środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział III

Dzień minął mu tak, jak podejrzewał. Pomimo przespania się trochę rano, Patryk przysypiał na lekcjach. Na matematyce zarobił nawet trochę punktów ujemnych. Ta kobieta po prostu uwielbiała się nad nim znęcać. Dominik wspomniał mu kiedyś, że raz usłyszała, jak obraził ją przy kolegach i od tego czasu starała się mu uprzykrzać życie. Cóż, najwyraźniej ta niechęć przeszła również na Patryka. Ewa Królikowska miała już prawie sześćdziesiąt lat, ale jakoś nie spieszyło się jej odejść ze szkoły. Boże, ona miała świra na punkcie swoich lekcji! Było tak strasznie przekonana o ważności swojego zawodu! Patryk może nie był głupi, ale nigdy nie mógł zrozumieć matematyki. Nauczycielka tylko bardziej go zniechęciła do tego przedmiotu.

Chłopak westchnął ciężko i oparł czoło o szybę w autobusie. Może i lepiej, że nie wracał do domu z bratem. Potrzebował zebrać myśli. Był zmęczony fizycznie i psychicznie, ale nie mógł pozwolić sobie teraz na sen. Nie, wróci do domu, odrobi cholernie dużo zadań z matmy i zajmie się sobą. Oliwia powiedziała mu kiedyś, że życie jest jak książka, którą piszemy, że każdy jest panem własnego losu. Może było w tym trochę prawdy, a może jej chwilowe zainteresowanie kwestią sensu życia i innymi takimi głupotami było czymś, czym niekoniecznie należało się przejmować. W każdym razie, powinien wziąć się w końcu w garść. Był już krok do przodu, rozmawiał z Dominikiem na poważnie. Nie żeby coś konkretnego z tego wynikęło, a gdzie tam. Tak właściwie, to tylko zafundował sobie więcej przemyśleń i praktycznie w ogóle nie spał w nocy. Czuł, że jest na doskonałej drodze, żeby wszystko spieprzyć. Dominik miał rację, że ranił ludzi, którym na nim zależy. Coraz mniej rozmawiał z Oliwią, w ogóle zamknął się w sobie jak nigdy wcześniej. Nie chciał zawracać innym głowy, a osiągał tylko coś zupełnie przeciwnego.

Po zajęciach poszedł jeszcze kupić trochę rzeczy. Ołówki, zapas kartek i te sprawy. Normalnie byłby już w domu, ale przecież miękkich ołówków nigdy za wiele. Zresztą miał przypływy weny w dość dołujących chwilach. Coraz częściej rysował siebie. Na tych rysunkach miał rozczochrane włosy, wychudzoną, trupio bladą twarz i zmęczone oczy - wyglądał jak śmierć. Może trochę dramatyzował, ale zawsze był to jakiś sposób na wyładowanie emocji. Niektórzy woleli sobie podciąć żyły, a inni rysowali siebie jako żywe trupy - wolny kraj. Kącik ust chłopaka powędrował ku górze, gdy uświadomił sobie, jakim jest pokręconym człowiekiem. Patryk aż za dobrze wiedział, co działo się z nim w takich chwilach. Zaczynał myśleć o wszystkim i o niczym. Od bezsenności zaczynając, na kolorze nieba kończąc. Zawsze miał bałagan w głowie, czasem bywało to naprawdę wkurzające. Najchętniej zająłby się wszystkim naraz i miał już spokój. Przejmował się praktycznie każdą drobnostką, nie mógł nic na to poradzić. Czasami bardzo zazdrościł bratu tego jego olewającego stosunku do świata. Był też dość ciekawy, jakby to było znaleźć się w jego skórze. Lubiany przez prawie wszystkich, nie lubiący praktycznie nikogo.

- Patiś? - Usłyszał za sobą. Szybko odwrócił głowę i zobaczył chłopaka, który musiał dopiero co wejść do autobusu. Zdawało mu się, że już widział kiedyś tego blondyna, ale dopiero wypowiedziana przez niego ksywka potwierdziła przypuszczenia Kalinowskiego. Niewielu ludzi go tak idiotycznie nazywało. Patryk odwrócił się w stronę starszego chłopaka, uśmiechając trochę niepewnie. - Nie widzieliśmy się od kiedy byłeś w podstawówce, dzieciaku!

- Wypraszam sobie, chodziłem do gimnazjum. - Tak, Jakub Piekarczyk wymyślał czasem równie głupie przezwiska, co Dominik. Szatyn widywał go kiedyś dość często. Blondyn przychodził do nich, grał w gry z jego bratem i nieraz zostawał na noc. Chłopak zawsze wydawał się go lubić, więc często siedzieli razem we trójkę, oglądając filmy, na które niekoniecznie był jeszcze gotowy (później śniły mu się zombie z pistoletami ze słodyczy i inne chore rzeczy). - Wydaje mi się, czy byłeś gdzieś dzisiaj z Dominikiem? - Kuba uśmiechnął się szeroko i usiadł koło niego.

- Yep, twój braciszek powinien zaraz być już w domu - odpowiedział pół żartem i został obdarowany karcącym spojrzeniem. Patryk przyjrzał się chłopakowi jeszcze raz. Różnica trzech lat to przecież nie tak dużo, nie? Cóż, najwyraźniej w tym wieku było to jeszcze widoczne. Czuł się taki mały przy prawie dwumetrowym chłopaku. Wydawało mu się też, że dawniej Piekarczyk nie miał takich długich włosów. Spokojnie sięgały mu za łopatki. - Swoją drogą, coś się stało, młody? Wyglądasz dość żałośnie. - Szatyn prychnął.

- Dziękuję? - Kuba cały czas patrzył na niego poważnym wzrokiem. - Dobra, powiedzmy, że mogłoby być lepiej, ale nie mam zamiaru wskoczyć pod koła pierwszego samochodu, jaki się napatoczy, okay?

Blondyn pokręcił głową i uśmiechnął się smutnawo.

- Niekoniecznie chce ci się zwierzać jakiemuś gościowi, który tak po prostu zniknął sobie na kilka lat, co? - Młodszy chłopak tylko mruknął coś pod nosem. - Wiesz, że jesteś dla mnie trochę jak młodszy brat, Pati? - w jego głosie brzmiała powaga.

- O Boże, czyli jest was dwóch? - jęknął chłopak, starając się jakoś zboczyć z tematu.

- Oj tam, przecież uwielbiacie się z Dominikiem - powiedział blondyn, ale nadal, jak na gust Patryka, brzmiał zbyt poważnie. - Nie wiem, coś się zmieniło?

- Nie, to nie tak - odpowiedział szybko. Mimo wszystko, to był właśnie czuły punkt. Zastanawiał się, co znaczy to całe „uwielbiacie”. Wydawało mu się, że tak właściwie, to wszystko kręci się właśnie wokół jego relacji z bratem. - Zresztą nieważne, co tam u ciebie? - zapytał, mając nadzieję, że to koniec kłopotliwych pytań. Gość umiał wbrew pozorom całkiem nieźle kogoś podejść.

Piekarczyk uśmiechnął się lekko, najwyraźniej postanawiając pójść chłopakowi na rękę.

- Myślisz, że jak może wyglądać życie takiego kogoś jak ja? Oglądam anime i seriale w nocy, ciągle gram w te wszystkie porąbane gry, czytam jeszcze bardziej porąbane mangi i napycham się chipsami. - Patryk przyjrzał się jego sylwetce. Chłopak był bardzo szczupły, co przy jego wzroście wyglądało dość ciekawie. Skubany, musi mieć szybką przemianę materii. Pozostawała też opcja, że żywił się tylko tymi chipsami. - Wiodę bardzo ciekawe życie stuprocentowego nerda, polecam.

Młodszy chłopak zaśmiał się, sprawiając tym, że uśmiech blondyna tylko się poszerzył.

- W końcu nie wydajesz się być na skraju załamania psychicznego, jest sukces! - Autobus zatrzymał się, a Kuba wyjrzał na chwilę przez okno. - Dobra, to mój przystanek. Będę się zbierał, młody. Może za niedługo do was wpadnę. - I zaraz go nie było. Na ustach Patryka ciągle gościł delikatny uśmiech.

Może jednak nie było aż tak źle? Pojawiła się iskierka nadziei i wierzył, że wszystko ma szansę się jakoś ułożyć. No, jakoś ułoży się na pewno.

(***)


Patryk ściągnął płaszcz i zawiesił go na wieszaku koło drzwi. Spojrzał w kierunku salonu i zauważył Dominika rozmawiającego z ojcem. To był zdecydowanie rzadki widok. Robert nie spędzał wiele czasu z rodziną. Mężczyzna pracował do późna, a wolne chwile przeważnie wolał spędzać z kumplami z pracy. Kiedy już łaskawie rozmawiał z którymś ze swoich dzieci, to najczęściej oznaczało to kłopoty. 

- I jaki ty masz z tym problem? - mówił brunet do rodzica, starając się utrzymać spokój, ale Patryk wyczuł jego zdenerwowanie. - Przecież wiesz, że dam sobie radę, jestem mądrym chłopcem. - Szatyn aż za dobrze wiedział, co oznaczał ten uśmieszek na ustach brata. 

Robert zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. Podniósł się z kanapy i obdarzył syna ostrym spojrzeniem. 

- Piszesz maturę w tym roku, nawet mnie denerwuj - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Zachowuj się jak dorosły człowiek, do cholery! Naprawdę muszę ci mówić, byś zadbał o własną przyszłość? Karolina już myśli o egzaminach gimnazjalnych, a tobie wybryki w głowie przed pieprzoną maturą?!

- Skąd pomysł, że w ogóle się tym nie przejmuję? - warknął Dominik, powoli dając się ponieść emocjom. - Nigdy cię nie ma, praktycznie nic nie wiesz o moim życiu. Nie zgrywaj teraz troskliwego ojca, skoro nigdy wcześniej w ogóle cię nie obchodziłem. - W tym momencie Patryk zrozumiał, że powinien się stąd jak najszybciej wycofać. Jego brat był typem człowieka, który ukrywał wszystkie swoje emocje przed resztą świata. 

 Młodszy z braci spróbował się cicho wymknąć na zewnątrz. Oczywiście musiał stanąć na jakiejś skrzypiącej desce i cały misterny plan szlag trafił. Robert odwrócił wzrok w kierunku młodszego syna. 

- A ty? - Patryk poczuł, jak po plecach przechodzi mu dreszcz. Za jakie grzechy? -  Nie powinieneś być przypadkiem w domu z jakąś godzinę lub półtorej wcześniej? 

Chłopak już otworzył usta, by jakoś się wytłumaczyć, ale Dominik go uprzedził:

- Mógłbyś go w to nie mieszać? Chłopak ma szesnaście lat, nie traktuj go jak dzieciaka z podstawówki.

Przez chwilę patrzyli sobie z ojcem w oczy. 

- Oddawaj kluczyki do samochodu - powiedział mężczyzna po dłuższej chwili.

- Nie masz prawa mi go zabrać - odpowiedział dobitnie brunet. - Jestem pełnoletni i sam za niego zapłaciłem. - Posłał ojcu jeszcze ironiczny uśmieszek i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na górę.


Patryk stał w miejscu przez chwilę, po czym podążył za bratem. Cały jego dobry humor zniknął, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Chłopak poszedł na górę, starając się choć trochę uspokoić. Niepewnie stanął przed drzwiami do sypialni brata. Po chwili zastanowienia nacisnął klamkę i wszedł do środka. Brunet leżał na łóżku na plecach. Ręce podłożył sobie pod głowę i wyraźnie o czymś myślał. Wydawał się w ogóle nie zauważyć pojawienia się brata, choć ten doskonale wiedział, że nie była to prawda. Patryk zamknął za sobą cicho drzwi i usiadł na skraju łóżka. Chwilę siedzieli w ciszy.

Mało co wkurzało go tak, jak kłótnie z ojcem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ten człowiek zawsze tak reagował. Wystarczyła byle błahostka, by podnieść mu ciśnienie. Cóż, może dlatego mieli z Dominikiem na pieńku. Niby rodzina, a wydawali się tak różni od siebie jak ogień i woda. Ojciec zawsze dawał ponieść się emocjom i łatwo się denerwował. Dominik może i często wydawał się być zirytowany resztą świata, ale nigdy nie pozwalał sobie na takie wybuchy.

- Wiesz, chyba nie zostanę tu na długo - odezwał się starszy chłopak, nadal nie patrząc na brata. - Może uda mi się znaleźć sobie jakieś mieszkanie po szkole, sam jeszcze nie wiem. - Patryk cały się spiął.

- Żartujesz? - zapytał, chociaż był świadom, że chłopak mówił śmiertelnie poważnie. - Słuchaj, rozumiem cię. Wiem, że chciałbyś być wolny i w ogóle, ale… - zawahał się. Brunet wreszcie odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka pytająco.

- Ale co?

- Ale nie zostawiaj mnie samego. Myślisz, że jak będzie wyglądało moje życie po twojej przeprowadzce? Zresztą, człowieku, bądź realistą. 

- Byłem, jestem i zawsze będę realistą, Pati. Jutro rozglądnę się za jakąś-

- Za niczym się nie rozglądniesz! - przerwał mu szatyn. - Jak możesz być takim egoistą, co? 

Dominik przyglądnął się młodszemu chłopakowi. Podniósł się do siadu i poczekał aż Patryk się uspokoi. 

- Liczę się z tobą, wiesz? - zaczął spokojnie. - Gdyby tak nie było, to bym ci teraz o tym nie powiedział, prawda? Absolutnie nie chcę cię teraz zostawić. Zostało jeszcze kilka miesięcy, mam czas wszystko sobie dograć. - Zrobił przerwę i westchnął ciężko. - Na razie chyba odłożę ten temat. No i pamiętaj, że mimo wszystko, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. 

Patryk pokręcił głową, wydawał się być odrobinę rozbawiony.

- Nie chcę się ciebie pozbywać, głupku. - Uśmiechnął się lekko, a Dominik odwzajemnił ten uśmiech. - Najwyżej poszukamy jakiegoś rozwiązania razem, okay? - Brunet zastanowił się przez chwilę, ale ostatecznie kiwnął głową. Młodszy chłopak westchnął. Nie wyobrażał sobie życia bez brata. Mimochodem zastanowił się, czy tak powinno być. Przecież każdy musiał się w końcu rozstać z rodziną i pójść swoją własną drogą. Cóż, on nie mógł sobie tego wyobrazić. Niby ktoś mógłby mu powiedzieć, że po prostu jeszcze nie jest gotowy na myślenie o takich rzeczach, że jest jeszcze młody i to jest normalne. Może zgodziłby się z tym, gdyby nie fakt, że tu chodziło tylko o Dominika. Całe życie mieli tylko siebie, znali się od zawsze i zawsze byli nierozłączni. Znalazł w nim oparcie, którego tak potrzebował. - Dobra, zbieram się już. Chyba musisz trochę pobyć sam.

Chłopak uśmiechnął się do niego delikatnie.

- Ta, dzięki za zrozumienie. - Patryk pożegnał się szybko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. - Do potem - mruknął jeszcze brunet, nim pochłonęły go własne myśli.

(***)

Dochodziła siedemnasta, gdy do Patryka zadzwoniła Oliwia. Wiedział, że dziewczyna preferuje raczej wysyłanie wiadomości, więc nieco zdziwił go ten telefon.

- Halo? - powiedział.

- Cześć! Zauważyłam, że ostatnio nie wyglądasz najlepiej - odezwała się dziewczyna. Ton jej głosu raczej nie wróżył nic dobrego.

- Dziękuję za szczerość, naprawdę - prychnął, starając się stłumić swoje obawy co do jej zamiarów.

- Ale wiesz co? Już ja mam na to sposób! Stoję właśnie przed twoim domem i mam tę płytę, którą mi pożyczyłeś. Zaraz wchodzę! - po tych słowach się rozłączyła. Szatyn zaklął pod nosem. To zdecydowanie nie był dobry dzień na odwiedziny. Ojciec wrócił wcześniej do domu, a po tym ostatnim spięciu nadal panowała nieprzyjemna atmosfera.

Chłopak odłożył szkicownik na bok i odsunął się od biurka na krześle biurowym. Oparł się o nie i gapił się przed siebie bez wyrazu. Był rozdarty między chęcią powiedzenia dziewczynie, by przełożyć to spotkanie na kiedy indziej a zaproszeniem jej do środka. Była jedyną osobą ze szkoły, z którą utrzymywał kontakt, nie mógł jej tak po prostu wyprosić. No, przynajmniej wydawało mu się, że nie powinien tego robić. Westchnął ciężko i wstał z krzesła. Złapał się za obolały kark i podszedł do drzwi. Po całym tym ślęczeniu nad jednym szkicem nie czuł się najlepiej. Kilka godzin pracy więcej i kręgosłup również da o sobie znać.

Wyszedł z pokoju i powoli zszedł po schodach. Ojciec nie siedział już przed telewizorem, pewnie zamknął się w biurze i nie zobaczą się aż do kolacji. Dominik pewnie dalej siedział w swojej "jaskini", Karolina gadała z kimś przez internet, a matka czytała książkę w sypialni - wszyscy spędzali razem tyle czasu!

Patryk zatrzymał się na chwilę przed drzwiami. Dlaczego Oliwia jeszcze nie weszła do domu? Przecież nigdy nie miała oporów przed wparadowaniem do środka, a jego rodzina ją lubiła.

Otworzył drzwi i zamrugał ze zdziwienia, widząc przed sobą zirytowaną przyjaciółkę i wyszczerzonego Kubę Piekarczyka.


"Mimo znaków na ścianie,

On chce mieć pewność.

Bo wiesz, 

Że czasem słowa są dwuznaczne.

Na drzewie przy strumyku,

 Siedzi ptak,

Który śpiewa.

Czasem nasze myśli są pełne obaw"*


-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Led Zeppelin - Stairway to Heaven
Pozwoliłam zamienić sobie "she" na "he".

Jestem na siebie zła, wydaje mi się, że zepsułam końcówkę. Nie żeby tekst piosenki pasował do ostatniego fragmentu, ale tak bardzo pasuje mi do głównego wątku... No dobra, nieważne! Większość tekstu napisałam sporo wcześniej, ale strasznie ciężko szła mi właśnie ta końcówka </3 No i chyba bierze mnie grypa i tylko leżę w łóżku, a chciałam skończyć fanarta z Alucardem. 
Mimo wszystko, mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :>

P.S
Blogger mnie chyba nie lubi. Skopiowałam sobie tekst i wkleił mi się kilka razy. Oczywiście tego nie zauważyłam i rozdział jest dużo krótszy, niż myślałam :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz