czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział VII

- Mamo?

Diana oderwała się od przygotowywania obiadu, odwracając się do córki.

- Coś się stało? - zapytała z uśmiechem, odgarniając długie pasmo ciemnych włosów za ucho. Karolina podeszła bliżej i wyciągnęła przed siebie rękę z małą karteczką.

- Zgłosiłam się do jednej akcji, która będzie organizowana w mojej szkole. Chętni mają upiec razem coś słodkiego, a później będziemy to sprzedawać na przerwach. Pieniądze zbieramy dla dzieci z sierocińca. Zresztą nieważne, możesz mi podpisać tę zgodę?

Kobieta podwinęła rękawy jasnej koszuli i oparła się o blat, krzyżując ręce na piersi.

- Jak najbardziej popieram takie akcje, ale nie mogę ci tego tak po prostu podpisać. Potrzebuję więcej szczegółów, Karolina.

- Cóż, musiałabym wtedy zostać trochę po szkole. - Pani Kalinowska obdarowała córkę pytającym spojrzeniem.

- Mówiłaś, że macie to sprzedawać na przerwach. Widzisz, już bym się wkopała, gdybym podpisała ci ten świstek od razu - powiedziała brunetka i westchnęła. - No dobrze, kiedy jest ta akcja?

- Dwudziestego, od rana do osiemnastej. Organizujemy coś jak dni otwarte. W podstawówce obok naszej szkoły są już porozwieszane plakaty.

- Wychodzimy wtedy z ojcem, będziesz musiała zająć się Martą.

Karolina resztką sił powstrzymywała się przed przewróceniem oczami. To była tylko jedna akcja charytatywna, na Boga! Na razie nie wzięła jeszcze udziału w niczym takim, cały czas była zbyt zajęta obowiązkami. Czy naprawdę chciała aż tak wiele?

- Mamo - zaczęła spokojnie. Kobieta odwróciła się, by pomieszać ryż z kurczakiem i warzywami na patelni.

- Słucham?

- Rozumiem, że jest wam z tatą... ciężko. Naprawdę nie przeszkadza mi, że prosisz mnie o pomoc, ale zależało mi na tej akcji. Dlaczego któryś z chłopaków nie może wtedy posiedzieć z małą?

Diana westchnęła ciężko, zdjęła patelnię z palnika i znów odwróciła się do córki.

- Już powiedziałam, że się nie zgadzam. Przykro mi, ale są ważniejsze sprawy. Dominik i Patryk mają sporo rzeczy na głowie, a ciebie Marta wydaje się lubić najbardziej. Zauważyłam. że wydaje się z tobą dobrze bawić, więc moja decyzja jest raczej oczywista.

Nastolatka zacisnęła mocno pięści i przygryzła lekko wargę. Spokojnie, nie powiedz niczego głupiego.

- Przecież Patryk też się nią kiedyś opiekował. Ma dobre podejście do dzieci, więc naprawdę nie rozumiem-

- Boże, Karolina... - przerwała jej matka. - Błagam cię, przestań dramatyzować.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i przyglądała się rodzicielce w milczeniu. Wiedziała dokąd to wszystko zmierzało. Dalsza rozmowa nie miała najmniejszego sensu. Przecież pragnienie choć chwili dla siebie świadczy o egoizmie, prawda? Cóż, hipokryzja tej kobiety czasami zaczynała ją przerażać. Jakby nie patrzeć, to Diana ciągle zostawiała Martę pod opieką starszej córki, bo musiała załatwić swoje sprawy. Tak, pieprzona hipokryzja. Szatynka westchnęła.

- Dobrze, zrozumiałam. Pójdę już do siebie - powiedziała i skierowała się na górę.

Czuła się żałośnie, gdy łzy zaczęły powoli spływać jej po policzkach. Nie lubiła siebie takiej słabej. Cicho pociągnęła nosem i starła dłonią łzy. Nie chciała być teraz zauważona przez nikogo, nie chciała, by matka usłyszała jej szloch. Tłumiła w sobie wiele bolesnych rzeczy przez ostatni czas, jeszcze jeden raz jej przecież nie zabije. Karolina była bystrą dziewczyną, ale to wcale nie oznaczało, że sobie ze wszystkim radziła. Ba! Tacy ludzie mieli przeważnie jeszcze ciężej. Widzieli więcej, reagowali na więcej rzeczy.

Nagle drzwi za nią otworzyły się. Dziewczyna przetarła jeszcze raz oczy i spojrzała w tamtą stronę.

- Co się stało? - zapytał Patryk, patrząc w jej poczerwienione od płaczu oczy. Gimnazjalistka nie odpowiedziała ani słowem. - Karolina, co się stało? - ponowił pytanie.

- Nic ważnego, nie przejmuj się - odparła w końcu i spróbowała się do niego uśmiechnąć.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem.

- Nie to nie. - Uśmiechnął się delikatnie. - Poradzisz sobie sama, prawda?

Szatynka pokiwała głową, mruknęła coś pod nosem i poszła do swojego pokoju. Musiała trochę pomyśleć i zacząć może w końcu być choć trochę bardziej asertywna.


(***)


- Zjemy dziś na mieście? - zapytał Dominik, gdy Patryk wrócił do jego pokoju z telefonem w ręku. Chłopak schował sprzęt do kieszeni, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok brata na dużym łóżku.

- A co cię tak naszło?

Brunet przybrał poważny wyraz twarzy, jakby zaraz miał wygłosić jakąś niesamowicie ważną mowę. Patryk nie mógł zdecydować czy ten widok bardziej go rozczulał, czy jednak bawił.

- Powinno się jeść w miłej atmosferze, nie? Zresztą słyszałem twoją rozmowę z Karoliną i jakoś tak średnio chce mi się siadać teraz z rodzinką do stołu - powiedział. - Po drugie chciałem z tobą spędzić trochę czasu, co chyba nie jest dziwne.

- Trochę czasu, tak? Trochę jakbyś sugerował, że nie przesiadujemy ciągle sami w pokoju jednego z nas.

Dominik westchnął i przeczesał palcami włosy.

- Nie o to mi chodzi, Pati. Siedząc z tobą gdzieś cały czas w tajemnicy czuję się, jakbym musiał cię ukrywać.

- Jakby nie patrzeć, to i tak będziesz musiał mnie ukrywać. Przez cały czas, wiesz?

Starszy chłopak uśmiechnął się tajemniczo i przysunął się bliżej brata.

- Właśnie, że nie. Tak naprawdę mamy trochę możliwości. Myślałem nad tym ostatnio i w sumie doszedłem do wniosku, że są miejsca na ziemi, gdzie możemy być szczęśliwi. Serio, nie zmieniajmy swojego życia na siłę w dramat. - Objął niższego chłopaka ramieniem. - Obcy ludzie nie będą mogli niczego od razu zauważyć, jedynie w okolicy jest ryzyko, że ktoś nas rozpozna, prawda? Kiedyś damy radę wynająć razem mieszkanie czy coś-

- Dobra, zrozumiałem! - przerwał mu Patryk i zaśmiał się cicho. - Możemy na razie skupić się na tu i teraz? Sami musimy jeszcze dużo rzeczy ogarnąć.

Dominik ściągnął brwi.

- W sensie?

- To wszystko nie jest takie łatwe, obaj potrzebujemy czasu, żeby móc podjąć jakieś dalsze kroki.

Starszy chłopak pokiwał głową.

- Oswojenie się z sytuacją, tak?

- Między innymi. Sam dopiero sobie wszystko układam w głowie - powiedział. - No i mówisz z taką lekkością o uciecze od wszystkiego, co na razie znam. Trochę więcej realizmu, dobra? Zresztą przede wszystkim musimy sobie wszystko między sobą poukładać.

Dominik spojrzał na chłopaka z ciekawością.

- Co masz na myśli? Między nami nie jest wszystko w porządku? - zapytał. Patryk pokręcił głową.

- Po prostu dopiero zobaczymy, co się z tego wywiąże. W sensie, jeszcze naprawdę dużo przed nami.

Brunet uśmiechnął się delikatnie i wstał z łóżka. Stanął przed bratem i wyciągnął do niego rękę. Patryk ujął ją trochę niepewnie i także wstał.

- Za dużo myślisz, Pati - powiedział Dominik i przejechał dłonią po policzku chłopaka. - Po prostu posłuchaj siebie i będzie dobrze - szepnął.

- Idź za głosem serca i inne takie głupie powiedzenia, hm?

- Nie są wcale takie głupie. - Uśmiechnął się i pochylił, by złożyć krótki pocałunek na ustach chłopaka. - Po prostu chodźmy już na to miasto, co?

Patryk odwzajemnił uśmiech i ruszył za bratem. Zbiegli po schodach na dół i zatrzymali się na chwilę przy drzwiach do kuchni. Diana wyciągała właśnie naczynia z szafki. Dominik stanął w progu.

- My zjemy poza domem - powiedział za nich obu. Kobieta odwróciła się i objęła starszego syna ciekawskim spojrzeniem.

- A to niby dlaczego? Przygotowałam obiad dla wszystkich, nie wygłupiajcie się.

- To jest... ważna sprawa. Zjemy to na kolację i problem z głowy. - Oparł się o framugę, czując, że przydałaby się jednak jakaś lepsza wymówka. Diana przeniosła wzrok na chowającego się gdzieś za bratem Patryka.

- Czy to naprawdę tak ważne, że nawet nie możecie siąść z rodziną do obiadu? - zwróciła się do drugiego syna. Szatyn zrobił krok do przodu.

- Dosyć ważne. Wybacz, że cię nie uprzedziliśmy, mamo.

Pani Kalinowska westchnęła ciężko i przypatrywała się swoim dzieciom przez chwilę.

- Dobrze, przecież nie będę was zatrzymywać. Tylko wróćcie o jakiejś przyzwoitej godzinie, bo nie mam zamiaru szukać was poźniej po nocy.

Obaj skinęli głowami i chwilę poźniej wyszli z domu.

- To dokąd jedziemy? - zapytał młodszy chłopak, gdy siedzieli już w samochodzie jego brata. Dominik przekręcił kluczyki w stacyjce i wyjechali spod domu.

- Nie mam żadnego pomysłu, tak szczerze mówiąc. Jeśli chcesz coś konkretnego, to po prostu powiedz, nie ma problemu.

- Nie wiem, pizza?

- Więc niech będzie pizza - zgodził się brunet. - Znam akurat jedną fajną pizzerię niedaleko.

Chwilę ze sobą nie rozmawiali. Dominik skupił się na drodze, a Patryk patrzył przez przednią szybę, myśląc o wielu rzeczach równocześnie. Odniósł wrażenie, że to wyjście naprawdę cieszyło jego brata. Sam średnio z początku rozumiał jego entuzjazm, choć teraz powoli zaczynał on mu się udzielać. Może rzeczywiście zamykanie się w jednym z ich pokoi i udawanie, że nic nie robią nie mogło na dłuższą metę wystarczyć. Zresztą każdy czasami chciał wyjść z domu rodzinnego, odciąć się trochę.

Starszy chłopak zaparkował przed niedużym budynkiem, nad którego wejściem widniał duży napis "Buona Pizza". Wyłączył silnik i obaj wyszli z samochodu.

- Widzisz, mimo tak zachęcającej nazwy*, nie jest to jakoś specjalnie oblegane miejsce - odezwał się wyższy chłopak w drodze do pizzerii i puścił Patrykowi oczko. - Wątpię, żebyśmy spotkali tu kogoś znajomego.

- To dobrze, to dobrze... - odparł trochę zamyślony chłopak.

Chwilę później weszli do środka. Tutaj wszystko prezentowało się dużo lepiej niż na zewnątrz. Ściany były pomalowane na jeden z jaśniejszych odcieni pomarańczowego, a niezliczone dodatki ładnie wpasowywały się w całość. Po całym pomieszczeniu porozmieszczano proste, ciemne stoły, do których dostawiono równie proste, wykonane z takiego samego drewna, krzesła. Pod sufitem wisiały białe lampki świąteczne, a w różnych miejscach porozstawiano sporo roślin. Ogólnie był to widok miły dla oka. Miejsce nie wyglądało na stare, więc Patryk pomyślał, że jest ono mało popularne albo przez słabą reklamę, albo przez to, jak wygląda na zewnątrz. Niby nie najgorzej, ale też wcale nie jakoś specjalnie zachęcająco. Ewentualnie mogła być to wina lokalizacji, sam nie wiedział.

Wybrali nieduży stolik w rogu, przy którym stały tylko dwa krzesła. Poza ich dwójką w restauracji siedziała jeszcze jakaś para rozmawiająca po angielsku. Ubiór i fakt, że nie mówili po polsku, sugerował, że to turyści. Patryk po krótkiej chwili przyglądania się rozmawiającej parze odwrócił wzrok i napotkał spojrzenie Dominika. Chłopak opierał się o łokciach i przyglądał mu z nieodgadnioną miną. Patryk oparł się wygodniej na krześle.

- Mam coś na twarzy? - zapytał, uśmiechając się niepewnie.

- Nie, nie. Tak tylko sobie patrzę - odparł brunet. Chwilę później westchnął cicho i usiadł prosto, ale nadal nie spuszczał wzroku z brata. - Cieszę się z tego wyjścia.

Szatyn uśmiechnął się.

- Zauważyłem. No i chyba muszę przyznać ci rację z tym pomysłem, bo też się cieszę. - Uśmiechnął się delikatnie. Nie rozmawiali dłużej, po prostu siedzieli tak, patrzyli sobie w oczy i najzwyczajniej w świecie cieszyli się swoim towarzystwem.

Do stolika podeszła młoda kelnerka z kartą dań. Miała na sobie dość obcisłą, czerwoną bluzkę w krótkim rękawem i prostą, czarną spódnicę przed kolana. Długie, jasne włosy miała splecione w gruby warkocz, a czoło zasłaniała jej grzywka. Jasnymi oczami uważnie przypatrywała się Dominikowi. Kalinowscy podnieśli wzrok i skierowali na nią uwagę. Starszy z rodzeństwa podziękował za kartę. Dziewczyna skinęła głową i Patryk mógłby przysiąc, że nie powinna tu tak długo stać. Tak, to było zdecydowanie kilka sekund za długo. Chłopak odprowadził ją wzrokiem, czując się jakoś... dziwnie. Dominik odchrząknął.

- Osobiście proponuję pizzę z salami, serem i pieczarkami. Do tego sos czosnkowy i keczup - powiedział i spojrzał na chłopaka pytająco, unosząc jedną brew.

- Od początku wiedziałem, że weźmiesz to, co zawsze - odezwał się młodszy i zaśmiał się. - Mnie pasuje.

- No dobra, w takim razie postanowione! - Brunet zamknął menu. - Zanim zaczniesz pytać o pieniądze, to tak tylko powiem, że oczywiście ja płacę.

Patryk skrzyżował ręce na piersi.

- Tak?

- Tak. Zresztą i tak wiem, że nie masz kasy.

Chwilę jeszcze mierzyli się na spojrzenia, gdy wróciła kelnerka.

- Dzień dobry, co podać? - zapytała z uśmiechem.

- Numer dwanaście, średnią. Do tego dwie Pepsi - Dominik złożył zamówienie.

Dziewczyna wszystko zanotowała. Podniosła wzrok znad notesiku, spojrzała na nich obu, jeszcze raz uśmiechnęła się do starszego chłopaka i odeszła. Nie wiedzieć czemu, coś w tym uśmiechu wywoływało u Patryka chęć rzucenia jej czegoś w twarz. Patrzył jak dziewczyna odchodzi na wysokich szpilkach i gdzieś w zakamarkach jego umysłu kryła się nadzieja, że zaraz się wywali.

- Pati, co jest? - Dominik pomachał bratu dłonią przed twarzą.

- Nic takiego - mruknął chłopak i wyprostował się.

Jedna ciemna brew powędrowała do góry w tym charakterystycznym dla bruneta geście. Chwilę później nagle uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie go olśniło.

- Czy ty jesteś zazdrosny, czy mi się wydaje?

- Może jestem - odparł Patryk, patrząc wszędzie, tylko nie na Dominika. Ten zaśmiał się cicho i delikatnie złapał go za podbródek, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.

- Hej, wiesz, że to głupie? Tak, ja też to widzę, ale nic sobie z tego po prostu nie robię. Jezu, przecież wiem, że wiesz. - Szatyn milczał, uparcie unikając odpowiedzi. Starszy chłopak westchnął. - Mimo wszystko jesteś uroczy, gdy jesteś zazdrosny.

Patryk odchrząknął i odsunął się do tyłu.

- Uroczy? Naprawdę nie mogłeś użyć jakiegokolwiek innego słowa?

Dominik wzruszył ramionami.

- Nie wiem, rozczulający? Słodki? Rozkoszny? No mógłbym, ale po co?

- No tak, nie było pytania.

Za około dwadzieścia minut ich pizza była już gotowa. Jeden kawałek, którego żaden z nich nie był już w stanie zjeść postanowili wziąć na wynos dla Karoliny. Większość czasu upłynęła im na rozmowie. Para obcokrajowców zdążyła już dawno opuścić pizzerię, gdy oni powoli zbierali się do wyjścia. Dominik zapłacił za jedzenie i Pepsi i już mieli wychodzić, gdy zatrzymała ich kelnerka. Patryk zauważył, że poprawiła makijaż. Obaj patrzyli na nią wyczekująco.

- Jeśli chciałbyś umówić się kiedyś na jakąś kawę czy coś, to zadzwoń. - Uśmiechnęła się i puściła oczko do Dominika, wyciągając w jego stronę rękę z karteczką ze swoim numerem. Chłopak nie odpowiedział.

Patryk najpierw policzył do pięciu w myślach, po czym zrobił krok do przodu. Uśmiechnął się do niej ostrzegawczo i powiedział:

- Nie, nie chciałby. - Odwrócił się na chwilę do brata. - Prawda, Domi?

Brunet uśmiechnął się łagodnie do chłopaka, po czym spojrzał na dziewczynę przed nim. Jego twarz była beznamiętna.

- Tak, racja - powiedział, obserwując zmiany na twarzy blondynki. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do takich reakcji. - Dowidzenia - rzucił na odchodne i wyszli razem z Patrykiem z restauracji.

Wsiedli do samochodu, ale Dominikowi nie spieszyło się z odpalaniem silnika. Uważnie przyglądał się bratu, który właśnie zapinał pas. Chwilę później młodszy chłopak podniósł wzrok i wbił w brata pytające spojrzenie. Brunet uśmiechnął się pod nosem i nachylił się, żeby złożyć na jego ustach czuły pocałunek.

- Zaskakujesz mnie, Pati - powiedział, wydając się być pod wrażeniem zachowania drugiego chłopaka i ruszył. Szatyn uśmiechnął się delikatnie i, mimo całej tej akcji, do domu wracali w miłej atmosferze.


(***)


Patryk zapukał do pokoju siostry, trzymając w ręku reklamówkę z zapakowanym w środku kawałkiem pizzy. Karolina otworzyła drzwi i zmierzyła brata wzrokiem. Przesunęła się i wpuściła go do środka. Chłopak rozejrzał się po ciemnofioletowym pokoju. Postawił reklamówkę na białym biurku i usiadł na dużej, lawendowej pufie w kącie pokoju. Musiał przyznać, że podziwiał siostrę za ten cały porządek. Niestety jemu nigdy nie udawało się go utrzymać. Tydzień mijał i już wszędzie walały się przybory do rysowania i kubki po zielonej herbacie.

- Byliśmy na mieście z Dominikiem, przywieźliśmy ci pizzę.

Karolina usiadła na łóżku, przytulając się do dużej poduszki z kocimi uszami.

- O, dzięki - powiedziała. - Tak właśnie trochę się dziwiłam, że was nie było. Dobrze się bawiliście?

- Tak, tak. Znaleźliśmy całkiem fajną pizzerię niedaleko. Ładny wystrój, mało ludzi i ogólnie... cóż, fajnie. No, jedynie mają irytującą kelnerkę - przy ostatnim zdaniu zmarszczył nieco nos.

- Mówisz może o "Buona Pizza"?

Szatyn zamrugał kilka razy ze zdziwienia.

- No nie mów mi, że znasz to miejsce.

- Bo nie znam. Po prostu siostra koleżanki tam pracuje - wyjaśniła. - Blondynka, dość wysoka. Pewnie ta "irytująca kelnerka", o której mówisz - zaśmiała się.

- Poznałaś się z nią? - zapytał chłopak, szczerze zaciekawiony.

- Wiesz, dla niej jestem tylko koleżanką młodszej siostry, więc raczej wątpię, żeby pokazała mi się od najlepszej strony. W sensie, byłam u nich tylko raz, ale powiedzmy, że średnio się polubiłyśmy.

- Tak, wygląda na ten typ starszej siostry - zauważył Patryk.

Szatynka przyglądała się bratu przez chwilę.

- Czym ci tak właściwie podpadła, co?

Naprawdę chciała wiedzieć. Była z natury ciekawska, nic nie mogła na to poradzić. Chłopak uśmiechnął się tajemniczno i najwyraźniej wcale nie zamierzał jej odpowiedzieć.

- Załóżmy, że nie wywarła nie mnie dobrego pierwszego wrażenia. - Puścił do niej oczko i wstał. - Dobra, głównie to tylko chciałam przynieść ci tę pizzę. Dobranoc czy coś?

Dziewczyna skinęła głową i położyła się, przytulając do siebie mocniej poduszkę.

- Mhm, dobranoc - mruknęła i przymknęła oczy.

Co prawda był dopiero wieczór, ale Patryk sam lubił leżeć w łóżku cały dzień, więc w sumie nie miał tu nic do gadania. Miewał czasem takie dni, że budził się o dwunastej i resztę czasu marnował w internecie. Cóż, tych dni było kiedyś nawet całkiem sporo. Kiedyś, bo teraz jest ich trochę mniej. W końcu też zażegnał go kryzys twórczy i trochę więcej czasu poświęcał rysowaniu. Jeszcze nie tak dawno jedyną rzeczą, którą chciał zrobić, gdy patrzył na swoje prace było rzucenie tego wszystkiegio w cholerę, więc doszedł do wniosku, że jakiś tam postęp jest.

Wszedł do swojego pokoju i od razu zobaczył siedzącego na jego łóżku Dominika. Chłopak był odwrócony do niego plecami i chyba coś czytał, więc nic nie robił sobie z pojawienia się brata. Patryk zaczął się zastanawiać, kiedy rodzina uzna to ich ciągłe przesiadywanie gdzieś za choć trochę dziwne. Bardzo prawdopodbne było, że nigdy. W końcu raczej nie słynęli ze spostrzegawczości.

Usiadł obok brata i oparł mu brodę na ramieniu, patrząc, co takiego ten czyta. Po czcionce i już kilku pierwszych zdaniach jakie wyłapał rozpoznał Harry'ego Pottera. Dokładnie trzecią część.

- Tym mnie trochę zaskoczyłeś, wiesz? Ze wszystkich moich książek wybrałeś właśnie Pottera?

- Tak tylko chciałem zobaczyć. Wiem, że strasznie się tym jarałeś jeszcze kilka lat temu.

- No tak, w gimnazjum. Teraz za każdym razem czyta mi się to inaczej.

Dominik odłożył książkę na szafkę nocną. Odwrócił się do chłopaka.

- Trochę nie rozumiem, co takiego w tym widzisz lub może widziałeś, ale mniejsza z tym.

- Co, nie podobało ci się?

- Tak średnio, gdybym to czytał w podstawówce, to pewnie byłoby inaczej. - Położył się wygodnie, krzyżując ręce na piersi i przymknął oczy. - Tak w ogóle, to śpię dzisiaj u ciebie.

- Och, a to dlaczego?

- Po pierwsze dlatego, że masz całkiem wygodne łóżko, a po drugie dlatego, że to po prostu genialny pomysł, Pati - wyjaśnił Dominik takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Patryk zachichotał cicho. Położył się obok chłopaka, który zaraz objął go ramieniem. - Zamknąłem drzwi do siebie na klucz, więc jakby ktoś próbował tam wejść, to po prostu pomyśli, że śpię. Tutaj zrobi się tak samo i problem z głowy.

- Jasne, ale i to i tak trochę ryzykowny - mruknął szatyn, jednak mimo wszystko wydawał się bardzo optymistycznie nastawiony do owego pomysłu.

- No tak, a czego się po mnie spodziewałeś, co? Ryzykowne pomysły to moje drugie imię - powiedział Dominik i zaczął bawić się lekko falowanymi pasmami przydługich włosów brata.

- Myślałem, że Nikodem, ale skoro tak mówisz... - mruknął i wtulił się w pierś chłopaka.

Obaj leżeli zadowoleni, nie przejmując się kompletnie niczym jeszcze przez jakiś czas.


"Odnalazłem miłość tam, gdzie być nie powinna -

Bezpośrednio przede mną,

Mówiącą całkiem sensownie."**


----------------------------------------------------------------------------------------------------- 
*"Buona Pizza" to z włoskiego dosłownie "dobra pizza" (tak, bardzo kreatywnie z mojej strony)
**Amber Run - I found

Wróciłam! Jednak wychodzi na to, że pisanie na wakacjach idzie mi jeszcze gorzej, za co jestem na siebie zła, nie ukrywam. Ten rozdział to głównie fluff, trochę Karoliny, zazdrosny Patryk i jeszcze raz fluff. Całe to opowiadanie sprowadza się do fluffu i siedzenia u kogoś na łóżku :') Mimo wszystko mam nadzieję, że choć odrobinkę cieszycie z nowej notki :D

5 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam!
    Chcę więcej Karoliny, bo coś czuję, że nieźle się z nią sytuacja rozwinie. No i jeszcze ta siostra koleżanki... Oj, coś się zbliża.
    Pisz dalej i nie każ tak długo na siebie czekać :) Chcem więcej Patiego i Domiego <3
    Weny
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby następny rozdział był w tym tygodniu xD fajnie by było jeszcze przeczytać zanim szkoła się zacznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy będą następne rozdziały :C ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą, będą! Największym problemem jest teraz to, że mam czas, wenę i chęci, ale nie mam laptopa. Mam nadzieję, że uda mi się szybko coś w tej sprawie ogarnąć :/

      Usuń
  4. Uwielbiam opowiadania incest, a to jest genialne <3 Twój styl pisania bardzo mi się podoba, a także jak to wszystko opisujesz. Każdy wątek mnie ciekawi i czekam na to jak już Oliwia odkryje sekret Patryka i Dominika. Ogólnie jak to się wyda. Co będą sądzić ludzie. Może nie jest to najważniejsze, ale ma rangę ważne. Cieszę się, że odkryłam tego bloga. Mam nadzieję, że będziesz kontynuować ^^ Weny!

    OdpowiedzUsuń