środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział III

Dzień minął mu tak, jak podejrzewał. Pomimo przespania się trochę rano, Patryk przysypiał na lekcjach. Na matematyce zarobił nawet trochę punktów ujemnych. Ta kobieta po prostu uwielbiała się nad nim znęcać. Dominik wspomniał mu kiedyś, że raz usłyszała, jak obraził ją przy kolegach i od tego czasu starała się mu uprzykrzać życie. Cóż, najwyraźniej ta niechęć przeszła również na Patryka. Ewa Królikowska miała już prawie sześćdziesiąt lat, ale jakoś nie spieszyło się jej odejść ze szkoły. Boże, ona miała świra na punkcie swoich lekcji! Było tak strasznie przekonana o ważności swojego zawodu! Patryk może nie był głupi, ale nigdy nie mógł zrozumieć matematyki. Nauczycielka tylko bardziej go zniechęciła do tego przedmiotu.

Chłopak westchnął ciężko i oparł czoło o szybę w autobusie. Może i lepiej, że nie wracał do domu z bratem. Potrzebował zebrać myśli. Był zmęczony fizycznie i psychicznie, ale nie mógł pozwolić sobie teraz na sen. Nie, wróci do domu, odrobi cholernie dużo zadań z matmy i zajmie się sobą. Oliwia powiedziała mu kiedyś, że życie jest jak książka, którą piszemy, że każdy jest panem własnego losu. Może było w tym trochę prawdy, a może jej chwilowe zainteresowanie kwestią sensu życia i innymi takimi głupotami było czymś, czym niekoniecznie należało się przejmować. W każdym razie, powinien wziąć się w końcu w garść. Był już krok do przodu, rozmawiał z Dominikiem na poważnie. Nie żeby coś konkretnego z tego wynikęło, a gdzie tam. Tak właściwie, to tylko zafundował sobie więcej przemyśleń i praktycznie w ogóle nie spał w nocy. Czuł, że jest na doskonałej drodze, żeby wszystko spieprzyć. Dominik miał rację, że ranił ludzi, którym na nim zależy. Coraz mniej rozmawiał z Oliwią, w ogóle zamknął się w sobie jak nigdy wcześniej. Nie chciał zawracać innym głowy, a osiągał tylko coś zupełnie przeciwnego.

Po zajęciach poszedł jeszcze kupić trochę rzeczy. Ołówki, zapas kartek i te sprawy. Normalnie byłby już w domu, ale przecież miękkich ołówków nigdy za wiele. Zresztą miał przypływy weny w dość dołujących chwilach. Coraz częściej rysował siebie. Na tych rysunkach miał rozczochrane włosy, wychudzoną, trupio bladą twarz i zmęczone oczy - wyglądał jak śmierć. Może trochę dramatyzował, ale zawsze był to jakiś sposób na wyładowanie emocji. Niektórzy woleli sobie podciąć żyły, a inni rysowali siebie jako żywe trupy - wolny kraj. Kącik ust chłopaka powędrował ku górze, gdy uświadomił sobie, jakim jest pokręconym człowiekiem. Patryk aż za dobrze wiedział, co działo się z nim w takich chwilach. Zaczynał myśleć o wszystkim i o niczym. Od bezsenności zaczynając, na kolorze nieba kończąc. Zawsze miał bałagan w głowie, czasem bywało to naprawdę wkurzające. Najchętniej zająłby się wszystkim naraz i miał już spokój. Przejmował się praktycznie każdą drobnostką, nie mógł nic na to poradzić. Czasami bardzo zazdrościł bratu tego jego olewającego stosunku do świata. Był też dość ciekawy, jakby to było znaleźć się w jego skórze. Lubiany przez prawie wszystkich, nie lubiący praktycznie nikogo.

- Patiś? - Usłyszał za sobą. Szybko odwrócił głowę i zobaczył chłopaka, który musiał dopiero co wejść do autobusu. Zdawało mu się, że już widział kiedyś tego blondyna, ale dopiero wypowiedziana przez niego ksywka potwierdziła przypuszczenia Kalinowskiego. Niewielu ludzi go tak idiotycznie nazywało. Patryk odwrócił się w stronę starszego chłopaka, uśmiechając trochę niepewnie. - Nie widzieliśmy się od kiedy byłeś w podstawówce, dzieciaku!

- Wypraszam sobie, chodziłem do gimnazjum. - Tak, Jakub Piekarczyk wymyślał czasem równie głupie przezwiska, co Dominik. Szatyn widywał go kiedyś dość często. Blondyn przychodził do nich, grał w gry z jego bratem i nieraz zostawał na noc. Chłopak zawsze wydawał się go lubić, więc często siedzieli razem we trójkę, oglądając filmy, na które niekoniecznie był jeszcze gotowy (później śniły mu się zombie z pistoletami ze słodyczy i inne chore rzeczy). - Wydaje mi się, czy byłeś gdzieś dzisiaj z Dominikiem? - Kuba uśmiechnął się szeroko i usiadł koło niego.

- Yep, twój braciszek powinien zaraz być już w domu - odpowiedział pół żartem i został obdarowany karcącym spojrzeniem. Patryk przyjrzał się chłopakowi jeszcze raz. Różnica trzech lat to przecież nie tak dużo, nie? Cóż, najwyraźniej w tym wieku było to jeszcze widoczne. Czuł się taki mały przy prawie dwumetrowym chłopaku. Wydawało mu się też, że dawniej Piekarczyk nie miał takich długich włosów. Spokojnie sięgały mu za łopatki. - Swoją drogą, coś się stało, młody? Wyglądasz dość żałośnie. - Szatyn prychnął.

- Dziękuję? - Kuba cały czas patrzył na niego poważnym wzrokiem. - Dobra, powiedzmy, że mogłoby być lepiej, ale nie mam zamiaru wskoczyć pod koła pierwszego samochodu, jaki się napatoczy, okay?

Blondyn pokręcił głową i uśmiechnął się smutnawo.

- Niekoniecznie chce ci się zwierzać jakiemuś gościowi, który tak po prostu zniknął sobie na kilka lat, co? - Młodszy chłopak tylko mruknął coś pod nosem. - Wiesz, że jesteś dla mnie trochę jak młodszy brat, Pati? - w jego głosie brzmiała powaga.

- O Boże, czyli jest was dwóch? - jęknął chłopak, starając się jakoś zboczyć z tematu.

- Oj tam, przecież uwielbiacie się z Dominikiem - powiedział blondyn, ale nadal, jak na gust Patryka, brzmiał zbyt poważnie. - Nie wiem, coś się zmieniło?

- Nie, to nie tak - odpowiedział szybko. Mimo wszystko, to był właśnie czuły punkt. Zastanawiał się, co znaczy to całe „uwielbiacie”. Wydawało mu się, że tak właściwie, to wszystko kręci się właśnie wokół jego relacji z bratem. - Zresztą nieważne, co tam u ciebie? - zapytał, mając nadzieję, że to koniec kłopotliwych pytań. Gość umiał wbrew pozorom całkiem nieźle kogoś podejść.

Piekarczyk uśmiechnął się lekko, najwyraźniej postanawiając pójść chłopakowi na rękę.

- Myślisz, że jak może wyglądać życie takiego kogoś jak ja? Oglądam anime i seriale w nocy, ciągle gram w te wszystkie porąbane gry, czytam jeszcze bardziej porąbane mangi i napycham się chipsami. - Patryk przyjrzał się jego sylwetce. Chłopak był bardzo szczupły, co przy jego wzroście wyglądało dość ciekawie. Skubany, musi mieć szybką przemianę materii. Pozostawała też opcja, że żywił się tylko tymi chipsami. - Wiodę bardzo ciekawe życie stuprocentowego nerda, polecam.

Młodszy chłopak zaśmiał się, sprawiając tym, że uśmiech blondyna tylko się poszerzył.

- W końcu nie wydajesz się być na skraju załamania psychicznego, jest sukces! - Autobus zatrzymał się, a Kuba wyjrzał na chwilę przez okno. - Dobra, to mój przystanek. Będę się zbierał, młody. Może za niedługo do was wpadnę. - I zaraz go nie było. Na ustach Patryka ciągle gościł delikatny uśmiech.

Może jednak nie było aż tak źle? Pojawiła się iskierka nadziei i wierzył, że wszystko ma szansę się jakoś ułożyć. No, jakoś ułoży się na pewno.

(***)


Patryk ściągnął płaszcz i zawiesił go na wieszaku koło drzwi. Spojrzał w kierunku salonu i zauważył Dominika rozmawiającego z ojcem. To był zdecydowanie rzadki widok. Robert nie spędzał wiele czasu z rodziną. Mężczyzna pracował do późna, a wolne chwile przeważnie wolał spędzać z kumplami z pracy. Kiedy już łaskawie rozmawiał z którymś ze swoich dzieci, to najczęściej oznaczało to kłopoty. 

- I jaki ty masz z tym problem? - mówił brunet do rodzica, starając się utrzymać spokój, ale Patryk wyczuł jego zdenerwowanie. - Przecież wiesz, że dam sobie radę, jestem mądrym chłopcem. - Szatyn aż za dobrze wiedział, co oznaczał ten uśmieszek na ustach brata. 

Robert zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. Podniósł się z kanapy i obdarzył syna ostrym spojrzeniem. 

- Piszesz maturę w tym roku, nawet mnie denerwuj - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Zachowuj się jak dorosły człowiek, do cholery! Naprawdę muszę ci mówić, byś zadbał o własną przyszłość? Karolina już myśli o egzaminach gimnazjalnych, a tobie wybryki w głowie przed pieprzoną maturą?!

- Skąd pomysł, że w ogóle się tym nie przejmuję? - warknął Dominik, powoli dając się ponieść emocjom. - Nigdy cię nie ma, praktycznie nic nie wiesz o moim życiu. Nie zgrywaj teraz troskliwego ojca, skoro nigdy wcześniej w ogóle cię nie obchodziłem. - W tym momencie Patryk zrozumiał, że powinien się stąd jak najszybciej wycofać. Jego brat był typem człowieka, który ukrywał wszystkie swoje emocje przed resztą świata. 

 Młodszy z braci spróbował się cicho wymknąć na zewnątrz. Oczywiście musiał stanąć na jakiejś skrzypiącej desce i cały misterny plan szlag trafił. Robert odwrócił wzrok w kierunku młodszego syna. 

- A ty? - Patryk poczuł, jak po plecach przechodzi mu dreszcz. Za jakie grzechy? -  Nie powinieneś być przypadkiem w domu z jakąś godzinę lub półtorej wcześniej? 

Chłopak już otworzył usta, by jakoś się wytłumaczyć, ale Dominik go uprzedził:

- Mógłbyś go w to nie mieszać? Chłopak ma szesnaście lat, nie traktuj go jak dzieciaka z podstawówki.

Przez chwilę patrzyli sobie z ojcem w oczy. 

- Oddawaj kluczyki do samochodu - powiedział mężczyzna po dłuższej chwili.

- Nie masz prawa mi go zabrać - odpowiedział dobitnie brunet. - Jestem pełnoletni i sam za niego zapłaciłem. - Posłał ojcu jeszcze ironiczny uśmieszek i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na górę.


Patryk stał w miejscu przez chwilę, po czym podążył za bratem. Cały jego dobry humor zniknął, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Chłopak poszedł na górę, starając się choć trochę uspokoić. Niepewnie stanął przed drzwiami do sypialni brata. Po chwili zastanowienia nacisnął klamkę i wszedł do środka. Brunet leżał na łóżku na plecach. Ręce podłożył sobie pod głowę i wyraźnie o czymś myślał. Wydawał się w ogóle nie zauważyć pojawienia się brata, choć ten doskonale wiedział, że nie była to prawda. Patryk zamknął za sobą cicho drzwi i usiadł na skraju łóżka. Chwilę siedzieli w ciszy.

Mało co wkurzało go tak, jak kłótnie z ojcem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ten człowiek zawsze tak reagował. Wystarczyła byle błahostka, by podnieść mu ciśnienie. Cóż, może dlatego mieli z Dominikiem na pieńku. Niby rodzina, a wydawali się tak różni od siebie jak ogień i woda. Ojciec zawsze dawał ponieść się emocjom i łatwo się denerwował. Dominik może i często wydawał się być zirytowany resztą świata, ale nigdy nie pozwalał sobie na takie wybuchy.

- Wiesz, chyba nie zostanę tu na długo - odezwał się starszy chłopak, nadal nie patrząc na brata. - Może uda mi się znaleźć sobie jakieś mieszkanie po szkole, sam jeszcze nie wiem. - Patryk cały się spiął.

- Żartujesz? - zapytał, chociaż był świadom, że chłopak mówił śmiertelnie poważnie. - Słuchaj, rozumiem cię. Wiem, że chciałbyś być wolny i w ogóle, ale… - zawahał się. Brunet wreszcie odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka pytająco.

- Ale co?

- Ale nie zostawiaj mnie samego. Myślisz, że jak będzie wyglądało moje życie po twojej przeprowadzce? Zresztą, człowieku, bądź realistą. 

- Byłem, jestem i zawsze będę realistą, Pati. Jutro rozglądnę się za jakąś-

- Za niczym się nie rozglądniesz! - przerwał mu szatyn. - Jak możesz być takim egoistą, co? 

Dominik przyglądnął się młodszemu chłopakowi. Podniósł się do siadu i poczekał aż Patryk się uspokoi. 

- Liczę się z tobą, wiesz? - zaczął spokojnie. - Gdyby tak nie było, to bym ci teraz o tym nie powiedział, prawda? Absolutnie nie chcę cię teraz zostawić. Zostało jeszcze kilka miesięcy, mam czas wszystko sobie dograć. - Zrobił przerwę i westchnął ciężko. - Na razie chyba odłożę ten temat. No i pamiętaj, że mimo wszystko, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. 

Patryk pokręcił głową, wydawał się być odrobinę rozbawiony.

- Nie chcę się ciebie pozbywać, głupku. - Uśmiechnął się lekko, a Dominik odwzajemnił ten uśmiech. - Najwyżej poszukamy jakiegoś rozwiązania razem, okay? - Brunet zastanowił się przez chwilę, ale ostatecznie kiwnął głową. Młodszy chłopak westchnął. Nie wyobrażał sobie życia bez brata. Mimochodem zastanowił się, czy tak powinno być. Przecież każdy musiał się w końcu rozstać z rodziną i pójść swoją własną drogą. Cóż, on nie mógł sobie tego wyobrazić. Niby ktoś mógłby mu powiedzieć, że po prostu jeszcze nie jest gotowy na myślenie o takich rzeczach, że jest jeszcze młody i to jest normalne. Może zgodziłby się z tym, gdyby nie fakt, że tu chodziło tylko o Dominika. Całe życie mieli tylko siebie, znali się od zawsze i zawsze byli nierozłączni. Znalazł w nim oparcie, którego tak potrzebował. - Dobra, zbieram się już. Chyba musisz trochę pobyć sam.

Chłopak uśmiechnął się do niego delikatnie.

- Ta, dzięki za zrozumienie. - Patryk pożegnał się szybko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. - Do potem - mruknął jeszcze brunet, nim pochłonęły go własne myśli.

(***)

Dochodziła siedemnasta, gdy do Patryka zadzwoniła Oliwia. Wiedział, że dziewczyna preferuje raczej wysyłanie wiadomości, więc nieco zdziwił go ten telefon.

- Halo? - powiedział.

- Cześć! Zauważyłam, że ostatnio nie wyglądasz najlepiej - odezwała się dziewczyna. Ton jej głosu raczej nie wróżył nic dobrego.

- Dziękuję za szczerość, naprawdę - prychnął, starając się stłumić swoje obawy co do jej zamiarów.

- Ale wiesz co? Już ja mam na to sposób! Stoję właśnie przed twoim domem i mam tę płytę, którą mi pożyczyłeś. Zaraz wchodzę! - po tych słowach się rozłączyła. Szatyn zaklął pod nosem. To zdecydowanie nie był dobry dzień na odwiedziny. Ojciec wrócił wcześniej do domu, a po tym ostatnim spięciu nadal panowała nieprzyjemna atmosfera.

Chłopak odłożył szkicownik na bok i odsunął się od biurka na krześle biurowym. Oparł się o nie i gapił się przed siebie bez wyrazu. Był rozdarty między chęcią powiedzenia dziewczynie, by przełożyć to spotkanie na kiedy indziej a zaproszeniem jej do środka. Była jedyną osobą ze szkoły, z którą utrzymywał kontakt, nie mógł jej tak po prostu wyprosić. No, przynajmniej wydawało mu się, że nie powinien tego robić. Westchnął ciężko i wstał z krzesła. Złapał się za obolały kark i podszedł do drzwi. Po całym tym ślęczeniu nad jednym szkicem nie czuł się najlepiej. Kilka godzin pracy więcej i kręgosłup również da o sobie znać.

Wyszedł z pokoju i powoli zszedł po schodach. Ojciec nie siedział już przed telewizorem, pewnie zamknął się w biurze i nie zobaczą się aż do kolacji. Dominik pewnie dalej siedział w swojej "jaskini", Karolina gadała z kimś przez internet, a matka czytała książkę w sypialni - wszyscy spędzali razem tyle czasu!

Patryk zatrzymał się na chwilę przed drzwiami. Dlaczego Oliwia jeszcze nie weszła do domu? Przecież nigdy nie miała oporów przed wparadowaniem do środka, a jego rodzina ją lubiła.

Otworzył drzwi i zamrugał ze zdziwienia, widząc przed sobą zirytowaną przyjaciółkę i wyszczerzonego Kubę Piekarczyka.


"Mimo znaków na ścianie,

On chce mieć pewność.

Bo wiesz, 

Że czasem słowa są dwuznaczne.

Na drzewie przy strumyku,

 Siedzi ptak,

Który śpiewa.

Czasem nasze myśli są pełne obaw"*


-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Led Zeppelin - Stairway to Heaven
Pozwoliłam zamienić sobie "she" na "he".

Jestem na siebie zła, wydaje mi się, że zepsułam końcówkę. Nie żeby tekst piosenki pasował do ostatniego fragmentu, ale tak bardzo pasuje mi do głównego wątku... No dobra, nieważne! Większość tekstu napisałam sporo wcześniej, ale strasznie ciężko szła mi właśnie ta końcówka </3 No i chyba bierze mnie grypa i tylko leżę w łóżku, a chciałam skończyć fanarta z Alucardem. 
Mimo wszystko, mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :>

P.S
Blogger mnie chyba nie lubi. Skopiowałam sobie tekst i wkleił mi się kilka razy. Oczywiście tego nie zauważyłam i rozdział jest dużo krótszy, niż myślałam :)))

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział II

Patryk leżał na swoim łóżku i gapił się w sufit. Było już bardzo późno, ale nie mógł nawet zmrużyć oka. Być może dopadła go bezsenność. Za dużo rzeczy miał teraz na głowie, chciałby chociaż chwili spokoju. Dlaczego czas nie mógł się tak po prostu zatrzymać? On zostałby tu, w wygodnym łóżku, nie musząc się niczym przejmować. Bywały momenty, że chciało mu się śmiać z własnej głupoty. Na świecie dzieci umierały z głodu, wiele osób musiało radzić sobie z przemocą i alkoholizmem w rodzinie, a on czuł się taki skrzywdzony z powodu jakiegoś dziwnego przeczucia. Jak jakaś cholerna gimnazjalistka.

Westchnął ciężko i wstał z łóżka. Cóż, o trzeciej w nocy chyba nikogo nie będzie w kuchni, nie? Otworzył drzwi i zszedł po schodach, starając się być jak najciszej. Zapalił światło w kuchni i stanął naprzeciwko szafki, w której trzymali praktycznie wszystko. Tak, właśnie wyrabiał sobie bardzo głupi nawyk, ale wolał o tym teraz nie myśleć. Otworzył szafkę i wyciągnął ze środka pudełko z płatkami kukurydzianymi. Przygotował sobie jeszcze miskę i łyżkę i podszedł do lodówki po mleko.

- Zdajesz sobie sprawę, że to nie pomoże ci zasnąć? - Usłyszał za sobą nieco zaspany głos.

- Ta - mruknął tylko i wyciągnął napój z lodówki. Nalał sobie zimnego mleka do miski, nie zwracając uwagi na chłopaka za nim. Dominik westchnął i podszedł do brata.

- Zaczynasz mnie wkurzać. - Patryk prychnął.

- Nawzajem - odpowiedział. - Nie powinieneś teraz może spać, co? 

Brunet wziął głęboki wdech i po chwili zabrał młodszemu bratu miskę z ręki. Patryk był zbyt zdezorientowany, by w ogóle zdążyć jakoś zareagować. Wbił oskarżycielskie spojrzenie w wyższego chłopaka, ale zaraz cała złość zniknęła z jego twarzy. To był pierwszy raz, gdy Dominik patrzył na niego w taki sposób. Nazwałby to karcącym spojrzeniem, gdyby nie ta... obojętność. Boże, to było przerażające. Starszy z braci odwrócił się na chwilę, by postawić miskę na stole i zaraz znów spojrzał na Patryka.

- Widzimy się w moim pokoju za pięć minut - rzucił chłodno i poszedł na górę. 

Tymczasem Patryk czuł się dziwnie, jakby był blisko rozwiązania tego męczącego go problemu, jakby był blisko samego źródła. Odetchnął ciężko i rzucił okiem na miskę z płatkami. Zdecydowanie odechciało mu się jeść.

(***)

Wszedł do pokoju i zobaczył Dominika siedzącego na krześle obok biurka. Brunet wskazał na łóżko, a chłopak posłuchał go, mimo całego swojego stresu przed czekającą go rozmową. Usiadł po turecku i wbił wzrok w pościel. 

- Wiem, że miałem na ciebie nie naciskać, ale zachowujesz się gorzej od nastolatki z okresem. Kręcisz się wszędzie z miną mówiącą "proszę, niech mnie już ktoś zabije" i z każdym dniem wyglądasz coraz gorzej. Rozumiesz, że są ludzie, którzy się o ciebie martwią? Może rodzice tego nie widzą, ale ja mam już dość. Jestem pewny, że Oliwia również się tobą przejmuje. Dawałem ci naprawdę dużo luzu, ale zaczynasz już przesadzać - Patryk zacisnął dłonie na kołdrze, nadal uparcie nie podnosząc wzroku na brata. - No, masz zamiar się łaskawie odezwać?

Chłopak przełknął głośno ślinę.

- Czyli nie mam już nawet prawa do własnych problemów? - odezwał się cicho. - Mam obowiązek ci się ze wszystkiego spowiadać, co?

- Nie no, jak z dzieckiem... - mruknął Dominik pod nosem. - Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? Nie graj idioty, do cholery!

Patryk zacisnął mocniej pięści. Podniósł głowę i wbił wzrok w Dominika.

- Olśniło mnie, wiesz? - powiedział głośniej niż przedtem, tracąc powoli kontrolę nad sobą. - To wszystko to twoja wina. To przez ciebie już nic nie rozumiem, a ty jeszcze masz do mnie, kurwa, pretensje! - Próbował jakoś uspokoić oddech, ale te próby spełzły na niczym.

- Boże, o co ci chodzi? - zapytał Dominik, ale jego głos stracił już tą wcześniejszą stanowczość, sam nie był teraz pewny, co ma powiedzieć. - Zawsze staram ci się pomóc, staję na głowie, żebyś poczuł choć trochę akcepta-

- I właśnie o to chodzi! - krzyknął Patryk, przerywając mu. Jakoś średnio się teraz przejmował faktem, że wszyscy w domu śpią. - Kurwa, jestem chory... - dodał ciszej i znów opuścił głowę.

Wtedy wyraz twarzy starszego chłopaka zmienił się całkowicie. Troska i zmartwienie pojawiły się nagle w tych chłodnych oczach, całe zdenerwowanie poszło w niepamięć, gdy tylko zauważył, co działo się z jego bratem. Drobne ramiona unosiły się i opadały, a jego uszu doszedł bardzo cichy szloch. Nie, nie, nie. Nie chciał tego. Zszedł z krzesła i powoli ruszył w stronę łóżka. Usiadł niepewnie obok chłopaka i już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy tamten się odezwał:

- Namieszałeś, obaj namieszaliśmy. Coś jest po prostu bardzo nie tak, ja to wiem i ty to wiesz. Nie mów mi, że nie widzisz tego, co się dzieje - mówił, nadal nie odwracając się do drugiego chłopaka. - Przepraszam cię, nie chciałem, żeby wszystko potoczyło się w tym kierunku. Myślałem, że znajdę jakieś sensowne wyjaśnienie, że sam sobie poradzę. Nie chciałem znowu zawracać ci głowy swoimi problemami. Naprawdę przepraszam. 

Czarnowłosy tylko na niego patrzył. Nie potrafił nic powiedzieć. Po chwili milczenia i bicia się z własnymi myślami, przytulił go. Bardzo powoli zbliżył się do chłopaka i objął go ramionami. Patryk pociągnął jeszcze raz nosem i dał sobie spokój, przestał walczyć. Był zagubiony, złamany. Dominik wyciągał do niego rękę, oferował ratunek. Nie było sensu dłużej zaprzeczać i szukać innego wyjścia. Nigdy nie czuł, że ma tyle wsparcia u kogokolwiek. Rodzice wydawali się nie przejmować jego losem, zostawili go samemu sobie. Szatyn poddał się i wtulił w brata. Szukał tylko trochę wsparcia, akceptacji i miłości. Wtulał się w Dominika, jak dziecko, szukające choć trochę ciepła. Nie miał zamiaru dłużej szukać, skoro już to przecież znalazł.

I tej nocy nie wrócił już do swojego pokoju. Obaj zostali tutaj razem, a Patryk znalazł ten spokój, o którym tak marzył.

(***)

Ze snu wybudził go Dominik, delikatnie trącając w ramię. Za oknem było jeszcze dość ciemno, zegar cyfrowy na szafce nie wskazywał nawet szóstej rano. Chłopak czuł, że był strasznie niewyspany. Zasnęli w ubraniach z wcześniejszego dnia, nawet nie podłożył sobie poduszki pod głowę. Przeciągnął się i spojrzał na Dominika. Ciemne włosy sterczały mu na wszystkie strony, a na twarzy było widać zmęczenie.

- Już lepiej? - zapytał starszy chłopak odrobinę zachrypniętym głosem.

- Tak, dziękuję - odparł szatyn. Przetarł oczy dłonią i ziewnął przeciągle. - Pasowałoby, żebym poszedł już do siebie, prawda?

Dominik kiwnął głową.

- Karolina ma zwyczaj interesować się wszystkim dookoła, przecież wiesz. Coś mi się wydaję, że nie masz ochoty tłumaczyć jej wszystkiego. - Uśmiechnął się delikatnie.

- Najmniejszej - stwierdził Patryk i podniósł się z łóżka. Przeciągnął się i wygładził dłonią materiał spodni. - Dobra, to ja już się zbieram.

- Postaraj się nie zasnąć podczas przebierania, czy coś - rzucił jeszcze Dominik, nim chłopak wyszedł.

Drzwi zamknęły się za młodszym z braci i brunet westchnął ciężko. Wyciągnął rękę po telefon, odblokował go i zaczął przeglądać kontakty. Po chwili znalazł dawno nieużywany numer do Kuby Piekarczyka. Kontakt urwał się im w pierwszej klasie liceum, gdy chłopak przeprowadził się do innej części miasta i musiał zmienić szkołę. Później Dominik często żałował, że tak zaniedbał tę relację. Kuba był jego przyjacielem od początku podstawówki, a on wystawił go dla hobby, nowych znajomych i... no cóż, brata. Zabawne, że bardziej przejmował się życiem Patryka, niż własnym. Uśmiechnął się pod nosem i wybrał numer. Doskonale pamiętał, że Piekarczyk miał w zwyczaju zarywać nocki, więc prawdopodobnie nie spał.

- Halo? - Usłyszał po kilku sygnałach.

- Hello, pamiętasz mnie może jeszcze? - zapytał i mógłby przysiąc, że Kuba uśmiecha się po drugiej stronie słuchawki.

- Kurna, już myślałem, że nigdy nie zadzwonisz! - powiedział chłopak, ale w jego głosie nie było słychać ani trochę zdenerwowania. - Ile to już było? Ze dwa lata?

- Mhm, coś koło tego -  mruknął Kalinowski do telefonu. - Pewnie już zdążyłeś znaleźć sobie nowych znajomych, ale może chciałbyś się za niedługo gdzieś spotkać?

- Zwariowałeś już do reszty, prawda? Od zawsze wiedziałem, że ta zabawa w rockmama ma na ciebie zły wpływ, stary. Jasne, że chcę się spotkać! No i nie mam raczej nowych znajomych, tak szczerze mówiać. Znaczy się, nawet lubię ludzi ze szkoły, ale chyba na dobre utknąłem w świecie 2D - powiedział i zaśmiał się cicho. - Cholera, ale się głupio podjarałem. 

- Ta, niczego innego się nie spodziewałem. To co, robimy sobie obaj wagary?

- Wchodzę w to! - zawołał Kuba. Pożegnali się jeszcze i zaraz rozłączyli.


Do twarzy Dominika przykleił się uśmieszek, który raczej nie zamierzał z niej szybko zejść. Miał dużo znajomych, ale jednak nikt nie mógł mu zastąpić prawdziwego przyjaciela. No i teraz potrzebował go jak nigdy wcześniej. Życie miało zwyczaj robić mu niespodzianki w najmniej odpowiednich momentach. Kiedy wszystko było od dłuższego czasu dobrze, los wyciągał asa z rękawa, wołając: "Surprise motherfucker!". Kij, że powinien poświęcić teraz trochę więcej czasu na naukę, jakoś się potem z tego wyliże, a na wagary trzeba było czasami pójść - po prostu.

Wstał i poszedł się przebrać. Założył pierwszy czarny t-shirt, jaki znalazł i zwykłe, przetarte jeansy.  Przeczesał jeszcze włosy ręką, wrzucił do plecaka wszystkie książki, które leżały akurat na biurku (bo przecież szedł do szkoły) i wyciągnął jeszcze dwadzieście złotych z szuflady. Na takie wyjścia zawsze pasowało przygotować trochę kasy. Zarzucił plecak na jedno ramię i wyszedł z pokoju, kierując się do łazienki. Wszedł do środka bez pukania - miał taki wkurzający nawyk - i zauważył stojącego przed lustrem Patryka. Chłopak spojrzał na niego kątem oka i wrócił do mycia zębów. Dominik podszedł do niego i wyciągnął własną szczoteczkę z kubka przy umywalce.

- Kryj mnie dzisiaj - powiedział przed nałożeniem pasty. Szatyn rzucił mu pytające spojrzenie w lustrze. - Mam coś do zrobienia, więc nie będzie mnie na kilku lekcjach. Możesz powiedzieć matce, że pojechałem na jakieś zawody albo coś takiego. Poradzisz sobie. - Włożył szczoteczkę do ust, a drugi chłopak pokiwał głową. Już nieraz krył Dominika, gdy tamtemu zachciało się trochę odpocząć od szkoły. Od czasów podstawówki musiał wymyślać jakieś wyssane z palca historie, żeby chłopak przypadkiem nie wpadł. Och, nie żeby ktokolwiek miał mu teraz uwierzyć. Miał jednak przeczucie, że rodzice przestali już się przejmować wariactwami syna i nawet o nic nie będą pytać. Karolina pobiegnie do nich naskarżyć z uśmiechem na ustach, a ci zbyją ją tylko kiwnięciem głową. Patryk wypluł pastę do umywalki i odkręcił kurek z wodą.

- Zdajesz sobie sprawę, że nikt się już nie przejmuje twoim wagarowaniem? - odezwał się, gdy przepłukał już usta. - Szkoda nerwów.

Dominik wyszczerzył się głupio.

- W każdym razie, dzisiaj mogę cię odwieźć. Chcesz? - zapytał, odwracając się do brata. Nastolatek oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersi.

- Ta, byłoby miło - odpowiedział. - Idę się zdrzemnąć jeszcze ze dwie godziny.

- No to śpij dobrze, Auroro. - Brunet uśmiechnął się do niego głupio. Patryk popatrzył na niego z politowaniem. - Ta księżniczka od wrzeciona, nie tak jej było?

Szatyn prychnął, próbując powstrzymać śmiech.

- Skąd mam to niby wiedzieć? - W końcu nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem.

- Ej, to nie ty musiałeś niańczyć młodszą siostrę przez kilka lat swojego życia! Wiesz ile godzin zmarnowałem na oglądanie z nią tych wszystkich disneyowskich bajek? - jęknął Dominik, wywołując u brata jeszcze większe rozbawienie. Starszy chłopak grał jeszcze chwilę obrażonego, po czym znów się uśmiechnął. - Idź się na chwilę połżyć, Pati.

- Przestaniesz mnie tak kiedykolwiek nazywać? - Patryk westchnął. - No nieważne, ja spadam. - Machnął jeszcze w jego kierunku ręką i wyszedł z pokoju.

Bez przespania się chociaż półtorej godziny padłby na zajęciach, był tego pewny.

(***)

Wysoki, ubrany w luźną bluzę i jeansy chłopak stał obok latarni i rozglądał się, jakby kogoś szukał. Długie blond włosy związał w luźny, niski kucyk. Dominik stwierdził, że Kuba nie bardzo się zmienił przez ten czas.

- Kopę lat! - zawołał z drugiej strony ulicy, zwracając na siebie uwagę blondyna. Kuba uśmiechnął się do niego szeroko i pomachał na powitanie. Kalinowski sprawdził, czy nie nadjeżdżał żaden samochód i kilkoma dużymi krokami pokonał dzielący ich dystans. 

- No, no - odezwał się Piekarczyk. - Dokładnie tak sobie ciebie wyobrażałem.

- I vice versa. Komputer i anime weszły za mocno? - zażartował brunet z tym typowym dla siebie uśmieszkiem. Kuba prychnął, ale w jego niebieskich oczach czaiło się rozbawienie.

- Cholera, trochę mi cię brakowało - powiedział chłopak. - Można zatęsknić za tą całą twoją wredotą.

- Szkoda, że byłem zbyt zajęty graniem idioty, by się czasem odezwać. - Dominik zaśmiał się cicho, ale zaraz spoważniał. - Przepraszam, jestem debilem.

- Ej no, nie mów tak. Też spieprzyłem - powiedział blondyn na jego obronę. - Zresztą to już nieważne, nie? Boże, czuję się tak, jakbyśmy się nie widzieli może tydzień. 

Dominik znowu się do niego uśmiechnął. Odwrócił na chwilę wzrok od przyjaciela, by rozglądnąć się wokół. Znajdowali się praktycznie w centrum Warszawy, więc nie powinno być im trudno znaleźć sobie tutaj jakieś zajęcie.

- Masz może jakieś plany. Tylko ostrzegam, że wziąłem jedynie dwie dychy - powiedział.

- Akurat mam trochę więcej kasy, bo planowałem jeszcze wpaść na chwilę do yatty. Przeszkadzałoby ci to? Szybko się uwinę. - Czarnowłosy uniósł brew w pytającym geście. Coś czuł, że ma spore braki.

- Yatty?

- Taki sklep dla mangozjebów - blondyn pospieszył z wyjaśnieniami i Dominik parsknął śmiechem. Jakaś babcia spojrzała na niego z przerażeniem.

- Możemy iść, zapoznasz mnie trochę z ciemną stroną mocy. - Kuba uśmiechnął się idiotycznie, co zdecydowanie nie wróżyło nic dobrego. Już on mu pokaże ciemną stronę.

- No dobra, jeśli nie masz nic przeciwko, to ja bym coś zjadł. 
Dominik przypomniał sobie nocne eskpady Patryka do kuchni i skrzywił się na to wspomnienie.

- No to co, pizza? - zaproponował chłopak.

- Kocham te twoje pomysły - powiedział Piekarczyk, myśląc o czekającej ich uczcie. Dobra pizza nie jest zła.

(***)

Po czasie spędzonym z Kubą, Dominik starsznie żałował, że kiedykolwiek zaniedbał przyjaciela. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo mu go brakowało. Stawał się coraz bardziej jadowity dla ludzi w swoim otoczeniu, ciągle rzucał kąśliwe uwagi. Fakt, miał dość dużo znajomych, ale jakoś do nikogo z nich nie czuł się przywiązany. Być może przyciągał do siebie masochistów, kto ich tam wiedział. Grunt, że Kuba był inny od tamtych ludzi. Nie mieli wątów do siebie nawzajem o trzymanie czegoś w sekrecie, chętnie sobie o wszystkim opowiadali. Dosłownie o wszystkim. Dominik już zdążył się dowiedzieć, że jego znowu-przyjaciel złamał serce jakiemuś chłopaczkowi, którego poznał w internecie i prawie trzy lata młodszej blondynce. Dziewczyna ciskała w niego piorunami z oczu za każdym razem, gdy się mijali, a chłopak usunął go ze znajomych. Piekarczyk niespecjalnie wydawał się tym przejmować. Chłopak lubił sporo gadać. Fajnie spędzili ranek i popołudnie, ale Kalinowski nie miał jeszcze okazji opowiedzieć mu o swojej sytuacji. Cóż, przyjdzie czas i na to.

Spojrzał za okno. Strasznie się rozpadało i woda płynęła teraz uliczkami. Światło zmieniło kolor na zielony i chłopak ruszył. Już mógł uznać ten dzień za udany. Było dopiero po piętnastej, a on już zdążył spotkać się ze starym przyjacielem i właśnie jechał znowu zobaczyć się ze Śpiącą Królewną.



"Jutro spytasz dlaczego

Nie dostrzegłem pułapek

Wplątany w przerażający wir"*


-----------------------------------------------------------------------------
*Mozart L'Opéra - J'accuse mon pére

 Ech, przepraszam za tę przerwę między rozdziałami </3 Boję się teraz, że wszystko dzieje się za szybko, ale postaram się utrzymać spokojne tempo. Ach, no i Kuba dołączył do rodzinki. Kocham swoich OC, nic na to nie poradzę, no :') Wzięłam się do roboty, więc rozdziały powinny pojawiać się częściej (czyt. codziennie choć trochę piszę). Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał i pamiętajcie, że każdy komentarz karmi wenę :D