Lekcje skończyły się jakieś dziesięć minut temu. Patryk z Oliwią mieszkali całkiem blisko siebie, więc zawsze wracali razem na piechotę. Dwa kilometry nie wydawały się być tak dużym dystansem, gdy szło się we dwójkę. Czasem dokuczano im i nazywano parą. Cóż, może z boku rzeczywiście to tak wyglądało, ale przyjaciele przeważnie reagowali na takie głupie zaczepki głośnym śmiechem.
- Nad czym znowu tak rozmyślasz, Szefie? - zapytała dziewczyna z ciekawością w głosie.
Chłopak westchnął ciężko i przetarł dłonią oczy. Zatrzymali się na chwilę.
- Chyba nie ma sensu mówić ci, byś nazywała mnie po imieniu, prawda? - Blondynka tylko pokiwała głową, a Patryk prychnął. - No dobra, przecież znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć - odpowiedział jej w końcu.
Oliwia westchnęła i wbiła wzrok w czubki swoich czarnych martensów.
- Co fakt, to fakt - powiedziała. - Chciałabym jakoś pomóc, wiesz? Wiem, że jest ci ciężko, ale po prostu nie jestem w stanie pewnych rzeczy zrozumieć...
Szatyn uśmiechnął się smutnawo i objął ją po przyjacielsku ramieniem. Nie obwiniał jej za to, że nie rozumie. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i szli dalej w milczeniu. Nigdy nie chciał jej obciążać własnymi problemami. Może lepiej byłoby nie zwierzać się jej ze wszystkiego? Nie, coś takiego w ogóle nie wchodziło w grę. Przecież przyjaźć polegała na zaufaniu do drugiej osoby, rozmawianiu o wszystkim o niczym.
- Nie przejmuj się już tak, dobrze? - odezwał się w końcu. - Doceniam twoje starania, to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
- Po prostu strasznie dużo rzeczy dzieje się ostatnio wokół. No i jeszcze Mazur się ciebie uczepił.
- To czemu ja nic o tym nie wiem? - Uśmiechnął się do niej delikatnie, ale nijak ją tym pocieszył.
- Dziwnie się patrzy, na pewno coś kombinuje. Wiesz, że to skończony gnojek i...
- Więc uważasz, że Piotr Mazur planuje zabić mnie wzrokiem? - przerwał jej. - Całkiem pomysłowe, nie powiem.
Oliwia odwróciła wzrok, najwyraźniej postanowiła się do niego przez jakiś czas nie odzywać. Och, to zdecydowanie była mistrzyni strzelania fochów! Chłopak popatrzył przed siebie. Już praktycznie doszli do domu dziewczyny.
- Wiesz... - odezwała się cicho. - Zdaję sobie sprawę, że zachowuję się głupio, okay? Przepraszam, coś ostatnio świruję. - Zaśmiała się. Szatyn uśmiechnął się lekko, akurat doszli pod dom Oliwii.
- Nie ma sprawy - powiedział i poklepał ją po plecach. - Do zobaczenia jutro.
- Mhm, do jutra. - Blondynka posłała mu jeszcze jeden uśmiech i pobiegła do środka.
Patryk widział już z daleka dach własnego domu. Resztę drogi zajęły mu jego własne myśli. Cała ta sytuacja była bardzo dziwna. Przecież nie miał aż tak dużo problemów, jak mogłoby się wydawać. Właściwie, to były to głównie sprawy związane z uczuciami. Po prostu od dłuższego czasu wiedział, że coś było nie tak. Już nawet pomijając fakt, że nigdy nie podobały mu się dziewczyny. Rodzina o niczym nie wie, rzecz jasna. No, może z wyjątkiem brata. Chłopak prychnął. Czasami wydawało mu się, że Dominik wie o nim więcej niż on sam.
(***)
Zdjął buty, zawiesił kurtkę na wieszaku i poszedł w stronę swojego pokoju. W salonie siedziała jego matka z najmłodszą siostrą. Mała Marta szczerzyła się do rodzicielki, bawiąc się jej długimi, ciemnymi włosami. Diana pogłaskała dziecko po policzku i odwzajemniła uśmiech. Patrykowi zdarzyło się czasem zastanawiać, czy jego też tak rozpieszczano. Pewnie nie.
- Cześć - przywitał się i szedł dalej w stronę schodów z zamiarem udania się do swojego azylu.
- Hej, Pati. Jesteś głodny? - zapytała kobieta i odwróciła się w jego kierunku. Na jej twarzy gościł szczery uśmiech. Boże, co oni wszyscy się tak dzisiaj szczerzą?
- Dziękuję, nie jestem - odpowiedział chłopak. - I, proszę, nie nazywaj mnie tak. - Skrzywił się. Kobieta zaśmiała się, a on udał się na górę.
Zatrzasnął za sobą drzwi, rzucił plecak na podłogę i skoczył na łóżko. Na angielskim przyszedł mu pomysł na rysnek, ale nie miał teraz siły na nic. Rzucił jeszcze wzrokiem na książkę leżącą na szafce obok. Westchnął zrezygnowany i przytulił się twarzą do poduszki. Trudno, najwyżej przeleży w łóżku resztę dnia.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Patryk niechętnie podniósł głowę, by zobaczyć w progu pewnego czarnowłosego idiotę.
- Próbuję spać, do cholery... - mruknął i znów opadł na poduszkę. Brunet uśmiechnął się pod nosem, wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i po chwili młodszy chłopak poczuł jak materac ugina się pod ciężarem drugiego ciała. Położył się na boku i otworzył jedno oko. Dominik leżał obok na plecach.
- Wyglądsz jakby ktoś zabił ci kota - stwierdził starszy. Patryk rzucił na niego jeszcze raz okiem. Chłopak miał na sobie swój ulubiony czarny t-shirt z Iron Maiden i czarne spodnie z wieloma łańcuszkami i ćwiekami na kieszonkach. - Stało się coś? - zapytał.
- Chyba nie - mruknął szatyn, nie zwracając za bardzo uwagi na brata. - Dominik, daj mi spokój. - Wtulił się w poduszkę i najwyraźniej zamierzał zasnąć.
- Co to, to nie! Jakbym mógł sobie pójść, gdy coś dręczy mojego małego braciszka?
- Wyssali ci mózg na zajęciach, czy jak? - zapytał Patryk w poduszkę. - Jestem zajęty, idź sobie, Domi.
Dominik nic nie robił sobie z próśb brata i nadal leżał wygodnie obok niego. Po dłuższej chwili milczenia wziął głęboki oddech i odezwał się:
- Nie będę cię do niczego zmuszał, młody. Powiedz mi później, może jakoś będę mógł pomóc. - Patryk znowu podniósł się z poduszki i już chyba chciał coś wtrącić, ale starszy Kalinowski przyłożył mu palec do ust. Brunet kontynuował: - Włączę ci fajny kawałek, okay? - Szatyn jęknął. - To nie będzie nic ciężkiego - zapewnił.
Patryk odetchnął głęboko i położył się wygodnie. Chwilę później doszły go pierwsze dźwięki Legacy, jednego z jego ulubionych utworów Iron Maiden. Nie miał identycznego gustu, co Dominik, ale chłopak miał bardzo duży wpływ przy kształtowaniu się jego gustu muzycznego. Piosenka była przyjemna dla ucha i bardzo szybko się rozluźnił. Może powinien być wdzięczny bratu? Cholera, dlaczego już zawdzięczał mu tak wiele? Naprawdę nie pamiętał ani jednej sytuacji, gdy nie mógłby na niego liczyć. Wiedział, że Dominik zawsze stanie po jego stronie, choćby niewiadomo co.
Po około dziesięciu minutach Patryk już spał, a Dominik przyglądał się mu z satysfakcją wypisaną na twarzy.
(***)
Gdy się obudził na zewnątrz było już ciemno. Pewnie znowu przespał obiad. Chłopak ziewnął i przetarł dłonią oczy. Podniósł się do siadu i rozglądnął po pokoju. Na szafce nocnej leżał telefon brata, z którego cały czas leciała cicho muzyka. Sięgnął po niego i wyłączył piosenkę. Nadal trochę zaspany wstał z łóżka i schował komórkę do kieszeni dżinsów. Ziewnął jeszcze raz, przeciągnął się jak kot i trochę chwiejnym krokiem podszedł do drzwi.
- Świetnie, Patryk, poruszasz się jak jakiś menel... - mruknął sam do siebie i złapał za klamkę.
Przed drzwiami stała Karolina, która otworzyła usta na jego widok. Jeszcze chwilę była zdezorientowana, ale zaraz uśmiechnęła się delikatnie.
- Zjesz kolację? - zapytała dziewczyna. Szatyn kiwnął potwierdzająco głową.
- Zaraz zejdę, muszę coś jeszcze załatwić. - Wyciągnął telefon Dominika z kieszeni i pomachał jej nim przed twarzą.
- On jest na dole, tak tylko mówię - powiedziała i odwróciła się od niego, by zaraz zbiec po schodach.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zszedł za nią. Przy stole siedziały mama z Martą, a pozostała dwójka rodzeństwa kręciła się po kuchni. Ojciec znowu kończył pracę późno. Na stole leżała duża miska z jakąś sałatką i dużo kolorowych kanapek na talerzu. Dominik opierał się o jakiś blat i patrzył na młodszą siostrę, która szukała sztućcy w szufladzie. Patryk prychnął, tym samym zwracając na siebie chłopaka.
- Coś humorek dzisiaj nie dopisuje, prawda? - zapytał Dominik, drażniąc się z młodszym bratem.
- Daj mu spokój, nie widzisz, że...
- Nie, nie. Jest w porządku, serio - Patryk przerwał siostrze i wszedł do kuchni. Oparł się o blat naprzeciwko brata i patrzył mu przez chwilę w oczy. Wyciagnął przed siebie rękę z telefonem. - Dzięki - szepnął, a na twarz drugiego chłopaka wkradł się uśmiech. Jego serio cieszyło pomaganie mu.
- Wiesz, że jesteś mi winien rozmowę? - odezwał się, również ściszonym głosem. Młodszy kiwnął głową. Co prawda nie rozumiał, o czym mają rozmawiać. Naprawdę cenił sobie obecność brata i jego wsparcie, ale czuł, że tym razem nie będzie on mu w stanie pomóc. No, przynajmniej nie całkiem. - No dobra, nie przejmuj się już tak, co? Nie wiem co ci siedzi w tej pięknej główce, ale Kara już podała do stołu. - Patryk miał ochotę dać mu sójkę w bok, ale jakoś udało mu się powstrzymać.
- Powinniśmy czasami jej pomóc, Domi - powiedział po chwili młodszy i westchnął teatralnie.
- Oj tak, powinniśmy, Pati - stwierdził starszy tym samym tonem. Po chwili obaj zaśmiali się i poszli do reszty "rodzinki" na kolację.
Diana powitała ich uśmiechem.
- Dobrze się spało? - zapytała, gdy już usiedli, trochę rozbawiona. Dominik popatrzył na brata, ciekawy jego reakcji.
- Bywało lepiej... - burknął szatyn i nałożył sobie sałatki. Cała trójka wybuchnęła śmiechem, nawet mała Marta wbiła w niego rozbawione spojrzenie. Patryk cieszył się, że przynajmniej ona oszczędzała głos i prawie w ogóle sie nie odzywała. Serio, takie dziecko to skarb!
- Nie wiem, jakim cudem Oliwia z tobą wytrzymuje - odezwała się po jakimś czasie Karolina, nadal roześmiana. Chłopaki spojrzeli po sobie i usmiechnęli się obaj głupkowato. Właściwie, to Patryk nigdy nie musiał mówić bratu o swojej orientacji. Dla Dominika było to tak oczywiste, jak to, że ziemia jest okrągła. Starszy chłopak nie mógł zrozumieć, jak można było tego nie zauważyć. Najwyraźniej Mamusia, Tatuś i Karolinka byli ślepi na pewno rzeczy. Ewentualnie chcieli, by tak było.
- Swoją drogą, co tam u niej? - Diana podjęła temat.
- Zabiegana jak zawsze - odpowiedział Patryk i uśmiechnął się słabo. Kara wzięła gryz kanapki, nagle wydawała się bardzo uważnie słuchać. Nie miało to nic wspólnego z tym, że zawsze kibicowała bratu i Oliwii, a gdzie tam! Ba! Dziewczyna już dobre cztery lata temu pobiegła obwieścić rodzicom, że "braciszek ma dziewczynę".
- Mielibyście ładne dzieci - odezwała się nagle, wyobrażając sobie te małe aniołki, którym nigdy nie będzie dane przyjść na świat.
Patryk zakrztusił się tym, co miał w ustach, a Dominik opluł wodą wszystkich przy stole, nie mogąc powstrzymać parsknięcia.
- Karolina! - skarciła ją matka, a dziewczyna tylko ukazała szereg prostych zębów w uśmiechu.
Patryk wziął głębszy wdech, by się uspokoić i spojrzał na nastolatkę.
- Powstrzymaj tę karuzelę śmiechu - powiedział, sztyletując ją wzrokiem. Dziewczyna prychnęła i nagle jej uwagę przykuł jakiś iście fascynujący szczegół we własnym talerzu.
- Gimnazjalistki... - mruknął pod nosem Dominik.
- Mówiłeś coś?! - zareagowała błyskawicznie dziewczyna, patrząc na niego z wyższością (przynajmniej jej zdaniem tak to musiało wyglądać). Chłopak pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się pod nosem.
- No dobra, ja się już będę zbierać - powiedział brunet i podniósł się z krzesła. Rzucił jeszcze Patrykowi krótkie spojrzenie, zabrał ze stołu brudny talerz ze sztućcami i poszedł odnieść je do kuchni. Szatyn również wstał.
- To ja też pójdę do siebie, mam rysunek do skończenia. - Mama kiwnęła głową ze zrozumieniem, a Karolina nadal była obrażona. - Dobranoc.
W kuchni zobaczył brudny talerz i parę sztućców w zlewie. Chłopak pokręcił głową, a na jego twarzy zagościło widoczne rozbawienie. Schował wszystko do zmywarki i poszedł na górę.
(***)
Stanął przed drzwiami do pokoju Dominika i otworzył je po chwili. W pomieszczeniu panował półmrok, co najwyraźniej chłopakowi odpowiadało. Wszystkie ściany były czarne, ozdobione masą plakatów. Stojąc w drzwiach miało się świetny widok na duży, czerwony napis na ścianie. Patryk zrobił go na prośbę brata. "When I'm walking a dark road, I am a man who walks alone" idealnie pasowało do mieszkającej tu osoby. Fakt, Dominik miał dużo znajomych, ale niewielu z nich traktował na poważnie. Właściwie, to wolał raczej przebywać tylko w zaufanym gronie osób niż "marnować czas na zidiociałe społeczeństwo". Ostatecznie wzrok Patryka spoczął na dużym, przykrytym czarno czerwoną pościelą, łóżku, gdzie leżał jego brat. Chłopak podszedł bliżej, by sprawdzić, czy Dominik może nie śpi. Już się odwrócił z zamiarem pójścia do siebie, gdy ktoś mocno pociągnął go za rękę. Szatyn padł na łóżko i starał się wyrównać oddech, podczas gdy Braciszek-Samo-Zło śmiał się jak głupi.
- KURWA MAĆ, TY DEBILU! - wydarł się młodszy z braci, nadal ciężko oddychając.
- Ciszej, bo mamusia usłyszy i schowa ci kredki bambino na najwyższą półkę - powiedział brunet, dalej rechocząc. Patryk odwrócił się tyłem do niego. - Przepraszam, Karolinko, widziałaś gdzieś może mojego małego braciszka? - mówił dalej, nabijając się z niego. "Mały braciszek" tylko prychnał pod nosem, ale Dominika nie dało się tak łatwo spławić. - Chciałem go zapytać o płeć dziecka, no... - Tym razem chłopak nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Położył się na drugim boku, żeby leżeć teraz przodem do bruneta.
- Trochę mi jej szkoda, nigdy nie doczeka się bratanków - powiedział i zaraz uświadomił sobie, jak bardzo było to głupie. Dominik uniósł brew i przyglądał mu się przez chwilę. Ostatecznie uśmiechnął się lekko.
- No, może się nie doczekać.
- Nie jestem na bieżąco, czy jak?
- Ej no! Nigdy mnie o to nie pytałeś, prawda? Zresztą, mogę być na przykład... aseksualny? - zasugerował starszy, a szatyn prychnął.
- Biorąc pod uwagę teksty wielu słuchanych przez ciebie piosenek i durne żarty na każdym kroku? Nie ma szans - powiedział chłopak, a Dominik tylko się głupio uśmiechnął. Leżeli tak jeszcze jakiś czas. Patryk zastanawiał się nad własną sytuacją. Był po prostu pewny, że coś nie gra, nie wiedział tylko co. Miał jedną przyjaciółkę, obsesję na punkcie pewnego gatunku muzycznego, plastyki i bardzo dobre relacje ze starszym bratem - co tu było nie tak? No cóż, coś najwyraźniej. Wbił wzrok w sufit. Na dodatek cały czas chodziło mu po głowie to, co powiedział Dominik. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak duży kontrast był między "jego Dominikiem" a osobą, z którą mieli styczność inni ludzie. Może to właśnie w tym tkwił problem? Chociaż, z drugiej strony, w rodzinie to było normalne, prawda? No dobra, to trochę inna sprawa. W końcu Karoliny nie traktował tak... specjalnie.
- Wiesz, Domi... - odezwał się po chwili milczenia.
- Co jest? - zapytał drugi, wpatrując się w niego srebrno błękitnymi oczami, które zdawał się opuścić cały chłód, którym zwykle obdarzały one ludzi.
- Od dzisiaj bedę mówić ci "Riddle".
- A to niby dlaczego? - Jedna ciemna brew znów powędrowała ku górze.
- Bo jesteś cholerną zagadką.*
"Powiem Ci o czymś,
O czym powinieneś wiedzieć,
Zabiorę Ci dwie minuty,
Potem możesz pójść." **
----------------------------------------------------------------------------
*Riddle - "zagadka" z angielskiego.
**Iron Maiden - Legacy
Dziękuję za wszystkie komentarze, to naprawdę motywuje do działania c: Jest to moje pierwsze pisane na poważnie opowiadanie, mam nadzieję, że na razie (oby nigdy do tego nie doszło!) Was nie zawiodłam :')
P.S
Miałam mały problem z bloggerem. Prolog się usunął (serio, nie mam pojęcia jak), ale udało mi się to naprawić. Komentarzy niestety nie udało się odzyskać D:
P.S
Miałam mały problem z bloggerem. Prolog się usunął (serio, nie mam pojęcia jak), ale udało mi się to naprawić. Komentarzy niestety nie udało się odzyskać D: