środa, 1 czerwca 2016

Rozdział V

Znów zapanowała między nimi cisza. Żaden nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Patryk oparł głowę o pierś brata, nadal trzymając go za rękę. Powinien czuć się winny, obaj powinni. Po części martwiło go, że wcale się tak nie czuł.

Brunet westchnął cicho i począł przeczesywać palcami włosy młodszego chłopaka. To było złe, wiedzieli to. Mimo wszystko na nic była im ta świadomość. To zawsze dążyło do tego miejsca, sami wykopali sobie grób. Były w życiu takie przyjemności, za które przychodziło sporo zapłacić. Dominik oswobodził dłoń z uścisku szatyna, by zaraz przytulić go mocno do siebie.

- Nie obwiniaj się - szepnął, ręką gładząc go po plecach. 

- Świat byłby lepszym miejscem bez takich popierzonych ludzi.

Starszy chłopak zaśmiał się cicho.

- Masz na myśli nas obu?

- Być może - mruknął Patryk w odpowiedzi. - Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz jestem pewny, że spłonę w piekle. Już nie ma dla mnie nadziei, Domi.

- Nie martw się, obaj tam skończymy


(***)


Patryk leżał na swoim łóżku i próbował zasnąć. Jak bardzo by się nie starał, natarczywe myśli nie dawały mu spokoju. Oliwia wróciła do siebie, gdy wyszedł na balkon. Kuba przekazał mu od niej przeprosiny za to, że się nie pożegnała, ale chłopakowi ani się śniło za to gniewać. Nie mógł być na nią zły ani za to zniknięcie, ani za całą tę sytuację z wcześniej. To nie była jej wina. 

Kuba został na noc i położył się na materacu w pokoju Dominika. Patryk zamienił z nim kilka zdań przed pójściem do siebie, ale blondyn nie zapytał go o jego zachowanie sprzed zaledwie pół godziny. Nikt na niego nie naciskał. Chłopak tym razem  naprawdę musiał pobyć sam, przemyśleć sobie to wszystko. Skomplikował sobie życie na własne życzenie. Musiał się liczyć z rodziną czy Oliwią. Nie miał prawa czuć tego, co czuł. Wiedział, że nie będzie w stanie okłamywać wszystkich wokół przez cały czas, że w końcu wszystko się wyda. Wyobrażał to sobie. Złość ojca, zapłakane oczy matki i przerażenie Karoliny. Był zmuszony wybierać między troską o bliskich a własnym szczęściem i byciem szczerym ze samym sobą. Cóż, może i nie radził sobie na wielu płaszczyznach i nie mógł pojąć jeszcze wiele rzeczy, ale jedno wiedział na pewno - na pierwszym miejscu musiał postawić samego siebie. Mówi się, że trzeba pokochać siebie samego, by móc w ogóle kochać kogoś innego. On wiedział tylko, że nie będzie w stanie uszczęśliwić kogokolwiek, jeśli sam będzie okazem nędzy i rozpaczy. Nie chciał nikogo ranić, ale też miał prawo do własnego szczęścia, prawda? Ludzie lubili ustalać sobie jakieś normy, tak było im łatwiej. Dzielili wszystko na czarne i białe, ludzi dobrych i złych. Nie, on tak nie myślał. Pozostawało jeszcze mnóstwo odcieni szarości. Szary kojarzył się z czymś bez wyrazu, czymś niezauważalnym i nieistotnym. Dla niego wszystkie osoby, które nie pasowały do żadnej z grup, których nie dało się zdefiniować jako czarne lub białe, nie były nieistotne czy bez wyrazu. Tacy ludzie znaczyli coś więcej, byli wyjątkowi, a wyjątkowych osób nigdy nie lubiano. Inny znaczył gorszy. Gorszy, ponieważ bano się wyjątkowych ludzi. Ktoś, komu nie dało się przypiąć żadnej etykietki, tylko zawadzał. 

Chłopak westchnął ciężko i przekręcił się na bok. Czuł, że pogrąża się coraz bardziej. Walka ze samym sobą zbyt wiele go kosztowała, by mógł to kontynuować. Zaakceptowanie siebie również nie było dla niego proste, ale zdecydowanie lepsze w skutkach. Zatęsknił za szczęściem, był w stanie zrobić naprawdę wiele, żeby znowu zaznać tego uczucia. Chciał być wolny.

Jeśli miłość dawała tyle dobrego, to jak długo można było mieć ją za grzech, coś nieodpowiedniego? Kochał. Jeśli miał kiedyś tam zapłacić za to uczucie, to był na to gotów. Kochał na tyle mocno i szczerze, że nie przejmował się niczyim zdaniem.

Patryk westchął ciężko i ułożył się wygodniej na swoim łóżku. Był w stanie zaryzykować wszystko. W kóncu co mógł stracić człowiek, który dotychczas nie miał nic?


(***)

Chłopak siedział w sali od angielskiego, nie potrafiąc w ogóle skupić się na lekcji. Nie miał najmniejszych problemów z tym przedmiotem, zawsze posiadał talent do języków obcych. No, z wyjątkiem niemieckiego, którego po prostu nie mógł znieść. Myślami był daleko stąd i nawet nie usłyszał, gdy nauczycielka zwróciła mu uwagę. Oliwia szturchnęła przyjaciela w ramię i szatyn nagle oprzytomniał, szybko orientując się w sytuacji.

- Patryk, dlaczego okazujesz taki kompletny brak szacunku względem mnie? Ja już to wszystko wiem, na lekcję przychodzę dla was, to wam to tłumaczę. - Magdalena Ostrowska była wysoką, chudą kobietą o szczurowatej twarzy. Jasne włosy zawsze upinała w wysokiego koka i ubierała się w eleganckie, czarne sukienki. Nawet zimą czy wczesną wiosną nie sposób było zobaczyć ją w spodniach. Ostrowska była jednym z tych nauczycieli, których szybko się nie zapomina, a słabsi psychicznie uczniowie miewają koszmary z nimi w rolach głównych.

- Przepraszam panią, to się więcej nie powtórzy - odparł spokojnie, sięgając po jedną z najczęściej używanych przez uczniów wymówek. Cóż, oczywiście, że jeszcze kiedyś na pewno się to powtórzy. Mimo wszystko, nie bał się tej kobiety. Tylko on rozumiał angielski na tyle, by można było zabrać go na jakieś olimpiady językowe, więc nauczycielka nie mogła się nad nim "znęcać".

Ostrowska zwężyła oczy i przyglądała się uczniowi przez chwilę. Jej spojrzeniem można by ciąć stal.

- Minus piętanście punktów za brak uwagi na lekcji - powiedziała w końcu i wróciła do prowadzenia swoich zajęć. 

Kobieta napisała kilka regułek na tablicy i tłumaczyła temat klasie. Kalinowski przez chwilę przyglądał się jej poczynaniom, by dać nauczycielce poczuć, że ma jego uwagę. Po około dwóch minutach otworzył leżący na ławce zeszyt na środkowej stronie. Wyjął długopis z piórnika i zaczął bazgrać coś, czego nie potrafił jeszcze nazwać.

- Naprawdę jesteś aż taki głupi? - szepnęła do niego siedząca obok przyjaciółka. - Nie wystarczy ci już te minus dwadzieścia?

Patryk odwrócił się do niej.

- Trochę więcej wiary we mnie - odpowiedział przyciszonym głosem. - Od początku podstawówki rysuję w zeszytach na lekcjach, nie wpadnę. - Uśmiechnął się lekko.

Oliwia prychnęła pod nosem ledwo słyszalnie i odwróciła się przodem do tablicy.

Chłopak nie bardzo przejął się upomnieniem blondynki i wrócił do rysowania. W pewnym momencie linie zaczęły układać się w mocne rysy twarzy. Kilka pociągnięć długopisem i do głowy dołączyła szyja i silne ramiona. Kiedy kończył rysować włosy, musiał powstrzymać się przed głośnym wciągnięciem powietrza. Szybko wyrwał kartkę z zeszytu, złożył ją dwa razy na pół i wsunął do plecaka między książki. Był rozdarty między swoimi obawami a chęcią bycia z Oliwią szczerym. Miał przeczucie, że nadużywał jej zaufania, że powinien dziewczynie cokolwiek powiedzieć. Jednak nadal się bał. Nigdy nie można było dokładnie przewidzieć jak ktoś zareaguje, a zwłaszcza jeśli chodziło o tak... niespotykane rzeczy. Patryk obawiał się, że nie będzie w stanie długo ukrywać się z własnymi uczuciami, gdy w końcu udało mu się je zrozumieć. Absolutnie nie chciał się nijak obnosić z jego i Dominika relacją, ale tak bliskiej dla niego osobie nie będzie trudno zauważyć, że coś w jego zachowaniu się zmieniło. Chciałby móc się podzielić z dziewczyną swoim szczęściem, pochwalić rysunkiem, który podobał mu się milion razy bardziej od wychudzonych, bladych twarzy, które ostatnio zdobiły kartki jego szkicownika. Chciałby powiedzieć jej, że w końcu coś poszło po jego myśli. Chciałby, ale czuł, że musiał zatrzymać to wszystko dla siebie. 

Westchnął ciężko i wbił wzrok w tablicę. Wcześniej musiał sam radzić sobie z własnymi obawami, wtedy też nie mówił o niczym przyjaciółce. Wiedział, że to mogło źle odbić się na ich relacji. Wiedział to, ale czuł, że ma związane ręce.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Patryk szybko wrzucił wszystko do plecaka, zasunął go i wyszedł na korytarz. Stanął obok drzwi do sali, w której właśnie mieli zajęcia i czekał na przyjaciółkę. Po chwili blondynka stała już obok niego.

- Wracasz autobusem czy na piechotę? - zapytała go dziewczyna i oboje ruszyli w stronę głównego wyjścia. 

- Właściwie to jeszcze nie wiem - odparł szatyn zgodnie z prawdą. - Zadzwonię do Dominika, może mnie odwiezie, bo chyba kończy dzisiaj lekcje o podobnej godzinie. - Oliwia skinęła głową i na chwilę nastała między nimi cisza. - Widzę, że coś cię nurtuje. Masz zamiar to z siebie wyrzucić?

- Cały czas nie wiem, co takiego wydarzyło się zeszłej nocy i myślałam, że może mógłbyś mnie oświecić. Nic wcześniej nie mówiłam, bo nie chcę na ciebie naciskać, ale wiesz, że jestem strasznie ciekawska. No i martwię się o ciebie...

Patryk zamyślił się przez chwilę, starając się nie okazać zdenerwowania. Co mógł jej powiedzieć?

- To jest bardzo... skomplikowane. 

Blondynka zatrzymała się. Zmarszczyła brwi i patrzyła na niego tak, jakby próbowała coś wyczytać z jego twarzy.

- Och, jestem całkiem wyrozumiała.

Byłoby miło, żebyś była, naprawdę. 

Wyszli już poza budynek szkoły i stali na przystanku przy drodze głównej.
- Obiecuję, że kiedyś ci to wszystko wyjaśnię, na razie musisz mi po prostu zau-

- Słyszę to już od ciebie któryś raz - przerwała mu dziewczyna odrobinę zbyt ostro. - Kiedy przestaniesz mnie traktować w ten sposób, Patryk? Odzywasz się do mnie coraz rzadziej, wydajesz się ledwo o mnie pamiętać. Jakbyś utrzymywał ze mną kontakt tylko z obowiązku.

Chłopak przełknął głośno ślinę. Myślał, że ma jeszcze trochę czasu, że zdoła jej wszystko wytłumaczyć w swoim czasie. Oczywiście musiał się mylić. 

Patryk usłyszał, że blisko podjeżdża jakiś samochód i spojrzał w tamtą stronę. Pod przystanek podjechało czarne Audi A4, z którego zaraz wyszedł wysoki chłopak. Szatyn odwrócił się znówi do przyjaciółki, nadal nie będąc w stanie jej odpowiedzieć. Usłyszał za sobą kroki i chwilę później poczuł, jak czyjaś dłoń zaciska się na jego ramieniu.

- Co się dzieje? - zapytał stojący za nim Dominik, wbijając wzrok w Oliwię. 

Nastolatka zmarszczyła brwi.

- Co ma się dziać? Zwyczajna rozmowa dwójki przyjaciół. - Przeniosła wzrok na Patryka. - Martwię się, bo zależy mi na tobie - powiedziała nieco ciszej, odwróciła się i odeszła w stronę grupki osób z ich klasy. 

Dominik westchnął cicho za plecami brata. Pochylił się trochę i szepnął do niego:

- Wsiadaj do samochodu, nie chcemy tutaj żadnych scen. - Patryk przytaknął głową i poszedł do auta za starszym chłopakiem. Usiadł na miejscu pasażera, zapiął pas i przez chwilę wpatrywał się przez przednią szybę. Chwilę poźniej brunet również wsiadł do środka i ruszyli.

- O co poszło?

- O nas. 

Dominik zaśmiał się cicho, ale zaraz spoważniał. 

- Na pewno sobie poradzisz? Jakby nie patrzeć, wpakowałem cię w coś bardzo ryzykownego.

Patryk westchnął ciężko i pokręcił głową.

- Wiem, że będzie ciężko. Ludzie nigdy tego nie zaakceptują, nawet się nie łudzę. Mimo wszystko, nigdy nie można być gotowym na coś takiego. W sensie, chodzi mi o te wszystkie konsekwencje. Mam świadomość, że ludzie nas nie zrozumieją, ale nie chcę musieć się ukrywać ze swoim szczęściem.

Para jasnych oczu wpatrywała się w nastolatka ze zrozumieniem i współczuciem. Dominik ujął jedną ręką dłoń brata, chcąc okazać mu swoje wsparcie. Patryk zaśmiał się smutnawo.

- Patrz na drogę, bo nas zabijesz, palancie - powiedział lekko rozbawiony.

Dominik zaśmiał się głośno, ale posłuchał się młodszego chłopaka i skupił się na drodze.

- Pati, jesteś przekonany, że właśnie tego chcesz? - zapytał chwilę później. 

- Tak - odparł cicho szatyn. - Nie mógłbym pomylić tego uczucia, jeśli wiesz o co mi chodzi. - Kącik ust starszego Kalinowskiego uniósł się ku górze. - Już jest mi dość ciężko, a to na pewno nic w porównaniu z ty, co dopiero nastąpi, ale nie odpuszczę teraz. 

Prawa dłoń Dominika okazała się nadal być splątana z tą Patryka. Brunet wzmocnił nieco uścisk. 

- To dobrze, bo nie wiem czy byłbym w stanie z ciebie zrezygnować. - Młodszy chłopak wciągnął głośno powietrze, a uśmieszek na twarzy jego brata jeszcze tylko się powiększył. - Mimo wszystko, zapytanie cię o to wydawało mi się fair. 

- Tak, to rzeczywiście miłe z twojej strony - zachichotał chłopak.


(***)


Po powrocie do domu obaj zaszyli się w pokoju Dominika. Przeważnie każdy z nich zamykał się u siebie zaraz po szkole, więc  nie wydawało się to nikomu ani trochę dziwne. Starszy chłopak wyciągnął ciemną gitarę z pokrowca i usiadł obok brata na łóżku.

- Zagrać ci coś? - zapytał. - Masz śliczny głos, mógłbyś pośpiewać. 

- Nie robiłem tego od kilku lat, Domi. Zresztą jestem trochę przeziębiony. - Wskazał na swoje gardło.

Brunet przyglądał mu się przez chwilę, po czym pochylił się i skradł mu szybki, słodki pocałunek. Na policzkach Patryka pojawiły się lekkie rumieńce.

- Przestań, bo się jeszcze zarazisz... - bąknął. 

Dominik obdarzył go tylko szczerym uśmiechem. Wyciągnął rękę w stronę chłopaka i pogłaskał go po głowie, czochrając mu przy tym włosy. 

- Podobało ci się, więc nie marudź - zauważył. - No i nie mam nic przeciwko twoim zarazkom. - Szatyn prychnął, ale jego usta wygięły się minimalnie w delikatnym uśmiechu. - Dobra, wiem już, co ci zagram.

- Nie mogę się doczekać! - zaśmiał się młodszy chłopak.

Dominik usiadł po turecku z gitarą, musnął raz palcami struny i sekundę później już wydobywał z instrumentu czyste dźwięki.

Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi,
Bo nie jesteś sam.
Śnij nocą, śnij.
Niech zły sen cię nigdy więcej nie obudzi.
Teraz śpij.

Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma,
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój,
Siejąc smutek i zwątpienie.
Pamiętaj, że

 Śpiew brata był dla Patryka czymś, czego mógłby słuchać całe życie. Chłopak miał ciepłą i głęboką barwę głosu oraz bardzo szeroką skalę. Ta muzyka była słodyczą dla uszu młodszego chłopaka, z której nigdy nie mógłby zrezygnować.

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...

Dominik przerwał, by przyjrzeć się reakcji Patryka. Chłopak przyglądał mu się z uwielbieniem w oczach. Brunet ostrożnie odłożył gitarę obok i przysunął się do brata, by objąć go mocno. 

- Myślałem o naszej rozmowie w aucie. - Dominik usiadł teraz na miejscu Patryka, a szatyn usiadł między jego nogami, opierając się o klatkę piersiową starszego chłopaka.

- I co takiego wymyśliłeś? - mruknął Dominik, zanurzając twarz w czekoladowych włosach brata i rozkoszując się ich kakaowym zapachem.

- Kompletnie nie obchodzi mnie teraz opinia i reakcja innych. Niech przyjedzie tu armia z karabinami, ale nikt nie zdoła mnie od ciebie zabrać. 

- Ja myślę - powiedział brunet, przesuwając teraz czubkiem nosa po szyi Patryka. Musnął lekko ustami skórę na szyi młodszego brata. - Dasz mi się pocałować?

- Kiedy tylko zechcesz - odparł Patryk, wykręcając odrobinę głowę w stronę Dominika. Ciemnowłosy wpił się łapczywie w te kuszące usta, nadal ciasno obejmując niższego chłopaka. Pozwolił sobie całkowicie zatracić się w całej fali doznań, nie chcąc nigdy zapomnieć uczucia, które towarzyszyło mu, gdy byli razem.


"Burza przychodzi i odchodzi,

A ja wciąż idę, ja wciąż idę.

Krople deszczu świecą jak złoto.

Skradziono mi serce, skradziono serce"*


---------------------------------------------------------------------------------------------------------
*BOKKA - Town Of Strangers

Dość długo zeszło mi z tym rozdziałem, wybaczcie. Miałam ostatnio trochę do zaliczenia w szkole, ale to już prawie koniec! :D Jestem też świeżo po Magnificonie. Był ktoś z Was? 
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu no i oczywiście będę bardzo wdzięczna za komentarze.

9 komentarzy:

  1. Siedzę sobie spokojnie, popijam mleko czekoladowe, czytam ten rozdział... I nagle PUF! Cała zawartość moich ust wylądowała na przeciwległej ścianie...
    Ja coś ominęłam, czy jak? Co miało oznaczać ,,prawie koniec"? ;-;
    Nie no, wybacz. Widzisz mnie pierwszy raz, a już zaczęłam Ci się wyżalać na temat liczby rozdziałów...
    Pozwól, że się przedstawię- Przeklęte Piekło w wolnym tłumaczeniu, rzecz jasna! Oryginalnie, a co!
    Dobra, spokój. Nie mam dziś zbytnio nastroju do pisania ocen itp., aczkolwiek chciałabym napisać, że bardzo mi się spodobał twój styl pisania. Naprawdę.
    Oi, jakże się rozpisałam...
    Życzę dużo weny (a jak, na bogato!) i pozdrawiam,
    Maledictus Inferi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, chodziło mi o to, że to już prawie koniec zaliczeń! XD Nie zostawiłabym teraz tego opowiadania, hell no! Cieszę się, że Ci się podobało i dzięki za komentarz ♡

      Usuń
    2. Wybacz, słońce źle na mnie wpływa ;_; Umknęły mi jakoś te zaliczenie xd

      Usuń
  2. Uwielbiam to. Ta historia jest świetna. A ta piosenka? Idealnie pasuje do tego rozdziału. Nic dodać, noc ująć, a Patryka wielbię całym sercem. <3
    Do następnego!
    Duuużo weny! ;*
    szerly x
    ----
    piata-pora-roku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszedł do mnie mail z powiadomieniem o nowym komentarzu i aż pisnęłam. Tak się cieszę, że ludzie to czytają, Jezu <3
      Wena wróciła. Jeszcze tylko pozaliczać jutro kilka rzeczy i zaraz biorę się za kolejny rozdział. Prawie uzbierałam kasę na laptop, także w końcu będę mogła częściej pisać 😎

      Usuń
  3. Dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie więc dopiero teraz komentuje. Bardzo mi się podoba ta historia i to jak piszesz �� przepraszam że tak krótko ale nie przepadam za komentowaniem. Weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się przemogłaś i zostawiłaś komentarz :D Dzisiaj siadłam do pisania szóstego rozdziało, więc może uda mi się go opublikować jeszcze dziś w nocy c:

      Usuń
  4. Dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie więc dopiero teraz komentuje. Bardzo mi się podoba ta historia i to jak piszesz �� przepraszam że tak krótko ale nie przepadam za komentowaniem. Weny~

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie więc dopiero teraz komentuje. Bardzo mi się podoba ta historia i to jak piszesz �� przepraszam że tak krótko ale nie przepadam za komentowaniem. Weny~

    OdpowiedzUsuń