poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział VI

Patryk siedział w salonie na sofie i czytał książkę, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Nie musiał nawet odrywać się od lektury, by wiedzieć, że jest to Karolina. Dziewczyna westchnęła ciężko i usiadła obok niego.

- Co tam czytasz? 

- Milczenie owiec, to o kanibalu - mruknął i wrócił do czytania. Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza.

- Chciałam porozmawiać - powiedziała w końcu nastolatka. - Znajdziesz dla mnie chwilę?

Szatyn zaznaczył karteczką stronę, na której skończył i odłożył książkę na stolik. Karolina wyglądała na dość zdenerwowaną, a to nie był częsty widok. Jego siostra była tym typem nastolatki, co zawsze chodzi roześmiana, czyta te wszystkie romansidła i zmienia swój obiekt westchnień co tydzień. Teraz siedziała przed nim cała spięta i nawet prawie zrobiło mu się jej z jakiegoś powodu żal.

- Jasne, co jest?

- Chciałam cię przeprosić - zaczęła, unikając kontaktu wzrokowego. Siedziała ze wzrokiem wbitym we własne dłonie i bawiła się palcami. - Teraz wiem, że moje zachowanie nie jest śmieszne. Wiem już, że to tylko irytuje. - Patryk zaczął się zastanawiać czy Dominik czasem z nią wcześniej nie rozmawiał. Wątpił, żeby Karolina sama doszła do takich wniosków. No, ewentualnie właśnie był świadkiem cudu. - Nie chcę was dłużej denerwować. Widzę jak patrzycie na mnie z Dominikiem, gdy próbuję zażartować, widzę waszą niechęć do mnie. Prawda jest taka, że ja po prostu próbuję wam jakoś zaimponować, wiesz? - Uśmiechnęła się smutnawo. - Świetnie się dogadujecie. On zawsze będzie dla ciebie, a ty zawsze będziesz dla niego. Chciałabym też mieć kogoś, z kim mogę w każdej chwili porozmawiać, taką osobę, która zawsze mi pomoże. Marzy mi się taka fajna relacja z waszą dwójką, naprawdę... Między innymi dlatego postanowiłam przestać zachowywać się jak idiotka.

- Wiesz, tego się zdecydowanie nie spodziewałem - odpowiedział szczerze chłopak, uśmiechając się do niej delikatnie. - Co dokładnie rozumiesz przez "zachowywać się jak idiotka"?

- Nie jesteś, nie byłeś i nigdy nie będziesz z Oliwią. Widzę, że wkurza cię, gdy o tym mówię, więc już nie będę. Nie chcę w ogóle wtrącać się w twoje związki. Jeśli dalej bym to ciągnęła, to nigdy mi o niczym nie powiesz.

- Tutaj masz rację, wiesz? Sęk w tym, że i tak nie bardzo lubię o tym mówić.

- Bo jesteś gejem? - wypaliła szatynka, a Patryk mógłby przysiąc, że na ułamek sekundy serce przestało mu pracować. - Nie martw się - dodała dziewczyna, widząc jego minę. - Nie mam z tym żadnego problemu, naprawdę. Tak właściwie, to mogłam się domyślić już dawno.

- Przecież niczego nie potwierdziłem.

- Nie musisz. Twoja reakcja jest dość oczywista. Serio nie ma powodu do paniki. Nie powiem ojcu.

Chłopak prychnął.

- Ojcu nie, ale matce już tak, co? - Coś na kształt uśmiechu błąkało się po jego twarzy.

- Trochę więcej wiary we mnie, dobra? - Karolina skrzyżowała ręce na piersi i wyglądało na trochę urażoną. - Po całym moim wywodzie, że nie chcę dłużej zachowywać się jak typowa młodsza siostra, której nikt nie lubi nadal mi nie wierzysz?

- Nie da się tak łatwo zdobyć czyjegoś zaufania, nawet jeśli będziesz się bardzo starać.

- Rozbita filiżanka? - podsunęła gimnazjalistka. Patryk uśmiechnął się szczerze.

- Czyli oglądałaś Hannibala, tak?

Dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech i wyciągnęła do niego rękę.

- Między nami zgoda? Może i nie możemy przywrócić tej filiżanki do pierwotnego stanu, ale zawsze można kupić nową.

- Zgoda - odparł chłopak i uścisnął jej dłoń. - Szczerze mówiąc, to nie pomyślałbym, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie.

- W końcu musiałam otworzyć oczy, nie?

Brat tylko przyglądał jej się chwilę ze zdumieniem, jakby właśnie coś sobie uświadomił.

- Jezu, Karolina, czy ty w końcu dojrzałaś? Aż postawiłbym ci teraz lody czy coś.

- Ej, tylko bez podtekstów! - zaśmiała się.

- No dobra, jednak odwołuję wszystko, co wcześniej powiedziałem.


(***)


Wchodząc do pokoju Patryka Dominik spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, co tam zastał. Karolina siedziała z chłopakiem na jego łóżku i pokazywała mu coś na swoim laptopie. Oboje byli tak pochłonięci swoim zajęciem, że nawet nie zwrócili uwagi na najstarszego z rodzeństwa. 

- Co mnie tak właściwie ominęło?

Dwie głowy odwróciły się w jego kierunku praktycznie równocześnie.

- Od kiedy to brat z siostrą nie mogą spędzić razem trochę czasu? Nie rozumiem twojej reakcji - powiedziała Karolina, szczerząc się głupawo. Patryk tylko pokręcił głową, ale lekko uśmiechnął się do brata. Wyglądało to dość zabawnie i Dominik w sumie cieszył się, że chłopak wydawał się jakoś zaczynać dbać o swoje relacje z innymi ludźmi, ale z drugiej strony przeklinał teraz Karolinę w myślach. Każda chwila spędzona z Patrykiem była dla niego bezcenna. Chciał go teraz tylko więcej i więcej. Ach, życie i te jego niespodzianki!

- Dobra, nie wnikam - powiedział i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Oglądacie coś?

- Fanowskie filmiki z Hannibala i ogólnie rozmawiamy o serialu - odpowiedział młodszy chłopak i przesunął się trochę, robiąc bratu miejsce obok. Dominik usiadł.

- Nigdy tego nie skończyłem - wyznał, gdy facet na ekranie wyrzucił właśnie kogoś przez okno. - Porzuciłem po pierwszym odcinku. 

- Dlaczego? - zapytała Karolina. - Tyle tracisz, człowieku...

- Wiesz, gościu kroił ludzkie płuca. 

- No i? Da się do tego przyzwyczaić, serio! Hannibal to przecież taka fajna postać.

Patryk westchnął.

- Przestańcie oboje, dobra? I tak kiedyś to obejrzysz, Domi.

- Zmuś mnie, Pati. - Patryk doskonale znał już ten prowokujący uśmieszek.

Karolina przyglądała się braciom ze zmrużonymi oczami, próbując odnaleźć się w sytuacji. Odniosła nieprzyjemne wrażenie, że nie powinno jej tutaj być.

- O co chodzi z tymi ksywkami? 

- Nie chcesz wiedzieć - odparli bracia równocześnie, a szatynka tylko pokręciła głową.

- Mam do zrobienia matmę na jutro, więc ja się już zbieram. - Wstała z łóżka i spojrzała na Patryka. - Mogę odzsykać swój laptop?

- Ach tak, jasne.

Przekazał jej sprzęt i dziewczyna ruszyła w stronę wyjścia.

- No to do potem - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.

Dominik nasłuchiwał przez chwilę jej kroków. 

- No to o co w końcu chodzi? - zapytał brata.

- Uświadomiła sobie, że tylko irytowała nas swoim zachowaniem i postanowiła spróbować naprawić jakoś nasze relacje. Ach, no i jakimś magicznym sposobem doszła do wniosku, że nigdy nie byłem i nie będę z żadną dziewczyną.

- No proszę, drugi Sherlock. 

- Wiesz, że trochę się teraz martwię?

Brunet ściągnął brwi.

- Co jest?

- Ona się w końcu dowie. Wszyscy się w końcu dowiedzą. Od początku mam tego świadomość, ale nie jestem jeszcze na to gotowy. - Dominik milczał, najwyraźniej zgadzając się z Patrykiem. - Bardzo dużo się zmieni. Strasznie nie lubię zmian, Domi. Nie takich, na które nie mam wpływu.

- Jasne, że masz - odparł starszy chłopak poważnie. - Do niczego cię nie zmuszam.

- Kurwa, nawet nie zaczynaj.

- Dobra, dobra. - Brunet westchnął i pokręcił głową. - Po prostu chciałam wyrzucić z głowy myśl, że robisz cokolwiek wbrew sobie. Jakbyś miał jakieś wątpliwości, to powiedz.

- Przestań, bo naprawdę cię walnę - warknął niższy chłopak. - Problem w tym, że nie mam żadnych uprzedzeń, jasne? Powinienem czuć się z tym wszystkim źle, ale nie mógłbym żyć bez ciebie.

Dominik uśmiechnął się delikatnie.

- Znajdziemy jakieś rozwiązanie, obiecuję ci to - mruknął, odgarniając z twarzy Patryka niesforne kosmyki. 

Młodszy chłopak wziął głęboki oddech.

- Zastanawia mnie ile to będzie ci wystarczyć - powiedział po dłuższej chwili, uśmiechając się.

- Hm?

- No, ten niewinny dotyk. - Dotknął dłoni brata, której smukłe palce właśnie bawiły się jego włosami. Dominik odwzajemnił ten uśmiech.

- Nie można nazwać niewinnym niczego, co ma związek z naszą dwójką. - Pochylił się i lekko przygryzł płatek ucha szatyna. Wolną ręką przyciągnął go do siebie, tak, że chłopak leżał teraz pod nim. - A co, brakuje ci czegoś?

- Nie, nie... - zaprzeczył cicho chłopak. - Jedynie się zastanawiam.

- Podnieca cię to - szepnął mu Dominik na ucho. - Nie oszukujesz samego siebie, jara cię fakt, że jesteśmy rodzeństwem. Jara cię fakt, że nie wolno nam tego robić.

- Karolina jest w domu...

- Wiem. Dlatego przecież nic nie robię, prawda? - Niski głos bruneta rozbrzmiewał Patrykowi w głowie jeszcze przez dłuższą chwilę. Chłopak obrócił się, by móc spojrzeć bratu w oczy.

- Oczywiście, to byłoby do ciebie niepodobne - powiedział i wpił się w usta brata. Dominik ochoczo odwzajemnił ten pocałunek. Jego ręce sunęły wzdłuż tułowia młodszego chłopaka. Kącik ust dziewiętnastolatka uniósł się do góry, gdy leżący pod nim chłopak lekko przygryzł jego wargę.

- Zaczynasz pokazywać pazurki - mruknął brunet, gdy już się od siebie oderwali. Podparł się teraz na rękach i przyglądał bratu z góry. - Śliczny jesteś - dodał, uśmiechając się szczerze.

Patryk podniósł się lekko i skradł starszemu chłopakowi pocałunek. Po chwili odsunął się od niego i uśmiechnął z satysfakcją.

- Wiesz, mógłbym tak z tobą leżeć i nic nie robić cały dzień. - Dominik przyglądał się młodszemu chłopakowi z uwielbieniem. Chwilę później jednak westchnął smutno i odsunął się trochę, siadając obok brata. Patryk obrócił się na drugi bok i podniósł wzrok na bruneta. Był trochę zdezorientowany, szczerze powiedziawszy.

- Nie chcę zrobić niczego głupiego - wytłumaczył Dominik. - Jeszcze nie. 

- Co, znowu gadka typu "nie chcę cię do niczego zmuszać"?

- Nawet nie o to chodzi, wiesz? Ufam ci, jeśli mówisz, że jesteś wszystkiego świadomy, to ja ci wierzę. 

Patryk podniósł się do siadu.

- No to z czym masz problem? 

- Cóż, nie jesteśmy sami w domu. Dzięki za wiarę we mnie, ale nie mam aż tak silnej woli.

Szatyn prychnął i skrzyżował ramiona na piersi. 

- Moim zdaniem po prostu lubisz się nade mną znęcać. Jestem tylko nastolatkiem.

- Ja mam jedynie dziewiętnaście lat, pamiętasz? Serio, przeceniasz mnie. - Chłopak westchnął i przybrał poważny wyraz twarzy. - I jesteś dla mnie zbyt ważny.

Patryk oparł głowę na ramieniu brata. Może Dominik nie sprawiał wrażenia kogoś troskliwego, delikatnego. Ba! On taki ogólnie nie był. Sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że tu rozchodzi się o Patryka, jego oczko w głowie. Uśmiechnął się lekko.

- Nie będę więcej narzekać, dobrze? Przepraszam. 

Dominik przytulił do siebie niższego chłopaka, opierając teraz brodę o jego głowę. 

- Nie myśl sobie, że ja tego nie chcę. Po prostu nie mogę pozwolić sobie teraz na chwilę zapomnienia.

- Ale czy kiedykolwiek będziesz mógł? Dobrze wiesz, że nie ma dla nas miejsca na świecie. 

- W tej chwili to dramatyzujesz. Przecież nikomu nie robimy krzywdy.

- Tutaj się mylisz. Krzywdzimy tym wszystkich bliskich, Domi.

- Nie, to ty się mylisz - powiedział Dominik i odsunął się trochę od brata, ale nadal obejmował go w talii. - Oni krzywdzą ciebie, jeśli nie pozwalają ci żyć w zgodzie ze samym sobą. Mijasz przestępców na ulicy, oni żyją, mają prawa jak inni ludzie. Po ziemi stąpają pedofile i gwałciciele, a ty wyskakujesz z naszą dwójką. Zresztą i tak nie możemy mieć dzieci, więc naprawdę nie robimy nikomu krzywdy.

- Nigdy nie będziemy mogli żyć jak inni ludzie, przecież wiesz.

- No i? Błagam cię, chcesz żyć jak inni ludzie? Obiecałem ci, że coś wymyślę i dotrzymam słowa. Nie marudź już.

Patryk obrócił się tak, by siedzieć przodem do brata. Uśmiechał się smutno, patrząc w te jasne, błyszczące oczy.

- Urodziłem się chory.

- Ale to kochasz, a ja kocham ciebie. Pamiętaj, nigdy nie osiągniesz pełni szczęścia, jeśli będziesz przejmować się opinią innych ludzi.

- Fakt, pieprzyć ich opinię.


(***)


- Patryk! - Usłyszał swoje imię i spojrzał za siebie. Oliwia biegła korytarzem w jego kierunku. Czarna torba podskakiwała za nią zabawnie podczas biegu. Chłopak zatrzymał się i poczekał na nią.

- Tak? - zapytał, gdy już do niego dobiegła. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i spojrzała na niego poważnie.

- Myślę, że musimy pogadać.

- Zgadzam się, ale za minutę jest dzwonek na matmę. Oczywiście zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

- Tak, tak, oczywiście. Poświęcisz się trochę i pójdziesz gdzieś teraz ze mną? Gdziekolwiek, naprawdę chcę porozmawiać.

Kalinowski wiedział, że Oliwia ma rację. Nienawidził się z nią kłócić. To nie było tak, że jej nie ufał, ale po prostu bał się jej reakcji na pewne... rewelacje. Akceptowali swoje dziwactwa, ale bez przesady. On sam nie potrafił tego na początku zaakceptować, a co dopiero inni ludzie. Dobrze, ustalili z bratem, że nigdzie nie zajdą, jeśli będą oglądać się na innych, ale tu chodziło o jego jedyną przyjaciółkę. Kuba też się kiedyś dowie, a Dominik na pewno też będzie się wtedy przejmował jego reakcją. Od tego tematu nie dało się uciec, ale nie dało się też tak normalnie o tym rozmawiać.

- Jasne, że pójdę.

Oliwia skinęła głową i gestem nakazała iść mu za sobą. Udało im się jakoś wyjść ze szkoły niezauważonym. No, przynajmniej przez nikogo z kadry nauczycielskiej. Dziewczyna poprowadziła go za szkołę. Był tam nieduży park - trochę drzew i kilka krętych ścieżek, ot co. Co prawda dość często zbierali się tu gimnazjaliści, żeby zapalić i łatwo było wpaść na jakiegoś pijanego jegomościa, ale klimat nadal był.

Usiedli na jednej z czarnych ławek i trwali przez chwilę w ciszy. Blondynka wzięła głęboki wdech i oparła się o ławkę.

- Po pierwsze chciałam ci przypomnieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny i nie mam zamiaru się na ciebie obrażać. Są między nami sprawy, które pasowałoby domknąć, zdajesz sobie z tego sprawę? - powiedziała i spojrzała na przyjaciela.

- Tak i przepraszam cię. Ostatnio rzeczywiście cię zaniedbałem. Wiedz, że nie utrzymuję z tobą kontaktu "z obowiązku", okay? Miałem coś bardzo ważnego do załatwienia i po prostu odciąłem się trochę od świata. Wydaję mi się teraz, że już jako tako sytuacja opanowana. 

Dziewczyna westchnęła ciężko.

- Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale domyślam się, że musi być ci ciężko. Zgaduję też, że z jakichś powodów nie możesz mi powiedzieć, prawda?

Szatyn pokiwał głową.

- Bingo. Sądzę, że po prostu nie jestem na to jeszcze gotowy. - Wbił wzrok w ścieżkę. - Coraz bardziej zaczynam rozumieć samego siebie, akceptować to, kim naprawdę jestem. Powiem ci, gdy już sobie z tym całkiem poradzę. 

- Poczekam - odparła dziewczyna po chwili. - Poczekam, ale nie odcinaj się znowu ode mnie, proszę. Nie musisz mówić mi o każdym szczególe swojego życia, ale rozmawiajmy jak dawniej. Też nie mówię ci o wszystkim, jeśli mam być szczera. W końcu nie wiedziałeś, że chodziłam z Kubą, chociaż nie trwało to zbyt długo. Po prostu mówmy sobie o ważnych rzeczach. Masz moje wsparcie, o co by nie chodziło. - Patryk spojrzał na przyjaciółkę. Uśmiechała się do niego ciepło, jakby naprawdę chciała okazać mu swoje wsparcie. - Przytulas na zgodę?


(***)


Karolina czuła ostatnio w domu jakąś taką dziwną atmosferę. Ogólnie było jej jakoś dziwnie. Wydawało jej się, że to nie tak człowiek powinien czuć się w domu rodzinnym. Zdawało jej się, że każdy coś tutaj przed nią ukrywa. Kalinowscy nie wyglądali dla niej na rodzinę. Nie było wspólnych rozmów przy stole, troszczenia się o innych. Dobrze, może nie było najgorzej, ale brakowało jej tego ciepła, które panowało w domach jej koleżanek. Ojca prawie w ogóle nie było w domu, a nawet jak był, to zamieniali ze sobą może trzy zdania. Matka też rzadko z nią rozmawiała, a przeważnie te rozmowy kończyły się na prośbie o zaopiekowanie się Martą. Niby zrobiła krok w stronę polepszenia relacji z braćmi, ale nadal nic jej nie pasowało. Była piątym kołem u wozu. Czuła, że między chłopakami jest jakaś taka specyficzna więź. Relacja, do której nie powinna się wtrącać. Kalinowscy nie byli już dłużej rodziną. Nie w tym tego słowa znaczeniu, które ona miała na myśli. Cały czas szukała swojego miejsca, ale wydawało jej się, że nie jest nikomu potrzebna. Nigdzie nie pasowała, więc starała się dostosować pod społeczeństwo. Zgrywała idiotkę, głupio żartowała, popisywała się pod innymi i była w stanie zrobić praktycznie wszystko, by tylko zyskać czyjąś sympatię. Ostatecznie i tak zawsze kończyła z nożem w plecach. Jednego dnia kupowała koleżankom słodycze, drugiego słyszała jak obgadują ją razem w szatni. Patryk był introwertykiem, a mimo to miał przyjaciółkę i kogoś, komu mógł zaufać. Ona miała tylko siebie, a przecież nie była zamknięta na nowe znajomości. Miała przeczucie, że w domu nikt jej nie ufa i nie bierze na poważnie, a poza nim każdy tylko wykorzystuje jej naiwność na swoją korzyść. Karolina mogła po prostu wyczuć tajemnicę unoszącą się w powietrzu.


"Grzmią armaty sprawiedliwości,

Odpalone przez waszych policjantów dla dobra naszych osób.

Wszystkie dzwony w naszych kościołach

Splamione waszą żądzą.

Lecz niebo mi wybaczy,

Że rozkazujemy lub skazujemy.

Nie oddam broni.

Obywatelscy inkwizytorzy, nie jestem wam nic winien."*


--------------------------------------------------------------------------------------------
*Mozart L'Opéra Rock - Le Trublion

No, wzięłam się w garść i w końcu udało mi się coś napisać. *owacje na stojąco* 
Mamy takie delikatne zbliżenie, może Wam się spodoba. Ten rozdział zmienił też jedną rzecz - moja nastawienie do Karoliny. Zrobiła się z niej teraz taka wartościowa postać i nagle strasznie ją polubiłam (może nie jak chłopaków, ale jednak) ;__; No nieważne! Cieszę się, że komuś podoba się ta śmieszna mieszanka dramy i cukru, jaką jest to opowiadanie. 
Serio, jesteście świetni, ludzie!

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział V

Znów zapanowała między nimi cisza. Żaden nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Patryk oparł głowę o pierś brata, nadal trzymając go za rękę. Powinien czuć się winny, obaj powinni. Po części martwiło go, że wcale się tak nie czuł.

Brunet westchnął cicho i począł przeczesywać palcami włosy młodszego chłopaka. To było złe, wiedzieli to. Mimo wszystko na nic była im ta świadomość. To zawsze dążyło do tego miejsca, sami wykopali sobie grób. Były w życiu takie przyjemności, za które przychodziło sporo zapłacić. Dominik oswobodził dłoń z uścisku szatyna, by zaraz przytulić go mocno do siebie.

- Nie obwiniaj się - szepnął, ręką gładząc go po plecach. 

- Świat byłby lepszym miejscem bez takich popierzonych ludzi.

Starszy chłopak zaśmiał się cicho.

- Masz na myśli nas obu?

- Być może - mruknął Patryk w odpowiedzi. - Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz jestem pewny, że spłonę w piekle. Już nie ma dla mnie nadziei, Domi.

- Nie martw się, obaj tam skończymy


(***)


Patryk leżał na swoim łóżku i próbował zasnąć. Jak bardzo by się nie starał, natarczywe myśli nie dawały mu spokoju. Oliwia wróciła do siebie, gdy wyszedł na balkon. Kuba przekazał mu od niej przeprosiny za to, że się nie pożegnała, ale chłopakowi ani się śniło za to gniewać. Nie mógł być na nią zły ani za to zniknięcie, ani za całą tę sytuację z wcześniej. To nie była jej wina. 

Kuba został na noc i położył się na materacu w pokoju Dominika. Patryk zamienił z nim kilka zdań przed pójściem do siebie, ale blondyn nie zapytał go o jego zachowanie sprzed zaledwie pół godziny. Nikt na niego nie naciskał. Chłopak tym razem  naprawdę musiał pobyć sam, przemyśleć sobie to wszystko. Skomplikował sobie życie na własne życzenie. Musiał się liczyć z rodziną czy Oliwią. Nie miał prawa czuć tego, co czuł. Wiedział, że nie będzie w stanie okłamywać wszystkich wokół przez cały czas, że w końcu wszystko się wyda. Wyobrażał to sobie. Złość ojca, zapłakane oczy matki i przerażenie Karoliny. Był zmuszony wybierać między troską o bliskich a własnym szczęściem i byciem szczerym ze samym sobą. Cóż, może i nie radził sobie na wielu płaszczyznach i nie mógł pojąć jeszcze wiele rzeczy, ale jedno wiedział na pewno - na pierwszym miejscu musiał postawić samego siebie. Mówi się, że trzeba pokochać siebie samego, by móc w ogóle kochać kogoś innego. On wiedział tylko, że nie będzie w stanie uszczęśliwić kogokolwiek, jeśli sam będzie okazem nędzy i rozpaczy. Nie chciał nikogo ranić, ale też miał prawo do własnego szczęścia, prawda? Ludzie lubili ustalać sobie jakieś normy, tak było im łatwiej. Dzielili wszystko na czarne i białe, ludzi dobrych i złych. Nie, on tak nie myślał. Pozostawało jeszcze mnóstwo odcieni szarości. Szary kojarzył się z czymś bez wyrazu, czymś niezauważalnym i nieistotnym. Dla niego wszystkie osoby, które nie pasowały do żadnej z grup, których nie dało się zdefiniować jako czarne lub białe, nie były nieistotne czy bez wyrazu. Tacy ludzie znaczyli coś więcej, byli wyjątkowi, a wyjątkowych osób nigdy nie lubiano. Inny znaczył gorszy. Gorszy, ponieważ bano się wyjątkowych ludzi. Ktoś, komu nie dało się przypiąć żadnej etykietki, tylko zawadzał. 

Chłopak westchnął ciężko i przekręcił się na bok. Czuł, że pogrąża się coraz bardziej. Walka ze samym sobą zbyt wiele go kosztowała, by mógł to kontynuować. Zaakceptowanie siebie również nie było dla niego proste, ale zdecydowanie lepsze w skutkach. Zatęsknił za szczęściem, był w stanie zrobić naprawdę wiele, żeby znowu zaznać tego uczucia. Chciał być wolny.

Jeśli miłość dawała tyle dobrego, to jak długo można było mieć ją za grzech, coś nieodpowiedniego? Kochał. Jeśli miał kiedyś tam zapłacić za to uczucie, to był na to gotów. Kochał na tyle mocno i szczerze, że nie przejmował się niczyim zdaniem.

Patryk westchął ciężko i ułożył się wygodniej na swoim łóżku. Był w stanie zaryzykować wszystko. W kóncu co mógł stracić człowiek, który dotychczas nie miał nic?


(***)

Chłopak siedział w sali od angielskiego, nie potrafiąc w ogóle skupić się na lekcji. Nie miał najmniejszych problemów z tym przedmiotem, zawsze posiadał talent do języków obcych. No, z wyjątkiem niemieckiego, którego po prostu nie mógł znieść. Myślami był daleko stąd i nawet nie usłyszał, gdy nauczycielka zwróciła mu uwagę. Oliwia szturchnęła przyjaciela w ramię i szatyn nagle oprzytomniał, szybko orientując się w sytuacji.

- Patryk, dlaczego okazujesz taki kompletny brak szacunku względem mnie? Ja już to wszystko wiem, na lekcję przychodzę dla was, to wam to tłumaczę. - Magdalena Ostrowska była wysoką, chudą kobietą o szczurowatej twarzy. Jasne włosy zawsze upinała w wysokiego koka i ubierała się w eleganckie, czarne sukienki. Nawet zimą czy wczesną wiosną nie sposób było zobaczyć ją w spodniach. Ostrowska była jednym z tych nauczycieli, których szybko się nie zapomina, a słabsi psychicznie uczniowie miewają koszmary z nimi w rolach głównych.

- Przepraszam panią, to się więcej nie powtórzy - odparł spokojnie, sięgając po jedną z najczęściej używanych przez uczniów wymówek. Cóż, oczywiście, że jeszcze kiedyś na pewno się to powtórzy. Mimo wszystko, nie bał się tej kobiety. Tylko on rozumiał angielski na tyle, by można było zabrać go na jakieś olimpiady językowe, więc nauczycielka nie mogła się nad nim "znęcać".

Ostrowska zwężyła oczy i przyglądała się uczniowi przez chwilę. Jej spojrzeniem można by ciąć stal.

- Minus piętanście punktów za brak uwagi na lekcji - powiedziała w końcu i wróciła do prowadzenia swoich zajęć. 

Kobieta napisała kilka regułek na tablicy i tłumaczyła temat klasie. Kalinowski przez chwilę przyglądał się jej poczynaniom, by dać nauczycielce poczuć, że ma jego uwagę. Po około dwóch minutach otworzył leżący na ławce zeszyt na środkowej stronie. Wyjął długopis z piórnika i zaczął bazgrać coś, czego nie potrafił jeszcze nazwać.

- Naprawdę jesteś aż taki głupi? - szepnęła do niego siedząca obok przyjaciółka. - Nie wystarczy ci już te minus dwadzieścia?

Patryk odwrócił się do niej.

- Trochę więcej wiary we mnie - odpowiedział przyciszonym głosem. - Od początku podstawówki rysuję w zeszytach na lekcjach, nie wpadnę. - Uśmiechnął się lekko.

Oliwia prychnęła pod nosem ledwo słyszalnie i odwróciła się przodem do tablicy.

Chłopak nie bardzo przejął się upomnieniem blondynki i wrócił do rysowania. W pewnym momencie linie zaczęły układać się w mocne rysy twarzy. Kilka pociągnięć długopisem i do głowy dołączyła szyja i silne ramiona. Kiedy kończył rysować włosy, musiał powstrzymać się przed głośnym wciągnięciem powietrza. Szybko wyrwał kartkę z zeszytu, złożył ją dwa razy na pół i wsunął do plecaka między książki. Był rozdarty między swoimi obawami a chęcią bycia z Oliwią szczerym. Miał przeczucie, że nadużywał jej zaufania, że powinien dziewczynie cokolwiek powiedzieć. Jednak nadal się bał. Nigdy nie można było dokładnie przewidzieć jak ktoś zareaguje, a zwłaszcza jeśli chodziło o tak... niespotykane rzeczy. Patryk obawiał się, że nie będzie w stanie długo ukrywać się z własnymi uczuciami, gdy w końcu udało mu się je zrozumieć. Absolutnie nie chciał się nijak obnosić z jego i Dominika relacją, ale tak bliskiej dla niego osobie nie będzie trudno zauważyć, że coś w jego zachowaniu się zmieniło. Chciałby móc się podzielić z dziewczyną swoim szczęściem, pochwalić rysunkiem, który podobał mu się milion razy bardziej od wychudzonych, bladych twarzy, które ostatnio zdobiły kartki jego szkicownika. Chciałby powiedzieć jej, że w końcu coś poszło po jego myśli. Chciałby, ale czuł, że musiał zatrzymać to wszystko dla siebie. 

Westchnął ciężko i wbił wzrok w tablicę. Wcześniej musiał sam radzić sobie z własnymi obawami, wtedy też nie mówił o niczym przyjaciółce. Wiedział, że to mogło źle odbić się na ich relacji. Wiedział to, ale czuł, że ma związane ręce.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Patryk szybko wrzucił wszystko do plecaka, zasunął go i wyszedł na korytarz. Stanął obok drzwi do sali, w której właśnie mieli zajęcia i czekał na przyjaciółkę. Po chwili blondynka stała już obok niego.

- Wracasz autobusem czy na piechotę? - zapytała go dziewczyna i oboje ruszyli w stronę głównego wyjścia. 

- Właściwie to jeszcze nie wiem - odparł szatyn zgodnie z prawdą. - Zadzwonię do Dominika, może mnie odwiezie, bo chyba kończy dzisiaj lekcje o podobnej godzinie. - Oliwia skinęła głową i na chwilę nastała między nimi cisza. - Widzę, że coś cię nurtuje. Masz zamiar to z siebie wyrzucić?

- Cały czas nie wiem, co takiego wydarzyło się zeszłej nocy i myślałam, że może mógłbyś mnie oświecić. Nic wcześniej nie mówiłam, bo nie chcę na ciebie naciskać, ale wiesz, że jestem strasznie ciekawska. No i martwię się o ciebie...

Patryk zamyślił się przez chwilę, starając się nie okazać zdenerwowania. Co mógł jej powiedzieć?

- To jest bardzo... skomplikowane. 

Blondynka zatrzymała się. Zmarszczyła brwi i patrzyła na niego tak, jakby próbowała coś wyczytać z jego twarzy.

- Och, jestem całkiem wyrozumiała.

Byłoby miło, żebyś była, naprawdę. 

Wyszli już poza budynek szkoły i stali na przystanku przy drodze głównej.
- Obiecuję, że kiedyś ci to wszystko wyjaśnię, na razie musisz mi po prostu zau-

- Słyszę to już od ciebie któryś raz - przerwała mu dziewczyna odrobinę zbyt ostro. - Kiedy przestaniesz mnie traktować w ten sposób, Patryk? Odzywasz się do mnie coraz rzadziej, wydajesz się ledwo o mnie pamiętać. Jakbyś utrzymywał ze mną kontakt tylko z obowiązku.

Chłopak przełknął głośno ślinę. Myślał, że ma jeszcze trochę czasu, że zdoła jej wszystko wytłumaczyć w swoim czasie. Oczywiście musiał się mylić. 

Patryk usłyszał, że blisko podjeżdża jakiś samochód i spojrzał w tamtą stronę. Pod przystanek podjechało czarne Audi A4, z którego zaraz wyszedł wysoki chłopak. Szatyn odwrócił się znówi do przyjaciółki, nadal nie będąc w stanie jej odpowiedzieć. Usłyszał za sobą kroki i chwilę później poczuł, jak czyjaś dłoń zaciska się na jego ramieniu.

- Co się dzieje? - zapytał stojący za nim Dominik, wbijając wzrok w Oliwię. 

Nastolatka zmarszczyła brwi.

- Co ma się dziać? Zwyczajna rozmowa dwójki przyjaciół. - Przeniosła wzrok na Patryka. - Martwię się, bo zależy mi na tobie - powiedziała nieco ciszej, odwróciła się i odeszła w stronę grupki osób z ich klasy. 

Dominik westchnął cicho za plecami brata. Pochylił się trochę i szepnął do niego:

- Wsiadaj do samochodu, nie chcemy tutaj żadnych scen. - Patryk przytaknął głową i poszedł do auta za starszym chłopakiem. Usiadł na miejscu pasażera, zapiął pas i przez chwilę wpatrywał się przez przednią szybę. Chwilę poźniej brunet również wsiadł do środka i ruszyli.

- O co poszło?

- O nas. 

Dominik zaśmiał się cicho, ale zaraz spoważniał. 

- Na pewno sobie poradzisz? Jakby nie patrzeć, wpakowałem cię w coś bardzo ryzykownego.

Patryk westchnął ciężko i pokręcił głową.

- Wiem, że będzie ciężko. Ludzie nigdy tego nie zaakceptują, nawet się nie łudzę. Mimo wszystko, nigdy nie można być gotowym na coś takiego. W sensie, chodzi mi o te wszystkie konsekwencje. Mam świadomość, że ludzie nas nie zrozumieją, ale nie chcę musieć się ukrywać ze swoim szczęściem.

Para jasnych oczu wpatrywała się w nastolatka ze zrozumieniem i współczuciem. Dominik ujął jedną ręką dłoń brata, chcąc okazać mu swoje wsparcie. Patryk zaśmiał się smutnawo.

- Patrz na drogę, bo nas zabijesz, palancie - powiedział lekko rozbawiony.

Dominik zaśmiał się głośno, ale posłuchał się młodszego chłopaka i skupił się na drodze.

- Pati, jesteś przekonany, że właśnie tego chcesz? - zapytał chwilę później. 

- Tak - odparł cicho szatyn. - Nie mógłbym pomylić tego uczucia, jeśli wiesz o co mi chodzi. - Kącik ust starszego Kalinowskiego uniósł się ku górze. - Już jest mi dość ciężko, a to na pewno nic w porównaniu z ty, co dopiero nastąpi, ale nie odpuszczę teraz. 

Prawa dłoń Dominika okazała się nadal być splątana z tą Patryka. Brunet wzmocnił nieco uścisk. 

- To dobrze, bo nie wiem czy byłbym w stanie z ciebie zrezygnować. - Młodszy chłopak wciągnął głośno powietrze, a uśmieszek na twarzy jego brata jeszcze tylko się powiększył. - Mimo wszystko, zapytanie cię o to wydawało mi się fair. 

- Tak, to rzeczywiście miłe z twojej strony - zachichotał chłopak.


(***)


Po powrocie do domu obaj zaszyli się w pokoju Dominika. Przeważnie każdy z nich zamykał się u siebie zaraz po szkole, więc  nie wydawało się to nikomu ani trochę dziwne. Starszy chłopak wyciągnął ciemną gitarę z pokrowca i usiadł obok brata na łóżku.

- Zagrać ci coś? - zapytał. - Masz śliczny głos, mógłbyś pośpiewać. 

- Nie robiłem tego od kilku lat, Domi. Zresztą jestem trochę przeziębiony. - Wskazał na swoje gardło.

Brunet przyglądał mu się przez chwilę, po czym pochylił się i skradł mu szybki, słodki pocałunek. Na policzkach Patryka pojawiły się lekkie rumieńce.

- Przestań, bo się jeszcze zarazisz... - bąknął. 

Dominik obdarzył go tylko szczerym uśmiechem. Wyciągnął rękę w stronę chłopaka i pogłaskał go po głowie, czochrając mu przy tym włosy. 

- Podobało ci się, więc nie marudź - zauważył. - No i nie mam nic przeciwko twoim zarazkom. - Szatyn prychnął, ale jego usta wygięły się minimalnie w delikatnym uśmiechu. - Dobra, wiem już, co ci zagram.

- Nie mogę się doczekać! - zaśmiał się młodszy chłopak.

Dominik usiadł po turecku z gitarą, musnął raz palcami struny i sekundę później już wydobywał z instrumentu czyste dźwięki.

Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi,
Bo nie jesteś sam.
Śnij nocą, śnij.
Niech zły sen cię nigdy więcej nie obudzi.
Teraz śpij.

Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma,
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój,
Siejąc smutek i zwątpienie.
Pamiętaj, że

 Śpiew brata był dla Patryka czymś, czego mógłby słuchać całe życie. Chłopak miał ciepłą i głęboką barwę głosu oraz bardzo szeroką skalę. Ta muzyka była słodyczą dla uszu młodszego chłopaka, z której nigdy nie mógłby zrezygnować.

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...

Dominik przerwał, by przyjrzeć się reakcji Patryka. Chłopak przyglądał mu się z uwielbieniem w oczach. Brunet ostrożnie odłożył gitarę obok i przysunął się do brata, by objąć go mocno. 

- Myślałem o naszej rozmowie w aucie. - Dominik usiadł teraz na miejscu Patryka, a szatyn usiadł między jego nogami, opierając się o klatkę piersiową starszego chłopaka.

- I co takiego wymyśliłeś? - mruknął Dominik, zanurzając twarz w czekoladowych włosach brata i rozkoszując się ich kakaowym zapachem.

- Kompletnie nie obchodzi mnie teraz opinia i reakcja innych. Niech przyjedzie tu armia z karabinami, ale nikt nie zdoła mnie od ciebie zabrać. 

- Ja myślę - powiedział brunet, przesuwając teraz czubkiem nosa po szyi Patryka. Musnął lekko ustami skórę na szyi młodszego brata. - Dasz mi się pocałować?

- Kiedy tylko zechcesz - odparł Patryk, wykręcając odrobinę głowę w stronę Dominika. Ciemnowłosy wpił się łapczywie w te kuszące usta, nadal ciasno obejmując niższego chłopaka. Pozwolił sobie całkowicie zatracić się w całej fali doznań, nie chcąc nigdy zapomnieć uczucia, które towarzyszyło mu, gdy byli razem.


"Burza przychodzi i odchodzi,

A ja wciąż idę, ja wciąż idę.

Krople deszczu świecą jak złoto.

Skradziono mi serce, skradziono serce"*


---------------------------------------------------------------------------------------------------------
*BOKKA - Town Of Strangers

Dość długo zeszło mi z tym rozdziałem, wybaczcie. Miałam ostatnio trochę do zaliczenia w szkole, ale to już prawie koniec! :D Jestem też świeżo po Magnificonie. Był ktoś z Was? 
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu no i oczywiście będę bardzo wdzięczna za komentarze.