Wolną ręką przyciągnął go do siebie, tak, że chłopak leżał teraz pod nim. - A co, brakuje ci czegoś?

- Nie, nie... - zaprzeczył cicho chłopak. - Jedynie się zastanawiam.

- Podnieca cię to - szepnął mu Dominik na ucho. - Nie oszukujesz samego siebie, jara cię fakt, że jesteśmy rodzeństwem. Jara cię fakt, że nie wolno nam tego robić.

- Karolina jest w domu...

- Wiem. Dlatego przecież nic nie robię, prawda? - Niski głos bruneta rozbrzmiewał Patrykowi w głowie jeszcze przez dłuższą chwilę. Chłopak obrócił się, by móc spojrzeć bratu w oczy.

- Oczywiście, to byłoby do ciebie niepodobne - powiedział i wpił się w usta brata. Dominik ochoczo odwzajemnił ten pocałunek. Jego ręce sunęły wzdłuż tułowia młodszego chłopaka. Kącik ust dziewiętnastolatka uniósł się do góry, gdy leżący pod nim chłopak lekko przygryzł jego wargę.

- Zaczynasz pokazywać pazurki - mruknął brunet, gdy już się od siebie oderwali. Podparł się teraz na rękach i przyglądał bratu z góry. - Śliczny jesteś - dodał, uśmiechając się szczerze.

Patryk podniósł się lekko i skradł starszemu chłopakowi pocałunek. Po chwili odsunął się od niego i uśmiechnął z satysfakcją.

- Wiesz, mógłbym tak z tobą leżeć i nic nie robić cały dzień. - Dominik przyglądał się młodszemu chłopakowi z uwielbieniem. Chwilę później jednak westchnął smutno i odsunął się trochę, siadając obok brata. Patryk obrócił się na drugi bok i podniósł wzrok na bruneta. Był trochę zdezorientowany, szczerze powiedziawszy.

- Nie chcę zrobić niczego głupiego - wytłumaczył Dominik. - Jeszcze nie. 

- Co, znowu gadka typu "nie chcę cię do niczego zmuszać"?

- Nawet nie o to chodzi, wiesz? Ufam ci, jeśli mówisz, że jesteś wszystkiego świadomy, to ja ci wierzę. 

Patryk podniósł się do siadu.

- No to z czym masz problem? 

- Cóż, nie jesteśmy sami w domu. Dzięki za wiarę we mnie, ale nie mam aż tak silnej woli.

Szatyn prychnął i skrzyżował ramiona na piersi. 

- Moim zdaniem po prostu lubisz się nade mną znęcać. Jestem tylko nastolatkiem.

- Ja mam jedynie dziewiętnaście lat, pamiętasz? Serio, przeceniasz mnie. - Chłopak westchnął i przybrał poważny wyraz twarzy. - I jesteś dla mnie zbyt ważny.

Patryk oparł głowę na ramieniu brata. Może Dominik nie sprawiał wrażenia kogoś troskliwego, delikatnego. Ba! On taki ogólnie nie był. Sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że tu rozchodzi się o Patryka, jego oczko w głowie. Uśmiechnął się lekko.

- Nie będę więcej narzekać, dobrze? Przepraszam. 

Dominik przytulił do siebie niższego chłopaka, opierając teraz brodę o jego głowę. 

- Nie myśl sobie, że ja tego nie chcę. Po prostu nie mogę pozwolić sobie teraz na chwilę zapomnienia.

- Ale czy kiedykolwiek będziesz mógł? Dobrze wiesz, że nie ma dla nas miejsca na świecie. 

- W tej chwili to dramatyzujesz. Przecież nikomu nie robimy krzywdy.

- Tutaj się mylisz. Krzywdzimy tym wszystkich bliskich, Domi.

- Nie, to ty się mylisz - powiedział Dominik i odsunął się trochę od brata, ale nadal obejmował go w talii. - Oni krzywdzą ciebie, jeśli nie pozwalają ci żyć w zgodzie ze samym sobą. Mijasz przestępców na ulicy, oni żyją, mają prawa jak inni ludzie. Po ziemi stąpają pedofile i gwałciciele, a ty wyskakujesz z naszą dwójką. Zresztą i tak nie możemy mieć dzieci, więc naprawdę nie robimy nikomu krzywdy.

- Nigdy nie będziemy mogli żyć jak inni ludzie, przecież wiesz.

- No i? Błagam cię, chcesz żyć jak inni ludzie? Obiecałem ci, że coś wymyślę i dotrzymam słowa. Nie marudź już.

Patryk obrócił się tak, by siedzieć przodem do brata. Uśmiechał się smutno, patrząc w te jasne, błyszczące oczy.

- Urodziłem się chory.

- Ale to kochasz, a ja kocham ciebie. Pamiętaj, nigdy nie osiągniesz pełni szczęścia, jeśli będziesz przejmować się opinią innych ludzi.

- Fakt, pieprzyć ich opinię.


(***)


- Patryk! - Usłyszał swoje imię i spojrzał za siebie. Oliwia biegła korytarzem w jego kierunku. Czarna torba podskakiwała za nią zabawnie podczas biegu. Chłopak zatrzymał się i poczekał na nią.

- Tak? - zapytał, gdy już do niego dobiegła. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i spojrzała na niego poważnie.

- Myślę, że musimy pogadać.

- Zgadzam się, ale za minutę jest dzwonek na matmę. Oczywiście zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

- Tak, tak, oczywiście. Poświęcisz się trochę i pójdziesz gdzieś teraz ze mną? Gdziekolwiek, naprawdę chcę porozmawiać.

Kalinowski wiedział, że Oliwia ma rację. Nienawidził się z nią kłócić. To nie było tak, że jej nie ufał, ale po prostu bał się jej reakcji na pewne... rewelacje. Akceptowali swoje dziwactwa, ale bez przesady. On sam nie potrafił tego na początku zaakceptować, a co dopiero inni ludzie. Dobrze, ustalili z bratem, że nigdzie nie zajdą, jeśli będą oglądać się na innych, ale tu chodziło o jego jedyną przyjaciółkę. Kuba też się kiedyś dowie, a Dominik na pewno też będzie się wtedy przejmował jego reakcją. Od tego tematu nie dało się uciec, ale nie dało się też tak normalnie o tym rozmawiać.

- Jasne, że pójdę.

Oliwia skinęła głową i gestem nakazała iść mu za sobą. Udało im się jakoś wyjść ze szkoły niezauważonym. No, przynajmniej przez nikogo z kadry nauczycielskiej. Dziewczyna poprowadziła go za szkołę. Był tam nieduży park - trochę drzew i kilka krętych ścieżek, ot co. Co prawda dość często zbierali się tu gimnazjaliści, żeby zapalić i łatwo było wpaść na jakiegoś pijanego jegomościa, ale klimat nadal był.

Usiedli na jednej z czarnych ławek i trwali przez chwilę w ciszy. Blondynka wzięła głęboki wdech i oparła się o ławkę.

- Po pierwsze chciałam ci przypomnieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny i nie mam zamiaru się na ciebie obrażać. Są między nami sprawy, które pasowałoby domknąć, zdajesz sobie z tego sprawę? - powiedziała i spojrzała na przyjaciela.

- Tak i przepraszam cię. Ostatnio rzeczywiście cię zaniedbałem. Wiedz, że nie utrzymuję z tobą kontaktu "z obowiązku", okay? Miałem coś bardzo ważnego do załatwienia i po prostu odciąłem się trochę od świata. Wydaję mi się teraz, że już jako tako sytuacja opanowana. 

Dziewczyna westchnęła ciężko.

- Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale domyślam się, że musi być ci ciężko. Zgaduję też, że z jakichś powodów nie możesz mi powiedzieć, prawda?

Szatyn pokiwał głową.

- Bingo. Sądzę, że po prostu nie jestem na to jeszcze gotowy. - Wbił wzrok w ścieżkę. - Coraz bardziej zaczynam rozumieć samego siebie, akceptować to, kim naprawdę jestem. Powiem ci, gdy już sobie z tym całkiem poradzę. 

- Poczekam - odparła dziewczyna po chwili. - Poczekam, ale nie odcinaj się znowu ode mnie, proszę. Nie musisz mówić mi o każdym szczególe swojego życia, ale rozmawiajmy jak dawniej. Też nie mówię ci o wszystkim, jeśli mam być szczera. W końcu nie wiedziałeś, że chodziłam z Kubą, chociaż nie trwało to zbyt długo. Po prostu mówmy sobie o ważnych rzeczach. Masz moje wsparcie, o co by nie chodziło. - Patryk spojrzał na przyjaciółkę. Uśmiechała się do niego ciepło, jakby naprawdę chciała okazać mu swoje wsparcie. - Przytulas na zgodę?


(***)


Karolina czuła ostatnio w domu jakąś taką dziwną atmosferę. Ogólnie było jej jakoś dziwnie. Wydawało jej się, że to nie tak człowiek powinien czuć się w domu rodzinnym. Zdawało jej się, że każdy coś tutaj przed nią ukrywa. Kalinowscy nie wyglądali dla niej na rodzinę. Nie było wspólnych rozmów przy stole, troszczenia się o innych. Dobrze, może nie było najgorzej, ale brakowało jej tego ciepła, które panowało w domach jej koleżanek. Ojca prawie w ogóle nie było w domu, a nawet jak był, to zamieniali ze sobą może trzy zdania. Matka też rzadko z nią rozmawiała, a przeważnie te rozmowy kończyły się na prośbie o zaopiekowanie się Martą. Niby zrobiła krok w stronę polepszenia relacji z braćmi, ale nadal nic jej nie pasowało. Była piątym kołem u wozu. Czuła, że między chłopakami jest jakaś taka specyficzna więź. Relacja, do której nie powinna się wtrącać. Kalinowscy nie byli już dłużej rodziną. Nie w tym tego słowa znaczeniu, które ona miała na myśli. Cały czas szukała swojego miejsca, ale wydawało jej się, że nie jest nikomu potrzebna. Nigdzie nie pasowała, więc starała się dostosować pod społeczeństwo. Zgrywała idiotkę, głupio żartowała, popisywała się pod innymi i była w stanie zrobić praktycznie wszystko, by tylko zyskać czyjąś sympatię. Ostatecznie i tak zawsze kończyła z nożem w plecach. Jednego dnia kupowała koleżankom słodycze, drugiego słyszała jak obgadują ją razem w szatni. Patryk był introwertykiem, a mimo to miał przyjaciółkę i kogoś, komu mógł zaufać. Ona miała tylko siebie, a przecież nie była zamknięta na nowe znajomości. Miała przeczucie, że w domu nikt jej nie ufa i nie bierze na poważnie, a poza nim każdy tylko wykorzystuje jej naiwność na swoją korzyść. Karolina mogła po prostu wyczuć tajemnicę unoszącą się w powietrzu.


"Grzmią armaty sprawiedliwości,

Odpalone przez waszych policjantów dla dobra naszych osób.

Wszystkie dzwony w naszych kościołach

Splamione waszą żądzą.

Lecz niebo mi wybaczy,

Że rozkazujemy lub skazujemy.

Nie oddam broni.

Obywatelscy inkwizytorzy, nie jestem wam nic winien."*


--------------------------------------------------------------------------------------------
*Mozart L'Opéra Rock - Le Trublion

No, wzięłam się w garść i w końcu udało mi się coś napisać. *owacje na stojąco* 
Mamy takie delikatne zbliżenie, może Wam się spodoba. Ten rozdział zmienił też jedną rzecz - moja nastawienie do Karoliny. Zrobiła się z niej teraz taka wartościowa postać i nagle strasznie ją polubiłam (może nie jak chłopaków, ale jednak) ;__; No nieważne! Cieszę się, że komuś podoba się ta śmieszna mieszanka dramy i cukru, jaką jest to opowiadanie. 
Serio, jesteście świetni, ludzie!

4 komentarze:

  1. Hej :3 Już zabierałam się za przeczytanie tego opowiadania od paru tygodni, ale w końcu znalazłam trochę czasu :>
    Podobał mi się początek i wprowadzenie każdej postaci w historię, przedstawienie rodziny w kolejnych rozdziałach i ich relacji.
    Trochę po tym pocałunku po zwierzeniach, co odmieniło wszystko, miałam lekki misz-masz w głowie xd Nagle cała sytuacja dla Patryka stała się oczywista, oni rozumieli się i ją (sytuację) bez słów, fabuła gnała dalej i nawiązywała do akceptacji ich związku przez innych, ale... Ale mi zabrakło tej krępacji, tego zdezorientowania, naprostowania spraw między nimi. Rozumiem, że niektóre z tych rzeczy, jak krępacja, mogły rzeczywiście nie mieć miejsca, ale bez reszty tych uczuć wydaje mi się, jakby brakowało jednego rozdziału pomiędzy.
    Podoba mi się postać Karoliny i Kuby. Oliwia... Wah, zaczynam wyobrażać sobie ciebie taką, jaką postać o tym imieniu wykreowałaś xd chyba że to właśnie miałaś zaplanowane xd No i fajnie by było, gdyby Kuba i Oliwia się zeszli znowu xd znaczy Oliwia z opowiadania xd
    No nic, czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Oliwię, to dosyć się od siebie różnimy. Chyba po prostu brakowało mi na nią pomysłu i jakoś tak padło na to imię :') Rzeczywiście może trochę pospieszyłam się z chłopakami. Serio, miałam ochotę walnąć się za to w głowę. Może to skrępowanie między nimi po prostu zeszło na dalszy tor. Część osób najchętniej od razu przeszłaby do slashu, ale obiecałam sobie, że skupię się na czym innym i trzymam za siebie kciuki, żeby udało mi się w tym postanowieniu wytrwać :/ Postaram się jeszcze trochę zadbać o realizm w całym tym związku Dominika z Patrykiem, także dzięki za radę :D
      No i dzięki za komentarz c:

      Usuń
  2. "Akceptowali swoje dziwactwa"
    Przeczytała, że akceptowali swoje dziewictwo ;-;
    Pokochałam Karolinę i jakoś wcześniej nie miałam o niej specjalnie złego zdania, ale teraz to po prostu <3
    A co do chłopaków... Nie uważam, żeby to było jakoś szybko. Po prostu dość szybko ogarneli swoje uczucia, a że znają sie od długiego, bardzo długiego czasu to wcale nie sądze, aby to było za szybko. Oby tylko na razie ta relacja pozostała, bo może być ciężko przywyknąć do nagle zwiekszonego tempa ;-; To nadal bracia i jednak to osobliwe skrępowanie powinno pozostać.
    Domi Pati <3
    Czy tylko mam takie wrażenie, czy zgubiłaś się we własnych myslach?
    Dobra, Weny
    Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgubiłam? Może i masz trochę racji. Od początku mam swoją wizję na ten tekst, a teraz troszkę zaczynam w nią wątpić, bo nie chcę nikogo zawieść. Chyba po prostu powinnam się skupić na potoczeniu tego wszystkiego w takim kierunku, w jakim planowałam od początku :D Cieszę się, że Ci się podoba i dziękuję za komentarz ♡

      Usuń